TENTEGO

TENTEGO

środa, 14 grudnia 2011

Święta w Akyrfie ( odc. 3)

Rozdział 2

Od tamtego wydarzenia minęło kilka dni, w Akyrfie zaszło delikatnie mówiąc sporo zmian. Zmieniła się nie do poznania. Wcześniej panowały tu upały, teraz nastały mrozy. Z nieba spadł śnieg, w kraju gdzie nikt nigdy o czymś takim nie słyszał. Gdzieniegdzie jakiś podróżnik opowiadał, że za wielką wodą są kraje gdzie ziemia pokryta jest białym, zimnym puchem który jest nieprzyjemny w dotyku ale nikt w te brednie nie wierzył. Nagle ten puch stał się faktem. Mieszkańcy Akyrfy nie wiedzieli jak sobie z tym faktem poradzić. Wszelkie trawy skryły się pod śniegowymi zaspami, drzewa uginały się od ciężaru śnieżnych czap.
Zwierzęta, które miały lekkie futro przystosowane do gorąca nagle stanęły przed faktem, że ich sierść nie chroni ich przed mrozem. Musiały radzić sobie inaczej, zaczeły nosić futra innych zwierząt i nauczyły się chodzić w butach, produkcie dotychczas tu nieznanym.
Przybyli tu handlarze z północy przywożąc ze sobą takie produkty jak futra, ubrania, buty, napoje rozgrzewające, czapki Świętego Mikołaja, choinki, bombki, światełka na choinkę itd. Zapanowała świąteczna gorączka. W wioskach pojawiali się wędrowni mówcy, głoszący idee świąt i namawiający do rodzinnego ich spędzenia oraz kupienia różnych gadżetów z nimi związanych.
Wszystkich ogarniała radość zakupów i świątecznych przygotowań pomimo tego, że jeszcze miesiąc temu było to zjawisko tu nieznane.
Mieszkańcy Akyrfy tłumnie udawali się na stragany, teraz stała się to jedna z form spędzania wolnego czasu.
Pewnego razu na taki bazar udał się Gerard. Miał na sobie futro niedźwiedzia i czapkę Świętego Mikołaja, nagle w tłumie przechodniów wypatrzył Teda. Podszedł do niego. Przed sępem był rozłożony koc, na którym leżały poukładane widokówki z wizerunkami różnych symboli kojarzonymi ze świętami; choinką, bombkami, Mikołajem, prezentami, reniferami itp.
- Handluję tym. – powiedział ptak w odpowiedzi na pytające spojrzenie geparda. - A ty co tu robisz?
- Szukam choinki, ale nawet za bardzo nie wiem jak to wygląda.
- O tak – sęp wskazał na jedną z widokówek z wizerunkiem drzewka.
- Powiedzieli mi, że na święta trzeba mieć choinkę, bez tego nie ma świąt.
- Tak mówią, ale według mnie nie chodzi o samą choinkę. Myślę, że chodzi po prostu o to, żeby ubrać jakieś drzewo w te świecidełka i bombki. Wystarczy, że zaopatrzysz się w same ozdoby i ubierzesz w nie jakąś akacje, i będzie dobrze.
- Świetny pomysł, to bardziej praktyczne. W ten sposób nie będę musiał targać tego zielska ze sobą, tylko same bombki. Teraz muszę jeszcze znaleźć jakąś rodzinę.
- Rodzinę? - zdziwił się sęp.
- Tak, rodzinę. Cale życie byłem sam, było mi dobrze i nie wiedziałem, że rodzina może mi być do czegoś potrzebna. Teraz idą święta i trzeba mieć rodzinę, żeby jej dawać prezenty, żreć z nią i śpiewać jakieś kolędy. To podobno straszny obciach jak się nie ma rodziny na święta. Mam tydzień, żeby jakąś znaleźć.
- Jesteś przecież samotnikiem. Po co ci rodzina, co zrobisz jak tę święta się skończą?
- Nie wiem, może ją zostawię i pójdę sobie swoją drogą, a może ją zjem. A kto wie, może spodoba mi się życie rodzinnę i trochą ją potrzymam.
- Może moje podejście jest staroświeckie, ale rodzina to nie zabawka. Nie porzuca się jej gdy się znudzi albo przestaje być modna, to się nazywa odpowiedzialność.
Gepard przyglądał się sępowi mniej więcej tak jak psychiatra patrzy na swojego pacjenta, który okazał się beznadziejnym przypadkiem.
- Od co? - zapytał w końcu.
- Odpowiedzialność. W tym przypadku oznacza to, ze się o nią troszczysz?
- A po co?
- No bo, no bo... tak trzeba.
- Kto tak twierdzi?
- Eee … Dobra nieważne. Słuchaj te całe święta spowodowały, że dostaliśmy świra. Zobacz ty myślisz o założeniu rodzinny, choć tak naprawdę nie masz takiej potrzeby, a ja handluje jakimiś widokówkami. Pogoda oszalała, nosimy futra innych zwierząt a wszystko przykrywa to białe zimne coś. Co to w ogóle jest?
- Śnieg – usłyszeli z boku czyjś głos.
Spojrzeli obaj w stronę skąd dochodził i ujrzeli małego skrzata w czerwonym stroju z gęstą białą brodą.
- Kim jesteś i skąd wiesz? – spytał Gerard.
- Wygląda zupełnie jak ten grubas na widokówkach, ten Mikołaj – dodał Ted.
- To pewnie jakaś jego rodzina – skwitował gepard.
- To mój szef – odpowiedział krasnal – jestem skrzatem Mikołaja. Wiem, że to śnieg, ale nie mogę wam o ty powiedzieć, bo stracę robotę.
- Przecież już powiedziałeś – zdziwił się Ted. – Co jeszcze wiesz o tych świętach.
- Słuchajcie ja wam nic nie mogę powiedzieć, boję się o posadę. Zapytajcie o to Panią Babę.
Ted nerwowo przełknął ślinę.
- Jesteś pewien, że ją? - zapytał.
- A kto to jest ta Pani Baba?
- To straszna wiedźma, która mieszka w domu z pierników i pożera dzieci.
- To chyba Baba Jaga – zauważył Gerard.
- Uff, masz racje. Kim w takim razie jest ta Pani Baba? - spytał skrzata.
- To straszna wiedźma , która mieszka w domu z kapusty i pożera brokuły, ale jest bardzo mądra i zna odpowiedzi na wasze pytania.
- Widzę pewne podobieństwa do tej Baby Jagi – zaniepokoił się Ted.
- To pewnie jakaś jej rodzina – zauważył Gerard,
- Idźcie na górę Kolomandzaro, tam znajdziecie jej chatę. Ona wam wszystko wyjaśni. Nie mówcie tylko, że to ja was przysłałem.
- Dziękujemy. Słuchaj, a skąd ty w ogóle o niej wiesz i co tu robisz?
- Jestem szpiegiem Świętego Mikołaja i pilnuje czy święta przebiegają tak jak trzeba, ale nie mogę wam o tym powiedzieć, bo to ściśle tajne.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz