Obudziła
go irytująca w tym momencie muzyczka ze zwariowanych melodii. Zaspany
zapalił lampkę nocną i sięgnął po smartfona. Na ekranie pojawiło się
zdjęcie Agaty pokazującej język.
- Halo - powiedział nieprzytomnym głosem.
- Śpisz? - usłyszał melodyjny głos swojej dziewczyny.
- Nie, skąd. Tylko drzemałem.
- Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić, ale chciałam być pierwszą osobą, która złoży ci życzenia urodzinowe.
Spojrzał na zegarek. Była minuta po północy.
- Dziękuje, ale nie trzeba było. Mogłaś z tym poczekać do rana.
- Rano złoże ci je jeszcze raz – roześmiała się dziewczyna. Miała zaraźliwy śmiech i Igor mimo woli też się uśmiechnął.
- Tak więc wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, żeby ci się ułożyły wszystkie plany, zwłaszcza te związane z nami.
Igor
skrzywił się. Wiedział, że miała na myśli zaręczyny i zamieszkanie
razem. Przypisywała mu te same pragnienia, on zaś wcale nie chciał się
ustatkować. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- No nie przeszkadzam już. Spij sobie dalej Ptysiu. Buziaczki. Do jutra – powiedziała i rozłączyła się.
Igor
Marzec niezadowolony przewrócił się na drugi bok, ułożył i próbował
usnąć. Zamiast tego w jego głowie zaczęły się głębić myśli dotyczące
przyszłości i długo jeszcze leżał, przewracając się z boku na bok, nim w
końcu zmęczony zasnął.
Tego
dnia kończył trzydzieści sześć lat. Najchętniej by zapomniał o swoim
wieku, ale wiedział, że się nie da, gdyż rodzina i przyjaciele przypomną
mu, które to już urodziny. Tak było co roku. On zaś najchętniej w ogóle
by ich nie obchodził. Ciągle powtarzał, ze szczęśliwi czasu nie liczą, a
receptą na długie życie jest zapomnieć ile ma się lat. Nikt z jego
znajomych podzielał jego zdania. Rodzina zaś uważała, ze urodziny są
polską tradycją i po prostu trzeba je obchodzić. Babcia zaś będzie się
martwić, że jej wnuk ma już tyle wiosen, a ona nie doczekała się jeszcze
prawnucząt. Większość jego znajomych miała już dzieci, czasem czuł się
głupio gdy rozmawiali o tym, że na przykład Pawełek idzie w tym roku do
pierwszej klasy, albo że podręczniki szkolne kosztują tyle a tyle, a
Igor nie miał w tej kwestii wiele do powiedzenia.
,,
Czas się ustatkować chłopie” - pomyślał. Tylko może jeszcze nie teraz,
może za pół roku, albo poczekam z tym do trzydziestych siódmych urodzin,
chociaż nie, czterdziestka to taka ładna okrągła data, poczekam do
czterdziestki.
Rano obudziła go ta sama irytująca melodyjka, sięgnął po smartfona i to znowu była Agata.
- Nie spisz już? - spytała.
- Nie skąd. Ja jestem jak skowronek. Zawsze o piątej rano śpiewam przy goleniu.
Był
to oczywisty żart. Igor miał gęsta brodę, w której wyglądał jak hipis.
Miał tęż zwyczaj spać do południa jeśli nie musiał nigdzie wstać. Była
sobota więc tego dnia nie musiał.
-
To świetnie – ucieszyła się dziewczyna – chciałam być drugą osobą,
która złoży ci tego dnia życzenia i bałam się, ze jak jeszcze trochę
poczekam to nie zdążę.
- I co, zadzwonisz za godzinę, bo będziesz chciała być trzecią osobą, która złoży mi życzenia.
-
Nie to już byłaby przesada, ale przyjadę do ciebie za jakieś dwie
godziny i złoże ci je osobiście. Jak będę miała szczęście to faktycznie
może uda mi się być trzecią osobą, która złoży ci życzenia.
- Za dwie godziny?
- Tak, a co?
-
Wyrobisz się? Wiesz pewnie musisz zjeść jeszcze jakieś śniadanie,
wyszykować się, a jak cie znam, to zajmie ci to przynajmniej ze trzy
godzinki.
-
Zjemy je razem. A co do szykowania, to nie martw się. Poszłam na kurs
super hiper szybkiego pindrzenia się przed lustrem. W ramach zajęć mieli
też fakultet ,, jak szybko i skutecznie skorzystać z łazienki, kiedy
twój kochaś zaczyna cie już poganiać”. Dostałam dyplom z wyróżnieniem.
Teraz całość zajmuje mi tylko jedną godzinę i czterdzieści minut.
Uwielbiał
jej poczucie humoru. Kiedy inna dziewczyna obraziłaby się pod wpływem
takiego komentarza, Agata potrafiła obrócić wszystko w żart.
- Będę u ciebie kiedy będę. Nie ruszaj się z domu, uśmiechnij się i włóż coś stosownego. Buziaczki.
Rozłączyła
się. Igor poleżał jeszcze chwile. Miał już wstać i udać się do
łazienki, gdy rozległ się nowy dzwonek telefonu. Tym razem to była
mamusia.
- Dzień dobry, Skarbie. Czy wiesz, ze trzydzieści sześc lat temu o tej porze właśnie cie rodziłam?
-
Przepraszam, ale zapomniałem. Niewiele z tego okresu pamiętam. Jest mi
przykro, ze się tak męczyłaś próbując mnie wyrzucić z macicy, a ja
miałem to w głębokim poważaniu. Dla pocieszenia dodam, że prawdopodobnie
było mi tam bardzo dobrze.
- Żarty na bok, Pysiu. Mamy dla ciebie z ojcem niespodziankę. Odwiedzimy Cie później. Bądź w domu kolo 17.
- Zawsze mnie odwiedzacie w urodziny koło siedemnastej. To żadna niespodzianka, ale przez grzeczność będę udawał zaskoczonego.
- Chciałam cie tylko uprzedzić i upewnić się, że będziesz w domu. Wiesz, posprzątaj skarpetki i takie tam. Tata tego nie lubi.
- Dobrze, postaram się go nie denerwować.
Jeszcze
tego było mało. Ojciec przykładał wielką wagę do porządku w domu,
zarówno w swoim jak i w innych. Wszystko miało swoje miejsce. Jeśli coś
znajdowało się w innym miejscu, niż było do tego przeznaczone, to ojciec
bardzo się denerwował. Nie mieściło mu się w głowie, że ktoś może
traktować sprawę porządku nie do końca poważnie. To w przeszłości było
przyczyną wielu konfliktów pomiędzy nim a Igorem . Ale odkąd ten
zamieszkał sam, ojciec przynajmniej nie widział tego bałaganu, za
wyjątkiem sytuacji kiedy przychodził z niezapowiedzianą wizyta, albo
inaczej – kontrolą.
Kiedy wizyty były zapowiedziane, Igor chcąc sobie oszczędzić tyrad swojego staruszka, na ogół sprzątał mieszkanie.
Pożegnał
się z matką i zaczął się ubierać rozglądając się nerwowo po mieszkaniu.
Porozwalane swobodnie ubrania na meblach, biurka zawalone różnymi
papierami, płytami i innymi drobiazgami, niepozmywane naczynia i śmieci
porozrzucane po kątach, nie wspominając już o fakcie, że od miesiąca nie
odkurzał. Ojciec by dostał zawału gdyby w tym momencie wszedł do
mieszkania. Ucieszył się na myśl, że niedługo przyjdzie Agata,
przynajmniej pomoże ogarnąć mu ten bajzel. Pomyśłał, że dobrze by
jednak było gdyby do jej przyjścia, sam by się trochę zajął
doprowadzeniem mieszkania do porządku.
Zaczął
od tego, co mogłoby wywołać u niej największą irytacje – od brudnych
skarpet i majtek porozrzucanych gdzieś po kątach. Niedbale podnosił ją z
podłogi i wrzucał do kosza na pranie. Czynność te przerwał mu nagle
sygnał esemesa.
Był
to jakiś nieznany numer, co wprawiło go w lekkie niezadowolenie. Nie
lubił obcych numerów. Z reguły oznaczały one kłopoty, albo kogoś, kto
próbował mu coś sprzedać, a Igor miał trudności z odmawianiem. Tym razem
treść wiadomości była co najmniej dziwna ,, Trumna na kółkach szuka
twojego miasta”
Pomyślał,
że ktoś sobie zrobił z niego urodzinowy żart, to pewnie była aluzja, ze
już jest tak stary, że może wybierać się na tamten świat. Zdecydowanie
mało zabawne, zwłaszcza, że faktycznie czuł się już nie najmłodszy.
Robił co mógł by ten fakt zatuszować, nawet przed samym sobą.
Ubierał
się w młodzieżowe, hip- hopowe ciuchy i zachowywał się jak wyluzowany,
zbuntowany nastolatek. Obracał się dużo wśród ludzi młodszych od siebie i
był zadowolony z tego, że dogaduje się z nimi znacznie lepiej niż ze
starszymi. Nigdy nie wyzbył się tez poczucia, że ze starszymi nie ma o
czym gadać, z tym większym zdziwieniem i niekiedy przerażeniem zdawał
sobie sprawę, że tak wiele osób jest od niego młodszych.
Pojęcia
nie miał, kto konkretnie wysłał mu tego esemesa. Kandydatów było sporo,
być może zrobiła to nawet sama Agata. Była młodsza od niego o osiem lat
i nieraz nazywała go staruszkiem, zwłaszcza jak chciała się z nim
poprzekomarzać. Przyjdzie to się spyta, choć ona będzie oczywiście
zaprzeczać i udawać, że o niczym nie wie.
Spokoju
nie dawała mu jeszcze jedna myśl. Wiedział, że gdzieś już kiedyś
słyszał o trumnie na kółkach. Nie mógł sobie natomiast przypomnieć
kiedy, w jakich okolicznościach i co to w ogóle oznacza. Nie znosił
takich sytuacji. Coś mu świtało, ale nie wiedział co. Pewnie jego
dziewczyna mu to wyjaśni, o ile to ona. Pozostało mu albo główkować,
albo wziąć się za sprzątanie. Wybrał to drugie. Przynajmniej do momentu,
kiedy mu się przypomniało, że śniadanie i filmiki na Youtubie to fajne
połączenie. Tak go to pochłonęło, że z transu wyrwał go dopiero dzwonek
do drzwi. Gdy je otworzył, na progu stanęła niewysoka dziewczyna o
włosach w kolorze, którego Igor nigdy nie potrafił do końca
zidentyfikować. Niby rudy, ale trochę za ciemny, niby kasztanowy, ale
trochę inny odcień. Kiedyś wyraził, ze sam kolor włosów dobrze określa
Agatę, nie można go zamknąć w żadne ramy, jest mieszanką wielu różnych
odcieni i w rezultacie powstaje coś nowego i świeżego. Podobnie było z
jej osobowością. Z jej ruchów i mowy ciała biło zdecydowanie i pewność
siebie, niektórzy mówili, że jest osobą apodyktyczną i nie znosząca
sprzeciwu, jednak z drugiej strony była świetnym i empatycznym
słuchaczem, co rzadko się zdarzało u ludzi o takim temperamencie. Wielu
mężczyzn wręcz się jej bało. Obawiali się, że zbytnio ich zdominuje w
związku i w towarzystwie. Igor natomiast jej się nie bał. Kiedy się
poznali dość wcześniej zauważył, że to co inni biorą za zadzieranie nosa
i patrzenie na innych z góry, w rzeczywistości wcale tym nie było.
Agata po prostu wiedziała czego chce i nie bała się tego komunikować. A
chciała małżeństwa i tu pojawiał się problem.
Nie był to jednak czas, żeby o tym rozmawiać.
- Świetnie, że jesteś. Pomożesz mi ogarnąć ten bajzel – powiedział na powitanie.
Tam
gdzie większość mężczyzn bałaby się rzucić podobnym tekstem, on
przerzucał nimi z właściwą dla siebie nonszalancją. Tym ją kiedyś
zauroczył. W miarę jak się lepiej poznawali, okazywało się, że mimo
wielu oczywistych różnić maja ze sobą wiele wspólnego np: poczucie
humoru i sarkastyczne spojrzenie na otaczająca rzeczywistość. Nazywano
ich czasem ,,loża szyderców”. Kiedy podłapali jakiś temat, kąśliwych
uwag nie było końca.
Agata zbyt dobrze wiedziała o co chodzi, dlatego bez słowa sprzeciwu zaczęła pomagać swojemu chłopakowi.
Sprzątanie szło szybko i sprawnie. Kiedy praca miała się już ku końcowi, pokazał jej tego dziwnego esemesa.
- Wiesz coś o tym? - zapytał.
- Wiem, że to nie ja, jeśli o to ci chodzi.
- Zatem, kto to może być?
- Ktoś dowcipny, cechujący się dziwnym poczuciem humoru, rzekłabym czarnym.
-
Rzekłbym to samo. Interesuje mnie natomiast, kto może posiadać takie
przymioty. Chciałbym go poznać, powiedzieć jak bardzo się ubawiłem i
takie tam.
- Pewnie poczułby się zaszczycony – stwierdziła dziewczyna.
- Też mi się tak wydaje, dlatego musimy go odnaleźć i spełnić ten dobry uczynek.
- Jaki dobry uczynek?
- Podziękować mu, aby mógł poczuć się zaszczycony.
- Może po prostu oddzwonić. Numer się przecież wyświetlił.
- Jesteś genialna! - zawołał podekscytowany.
Dziewczyna
uśmiechnęła się zadowolona z siebie. Jej duma zmieniła się jednak w
zdziwienie gdy zobaczyła, że zamiast wziąć telefon do ręki, Igor siada
przed laptopem.
- Co robisz? - Spytała.
-
Znajdę drania w necie. Jest taka stronka, ze wpisujesz nieznany numer
telefonu i wyskakuje ci co to za numer. Wyskoczy mi kto to, jeśli mają
go w swojej kartotece.
- Szczerze w tą wątpię. To prawdopodobnie jakiś prywatny numer.
Kiedy jednak wstukał numer w odpowiednie okienko, komputer podał odpowiedz.
- CO?! Nawet to sobie robi jaja! - krzyknął zdziwiony.
Dziewczyna zerknęła przez jego ramie na monitor laptopa.
-
Trumna na kółkach – przeczytała. - Właścicielem tego telefonu jest
trumna na kółkach. Widzisz, wszystko się zgadza. Google potwierdzają
tożsamość nadawcy.
- Przynajmniej ty nie rób sobie jaj – burknął rozdrażniony.
- Masz racje, przepraszam. To faktycznie dziwne.
- Co to, do jasnej ciasnej, jest ta trumna na kółkach?
- Nie mam pojęcia, ale myślę, że Maciek może wiedzieć. On interesuje się różnymi dziwnymi rzeczami.
- Ok, dzwoń do niego.
Maciek
był to młodszy brat Agaty. Od najmłodszych lat lubił historie o
duchach, ufo czy o trójkącie bermudzkim. Im coś bardziej tajemnicze i
niewyjaśnione, tym większe prawdopodobieństwo, że o tym słyszał.
Dziewczyna wykręciła numer.
- Halo – odezwał się zaspany głos.
-
Czy wszyscy muszą spać kiedy do nich dzwonie - zaśmiała się. - Wstawaj
śpiochu. Jesteś potrzebny. Słuchaj braciszku, czy mówi ci coś nazwa -
trumna na kółkach?
- Taa. To głupia historyjka grozy dla dzieci. A co?
- A jak się kończy?
-
Źle – Maciek nie należał do wylewnych osób. Z reguły zapytany o coś
udzielał lakonicznych odpowiedzi, a gdy o czymś opowiadał mówił tak
monotonie i beznamiętnie, że potrafił tym uśpić swojego rozmówce.
- A mógłbyś powiedzieć coś więcej.
- Mógłbym.
- To powiedz.
- Ale po co? To nie jest ciekawe.
- Widzisz, chodzi o Igora...
- Igor, a on nie ma dziś jakiś trzydziestych szóstych urodzin - niespodziewanie przerwał jej chłopak.
- Ma i...
- To pozdrów go ode mnie.
- Dziękuję w jego imieniu. A chodzi o to, że Igor dostał esemesa od trumny na kółkach i chcielibyśmy wiedzieć o co chodzi.
- To ciekawe.
- Prawda. Zatem co chodzi? Co to za historia?
- Taka, że...
- Czekaj! - przerwała mu dziewczyna. - Może do ciebie podjedziemy i opowiesz nam to osobiście. Masz czas?
- W porządku. - Brzmiała odpowiedz.
- Zatem będziemy u ciebie za jakieś 10 minut. Do zobaczenia, mordo.
Rozłączyła się.
-
Jedziemy do niego - odezwała się tym razem do Igora. - To jakaś
historyjka dla dzieci. Pomyślałam, ze lepiej będzie jak ci ją sam
opowie, niż jakbym miała to przekazać. Jeszcze bym coś pominęła po
drodze. Wiesz jaki on jest.. Gada jak żółw, daje dużo czasu na błądzenie
myślami i czasem trudno się skupić.
- Tak, czasem trudno uwierzyć, że jesteście rodzeństwem.
Maciek
mieszkał dosłownie trzy bloki dalej. Gdy zapukali do jego mieszkania
właśnie brał prysznic. Otworzył im po dwóch minutach ubrany w różowy
szlafrok w zielone grochy.
- Witajcie – przywitał ich bez śladu zadowolenia na twarzy.
Weszli
do środka. Mieszkanie było prowadzone w surowym stylu, mało ozdób, mało
kolorów, stare meble i wszędzie pełno książek. Kontrastowało z
kolorowym strojem jego właściciela..
-
Co się zatem stało? - zapytał gospodarz gdy goście rozsiedli się na
kanapie w salonie on zaś zajął miejsce naprzeciwko nich w bujanym
fotelu.
- Dostałem rano dziwnego esemesa. Sam zresztą zobacz. - powiedział Igor podając mu smartfona.
Chłopak bez słowa przeczytał treść wiadomości, po czym oddał właścicielowi telefon i milczał przez długą chwilę.
- Ciekawe – powiedział w końcu.
Potem
znowu zamilkł i trwał tak bez słowa bujając się na skrzypiącym fotelu.
Agata z Igorem cierpliwie czekali, ale z każda sekunda odczuwali coraz
większe zniecierpliwienie.
- To może ja zrobię kawy – zaproponowała w końcu dziewczyna.
Maciek
nie protestował, a Igor nie chciał zostawać z Mackiem sam na sam. Brat
jego dziewczyny na swój sposób go przerażał, niedobrze mu się robiło na
myśl, że to może być kiedyś jego szwagier.
Agata
rozporządziła się w kuchni, posłodziła wszystkim według swojego
uznania. Pomyślała, że może brat potrzebuje kofeiny, chciała też w jakiś
sposób przerwać to niezręczne milczenie.
Kiedy w końcu postawiła przed wszystkimi filiżanki jej brat w końcu się odezwał.
-
Są dwie możliwości. Pierwsza: jakiś czas temu motorniczy z Wrocławia
nazwał w anonimowym liście do gazety tamtejsze tramwaje z powodu ich
słabego stanu technicznego - trumnami na kółkach.
-
To jest ta historyjka. Twierdzisz, że tego esemesa wysłał jakiś
tramwaj, albo motorniczy? - oburzył się Igor. - W sumie to słyszałem o
tym. To dlatego ta trumna na kółkach wydała mi się znajoma.
- A jaka jest ta druga możliwość? - spytała Agata.
-
Taka, że była taka historyjka. Była sobie dziewczynka, i ta dziewczynka
mieszkała w domu z rodzicami. I ci rodzice wyszli chyba do opery czy
gdzieś. W każdym razie wyszli z domu wieczorem. I ta dziewczynka
siedziała tak całkiem sama w tym wielkim domu.
- No i... - dopytywała się siostra.
-
No i jej się nudziło, więc postanowiła, ze obejrzy telewizje, a tam
pojawił się komunikat, żeby uciekała, bo trumna na kółkach szuka jej
województwa. Pomyślała, ze to straszny program więc usiadła do
komputera, a tam znowu pojawił się komunikat ,, trumna na kółkach szuka
twojego miasta. Stwierdziła, że to zbieg okoliczności, więc żeby o tym
nie myśleć włączyła radio. A tam ,, trumna na kółkach szuka twojej
ulicy”. Dziewczynka się przestraszyła i postanowiła się umyć i iść spać.
Wtedy na lustrze pojawił się napis ,,trumna na kółkach szuka twojego
domu”. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczynka uradowana
otworzyła je myśląc, że to rodzice wrócili wcześniej. Kiedy otworzyła
drzwi do domu wjechała trumna na kółkach, a dziewczynki nigdy już nie
widziano.
- Co się stało z tą dziewczynka - spytał Igor.
-
Nie wiem. Historia tego nie wyjaśnia. Kiedy byłem mały bardzo się bałem
tej opowieści. Nie chciałem wiedzieć co się z nią stało. Ale
prawdopodobnie zjadła ją trumna na kółkach.
- Ale dlaczego właśnie ją?
- Nie wiem. Może była niegrzeczna.
- Daj spokój. Jak dzieci są niegrzeczne to straszy się je rózgą, a nie jakąś trumną.
- To przestroga, żeby nie otwierać drzwi nieznajomym – stwierdziła Agata.
- A może przestroga, żeby nie zostawiać dzieci samych. - zasugerował Maciek.
-
To historia dla dzieci, czy dla rodziców? One i tak się dostatecznie
boją, jak się je zostawi same. Sądzę, że tak jak powiedziała Agata.
Chodzi o to, żeby nie otwierać drzwi nieznajomym - zakończył spór Igor.
-
Czekajcie. Pytanie jest, dlaczego ty dostałeś takiego esa, a nie o co
chodziło autorowi tej opowieści. Kto ją w ogóle napisał? - spytała
dziewczyna brata.
- Nie wiem, zadzwońcie pod numer z którego przyszedł esemes.
- Sprawdzaliśmy w internecie co to za numer. Wyświetliło, że trumna na kółkach.
- Naprawdę? - Maciek po raz pierwszy ukazał entuzjazm.
- Tak.
- Zadzwońcie pod ten numer.
- Szczerze mówiąc to ja się trochę boje.
- Ja też - zgodził się Igor. - Chociaż wiem, że to jakieś bzdury i wiem, że to irracjonalne, ale się boje.
- Może ty zadzwoń- zaproponowała Agata.
- Nie - odpowiedział krótko choć stanowczo Maciek.
- Może znajdziemy kogoś, kto mógłby zadzwonić i powiedzieć kto odebrał.
- Sąsiad – rzucił małomówny brat Agaty.
- Twój sąsiad zadzwoni jeśli go o to poprosimy? – zdziwił się Igor.
- Tak.
-
To jednak zły pomysł – zaoponowała Agata. - Po co mamy wtajemniczać w
to kolejną osobę. Sprawa i tak jest dość dziwna. Najdziwniejsze jest to,
że to wygląda tak jakby to była jakaś legalna organizacja.
- Zatem sprawdźmy co to za organizacja - zaproponował jej chłopak.
W
internecie nie znaleźli nic co by ich naprowadziło na coś więcej. Tylko
nieco inne wersje historii, którą im wcześniej opowiedział Maciek.
Każda kolejna strona nakierowywała ich na blogi o tematyce
fantastycznej, gdzie ktoś zamieszczał ową historie. Nie mogli się jednak
w nich doszukać nic więcej, co już by wiedzieli.
Sfrustrowana Agata w końcu nie wytrzymała tej niepewności i zadzwoniła pod tajemniczy numer ze swojego telefonu.
Dopiero
po pięciu sygnałach w słuchawce odezwał się nieprzyjemny i mechaniczny
głos. Powiedział tylko jedno zdanie po czym się rozłączył.
- Trumna na kółkach szuka twojego faceta.
Agata zaniemówiła. Przez chwile stała jak skamieniała z szeroką otwartą buzią.
- I co? - spytał w końcu Igor.
-
To... to był straszny głos. Pozbawiony jakichkolwiek ludzkich uczuć.
Powiedział, ze szuka ciebie. Właściwie to powiedział, że trumna na
kółkach szuka twojego chłopaka.
- Wiedział, że ty zadzwonisz? Jakim cudem?
- No właśnie. Skąd mógł to wiedzieć.
- Mógł się domyślić. Głos może być przecież nagrany. Zobaczcie.
Maciek
pokazał im filmik na youtubie, na którym studenci zamawiali pizze przez
telefon za pomocą emulatora głosu. Nagrali wcześniej wszystkie możliwe
warianty odpowiedzi i kiedy telefonistka zadawała pytania o pizze,
dodatki i adres, oni klikali na odpowiedni wariant. Komputerowy głos
brzmiał tak dziwnie, że studenci nie mogli powstrzymać śmiechu.
Telefonistka prawdopodobnie również się zorientowała, że coś jest nie
tak, ale zamówienie zostało sfinalizowane.
- Widzicie jakie to łatwe – powiedział gdy obejrzeli już filmik.
-
To nie był głos komputerowy. Brzmiał zbyt naturalnie. Miałam na myśli
to, że był zimny, bez jakichkolwiek emocji. Jego właściciel jest zdolny
do wszystkiego. Czuje to.
- Oczywiście, nieomylna kobieca intuicja- sarkastycznie rzucił Igor.
Często
się o to spierali. W jakimkolwiek sporze jego logiczne argumenty nie
miały sensu, bo ona wszystko mogła odeprzeć dwoma słowami ,, kobieca
intuicja”, albo ,,czuje to” i ucinała tym wszystkie dyskusje.
- Co według tej twojej intuicji powinniśmy teraz zrobić? - zapytał.
- Nie wiem.
- To dziwne, ale cieszę się. Gdybyś wiedziała, to by mnie to zaczęło przerażać.
- Dlaczego?- zdziwiła się dziewczyna.
-
Wiedza bez żadnych podstaw, to zbyt nielogiczne, żeby mogło istnieć,
podobnie jak ta trumna. Skoro ty nie wiesz co robić, to może ta deska na
kółkach też nie istnieje.
- Rozumowanie godne faceta – prychnęła dziewczyna.
- Ale ja chyba wiem co powinniśmy zrobić - wtrącił się Maciek.
- Co!? - zapytali oboje.
-
Poruszać się. Zmienić lokum. W historii dziewczynka cały czas była w
mieszkaniu. Trumna nie miała problemów ze znalezieniem jej. Może gdyby
dziewczynka ruszyła się z domu, to pożyłaby dłużej, a może by jej nawet
jakoś uciekła.
- Brzmi sensownie - zgodziła się Agata.
- Zaraz, zaraz. Wy zachowujecie jakby ta trumna istniała naprawdę, a przecież to niemożliwe - zdenerwował się Igor.
-
Powiedz jej to, gdy ci wjedzie do mieszkania - Powiedziała dziewczyna. -
Na pewno się posłucha. Pewnie przyzna ci rację i jeszcze przeprosi za
to, że niepokoiła. Chcesz ryzykować? Ja nie mam zamiaru. Ruszamy się
stąd.
W
tym momencie ekran monitora zaczął pulsować. Zniknęło wszystko co na
nim było i pojawił się napis: TRUMNA NA KÓŁKACH SZUKA TWOJEJ DZIELNICY.
- Macie jeszcze jakieś wątpliwości? - zdenerwowała się dziewczyna. Ruszamy się stąd. Natychmiast!!!
Rzuciła się pędem ku drzwiom mieszkania. Mężczyźni ruszyli za nią.
- Dokąd idziemy? - spytał Maciek.
- Nie wiem, na początek zmieniamy dzielnice. Do samochodu.
Było
ciepło jak przystało na połowę czerwca. Agata pomyślała, że
przynajmniej nie muszą zabierać ze sobą ciepłych ubrań. Zawsze starała
się widzieć pozytywne strony każdej sytuacji.
- Czyjego samochodu – zapytał Maciek.
- Twojego? Mniejsze prawdopodobieństwo, że jest obserwowany.
- Przecież to nie ma znaczenia, to jakaś paranormalna siła, i tak wie gdzie jesteśmy.
- Masz pewność. Myślę, że warto zaryzykować?W każdym razie nic nie tracimy.
- Ja mogę stracić samochód – odrzekł Maciek.
Gdy
zeszli na parking zastali pojazd Maćka niezdatny do podróży. Wszystkie
opony zniknęły, a na przedniej szybie widniał czerwony napis: TRUMNA NA
KÓŁKACH SZUKA TWOJEJ ULICY.
To
podcięło im skrzydła. Mieli do czynienia z wrogiem, który znał ich
następny ruch, który zbliżał się powoli, lecz nieubłaganie. I co gorsze
nie wiedzieli dlaczego.
- To co robimy? - spytał w końcu Igor.
- Idziemy na piechtę. Nie możemy stać w miejscu. - odpowiedziała dziewczyna.
- Dokąd?
- Dokądkolwiek. Przed siebie. Może po drodze coś wymyślimy.
Przeszli szybkim krokiem na drugą stronę ulicy, było tam wejście w bramę na podwórko wychodzące z drugiej strony na miasto.
Agata, która szła pierwsza stanęła raptownie i kazała reszcie się cofnąć.
- Co się stało? - zapytali.
- Cii. Spójrzcie.
W
głębi podwórza jakieś 60 metrów dalej stało coś podłużnego. Coś, na
pierwszy rzut oka wygadało jak kloc drewna z czterema kołami terenowymi.
Po bliższym przyjrzeniu się można było jednak dojrzeć, że była to
trumna. Miała ogromne cztery koła trochę jak u Monster Trucka.
- Zablokowała przejście, ale nie rusza się – szepnęła dziewczyna.
- Myślicie, że nas widzi? - dopytywał się Maciek.
- Nie wiem nawet, czy to żyje.
- Ja cię kręcę, nikt nam w to nie uwierzy.
- Jeśli przeżyjemy – dodał Igor. - Chodźmy stąd, póki to coś nie zacznie nas gonić.
Wycofali
się ostrożnie, kiedy wyszli już na ulice, pobiegli ile sił w nogach
przed siebie. Maciek pierwszy dostał zadyszki, odbiegli już spory
kawałek drogi i czuli się na tyle bezpiecznie, że przystanęli dla
zaczerpnięcia tchu.
- Czy my zginiemy? - zapytał Igor.
- Nie. Zobaczysz, ze jeszcze zatańczysz ze mną na moim ślubie... Jako mój mąż - dodała.
Nic
nie odpowiedział. W duchu cieszył się, że jego dziewczyna ma tą
pewność, której mu brakowało. Z drugiej strony nie chciał się żenić.
-
Spójrzmy na to z innej strony – odezwał się po chwili ciszy. – Co może
nas najgorszego spotkać? Śmierć. Czy to takie straszne? Nie będzie nas i
tyle. Jeśli jest życie po życie to zwiedzimy nowe miejsca. Zawsze
chciałaś podróżować, prawda? Podróż po zaświatach. To jest dopiero
przeżycie. A jeśli już zginiemy, to trumnę mamy już na miejscu. To
zmniejszy koszty pogrzebu. I pewnie nie trzeba będzie zamawiać miejsca
na cmentarzu. Pogrzeby są teraz takie drogie.
Dziewczyna nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.
- Co ty gadasz?
- Zawsze powtarzasz, że trzeba patrzeć pozytywnie. Właśnie to robię, patrzę pozytywnie.
- Wiesz, że cię kocham.
- Wiesz, że twój brat słucha.
- Wiesz, że nie mam z tym problemu. I obiecaj mi, że jak z tego wyjdziemy to się hajtniemy.
- A jak nie wyjdziemy, to się nie hajtniemy. Czyli obiecujesz mi, że na tamtym świecie nie będziesz naciskać.
- Nie wiem co będzie na tamtym świecie.
- Ja też nie wiem. Nawet nie chce wiedzieć, przynajmniej jeszcze nie teraz.
Dziewczyna bez słowa skinęła głową.
W
tym momencie rozległo się głośne piknięcie, wszyscy podskoczyli ze
strachu. Był to sygnał, że do Igora przyszedł kolejny esemes, on jednak
nie sprawdził telefonu, żeby zobaczyć od kogo.
- Boje się sprawdzić – powiedział. - To pewnie znowu od tego dziwactwa.
- Myślisz, że będzie tam napisane, że trumna na kółkach szuka twojego schronienia.
- Tak. Tak właśnie myślę. Nie chcę się stresować.
- Chowasz głowę w piasek.
- Nieprawda. Ja po prostu nie chce spojrzeć prawdzie w oczy - oburzył się mężczyzna.
Maciek bez słowa przyglądał się ich rozmowie.
- Chyba pierwszy raz widzę, że się czegoś boisz. Warto było przeżyć to wszystko, żeby to zobaczyć.
- Nie pomagasz. Stresujesz mnie jeszcze bardziej.
- I się jeszcze na dodatek czerwienisz.
-
Czy tylko ja się stresuje? Ludzie, czy wy macie nerwy ze stali. Tam
była jeżdżąca trumna, która wysyła mi esemesy z pogróżkami.
Agata nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
- Przepraszam. To brzmi tak absurdalnie. Pokaż tego esemesa, ja przeczytam.
Igor niechętnie oddal jej komórkę.
Dziewczyna
spojrzała na treść. Jej twarz nie wyrażała nic. Igor nie potrafił
odgadnąć jakie wrażenie wywarła na niej treść wiadomości.
- Kto? - zapytał.
- Trumna.
- Co pisze? - nerwowo przełknął ślinę.
- Myślę, że powinieneś sam to zobaczyć – oddała mu telefon.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – przeczytał. - Co to ma znaczyć?
- Żart urodzinowy. Ktoś ci zrobił kawał.
- Kawał! A numer telefonu w internecie, a zniszczony samochód, a trumna na podwórzu.
-
Robota hakera, pomoc mechanika samochodowego i kolesia z zakładu
pogrzebowego. Trochę pracy zespołowej. I ja i Maciek i jeszcze kilka
innych osób. Wszystko staranie zaplanowaliśmy. Taka mała intryga.
Byliśmy ciekawi czy uwierzysz. Wszystkiego najlepszego ,Ptysiu.