Rozdział 7

Brzmiało to bardzo prosto, ale Obol tak nie uważał. Redukowanie
bytności innych uważał za sztukę trudną i wyrafinowana. Nie
każdy się do tego nadawał, mało kto posiadał na tyle wrażliwości
– Obol ją miał. Ze swojej misji uczynił sposób na życie.
Za
każdym razem, gdy za jego sprawą ,, ktoś poszedł do piachu”,
miał poczucie, że spełnił dobry uczynek i wypełnił swój
obowiązek względem świata. Z biegiem czasu jego umiejętności w
tym zakresie stały się powszechnie znane. Zaczęto go wynajmować,
by pozbył się kłopotliwych osobników, on z kolei wykonywał te
zadania z radością, niekiedy pozbywając się tez samych
zleceniodawców. Nie liczyły się dla niego, ani pieniądze, ani
wykwitnę potrawy, ani nic innego. Najważniejsza była jego pasja i
wewnętrzna potrzeba.
Zgłaszali
się do niego też tacy, którzy chcieli go naśladować i uczyć się
od niego. Tego Obol wyjątkowo nie lubił i czuł się niezręcznie w
roli nauczyciela, ale miał poczucie, że jest to ważna sprawa, gdyż im
więcej osób będzie zaangażowanych w usuwanie ,, innych”, tym
mniej ich będzie na świecie. Dlatego, choć niechętnie, to
podejmował się szkolenia przyszłych adeptów ,, Obolstwa”.
Obecnie
pod jego skrzydłami znajdowało się sześciu braci. Obol nie potrafił ich
rozróżnić, dla niego wszystkie skrzaty wyglądały podobnie. Na
domiar złego myliły mu się imiona, co doprowadzało zawsze do
urażenia, któregoś z braci, a to nie ułatwiało współpracy.
Sześciu
braci rzeczywiście nosiło imiona, które mogły się mylić -
Nasram, Osram, Posram, Tusram, Jasram, Tamsram. Pracowali oni niegdyś
dla Świętego Mikołaja, ale odeszli gdy zorientowali się, że
muszą wykonywać co innego niż się spodziewali. Myśleli, że będą
okradać z zabawek, a nie je produkować. Czuli się oszukani i od
tamtej pory planowali zemstę na swoim byłym szefie. Nie wiedzieli
jak, a ponieważ jedyne co im przyszło do głowy to likwidacja
Mikołaja, więc nawiązali współprace z Obolem w nadziei, że ten
nauczy ich ładnie zabijać. A on miał zabijanie we krwi.
Pochodził
od tak zwanych małp z lasu Bili, jednego z najbardziej tajemniczych
podgatunków szympansów. Były one większe niż zwykłe szympansy,
osiągały wzrost około 2 metrów i wagę do 120 kilogramów.
Niektórzy twierdzili, że to jakaś krzyżówka z gorylem, inni, że
to goryle, jeszcze inni, że to nie wiadomo co, ale trzeba się bać.
Nikt jednak nie wiedział jakie jest ich pochodzenie. Nie wiedzieli
też tego sami przedstawiciele małp Bili, zresztą niewiele ich to
obchodziło. Nie przejmowali się niczym i nie bali się nikogo. W
odróżnieniu od innych małp oprócz goryli budowali swoje gniazda
na ziemi, niewiele sobie robiąc z drapieżników np: lwów. To lwy
raczej miały problem, ponieważ te małpy na nie polowały.
Obol
był swojego rodzaju dziwakiem ponieważ on nie lubił nawet
przedstawicieli własnego gatunku, zabijał ich z równą
przyjemnością jak każdego innego. Rozumiał na poziomie logicznym,
jak ważne w życiu są poprawne relacje z innymi oraz takie wartości
jak miłość, przyjaźń czy pomaganie innym, ale tego nie czuł.
Nie odczuwał w ogóle potrzeby, żeby być lubianym. Był
samowystarczalny, inni denerwowali go tylko. Wiedział natomiast, że
dla wielu rodzinna oraz wszelkie okazje do umacniania więzi są
bardzo ważne, dlatego zdziwił się kiedy dostał zlecenie na
Mikołaja.
- Tego
od gwiazdki? - spytał chcąc upewnić się czy chodzi od
odpowiednią osobę.
- Tak.
I niech to wygląda na wypadek – odpowiedział Koko.
- Jaki
wypadek?
- Taki
przypadkowy.
- W
porządku.
- To
ci się opłaci. Będziesz mógł sobie wziąć jego worek pełen
prezentów, dlatego sugeruje, żeby to miało miejsce 24 grudnia
podczas jego delegacji. Pomyśl tylko, będziesz mógł za jednym
zamachem zgarnąć prezenty gwiazdkowe całego świata i zabić
Mikołaja, a potem szpanować przed znajomymi. Ilu osobom się coś
takiego udało, eee?
- Ja
nie mam znajomych.
-
Żadnych? - zdziwił się Koko.
-
Żadnych. Wszystkich zabiłem.
- Nie
czujesz się czasem samotny?
- Nie.
Mam tych swoich uczniów, ale ich też zabije. Przedtem im jednak
opowiem jak załatwilem Mikołaja. Może ich czegoś nauczę.
- Ale
dlaczego chcesz ich zabić?
-
Denerwują mnie.
- To
po co ich uczysz?
-
Lubie uczyć – Obol wzruszył ramionami – Kiedyś nie lubiłem,
ale odkryłem, ze fajnie jest jak uczniowie robią postępy.
-
Wpierw ich uczysz, a potem zabijasz. To bez sensu. Jaki z tego
pożytek?
-
Taki, że sprawia mi to przyjemność. Znacznie przyjemniej jest
zabić kogoś, kogo już zdążyłeś poznać i nie polubić. Prawda?