TENTEGO

TENTEGO

czwartek, 1 grudnia 2011

Felek menelek i kartofelek


- Piwko, noch jedno bier - powiedział Felek do barmanki. Ostatnio spotkało go szczęście. Znalazł 200 złotych i poszedł świętować. Zdał sobie właśnie sprawę, że zamienia ostatnie pieniądze na browara, ale ,,raz się przecież żyje i trzeba z tego korzystać”. To była jego maksyma. Dlatego też jak tylko udało mu się posiadać jakieś pieniądze, bardzo szybko uświadamiał sobie, że w następnej chwili już ich nie ma, za to na następny dzień ma strasznego kaca. Zresztą przywyknął do tego. ,,Dzień bez kaca to dzień stracony” to było jego drugie motto. Zatem starał się aby nie stracić niepotrzebnie żadnego dnia.

- Nie przyjmujemy już więcej zamówień, przykro mi - odpowiedziała barmanka.
- Eee? Ty wiesz kim ja jestem? – mruknął i nie czekając na odpowiedz ciągnął dalej – Zresztą skąd masz wiedzieć, jesteś tu nowa, więc ci powiem. Ja jestem Felek!!! Kiedy ja się rodziłem, ciebie jeszcze nawet nie było na świecie! Kiedy byłem w zawodówce, ciebie nie było na świecie! Kiedy byłem w wojsku, ciebie nie było na świecie! A ty kurwa co?! Z czym do ludzi. Nalewa piwo i myśli, że wszystko jej wolno!
Barmanka stała milcząco w oszołomieniu. Spodziewała się problemów z pijanym klientem, ale jego gwałtowna reakcja i słowotok kompletnie ją zaskoczyła.
- Ale nie mogę mieć do ciebie pretensji wszak sama już widzisz, że jesteś niższa formą życia i nie możesz się ze mną równać. – mówił dalej tym razem spokojniej – Ja mam tu komórę i furę na zewnątrz, a kiedyś miałem pole. I na tym polu rosły kartofle. A kartofle jak nie wiesz to takie ziemniaki. Ziemniaki; to to co wpierdalasz na obiad. Moja córka tez wpierdalała. A potem to wypierdalała z siebie. Była anorektyczką. I z tych ziemniaków robiło się bimber. Miałem fabrykę bimbru w domu, mogłem pić kiedy chciałem, ale było mi mało. Chciałem pic i żyć z tego. Zarabiać szmal kiedy pije i wydawać ten szmal na najlepsze wódy, browary, wina, rumy spirytusy i inne alkohole. Ale przyjechały psy i cały bimber diabli wzięli. Sąsiad nakablował, zazdrościł kutas jebany. Kiedyś miał plagę krętów. Kretowisko obok kretowiska normalnie, jego podwórko było zakretowane. Usłyszałem hałasy, a miałem słuch wyczulony, bo kac wyczula. Wiec wybiegam na dwór i patrzę co się dzieje. I widzę jak sąsiad lata po podwórku od kopca do kopca ze spluwą i strzela w każdy. ,, Co robisz?” spytałem. ,,Poluje na krety” odpowiedział. Wiec zadzwoniłem po policje, bo hałasu nie zniosę. Warto było zobaczyć jego minę jak podjeżdża radiowóz a on napiepsza w kopiec. Przestraszył się chłopak i zaczął napiepszać w policje, oni odpowiedzieli ogniem. Żona mnie zostawiła. Masz pojecie? Zostawić takiego faceta jak ja. Odeszła z ta mała anorektyczką. Ale nie szkodzi, bo wtedy sobie uświadomiłem, że jestem skazany na zajebistość. Jak znalazłem kartofla leżącego na ziemi, to go zjadłem, smaczny był, ale wolałem bimber. Poszedłem wiec na pole, nazbierałem ziemniaków. Zaniosłem do domu i poustawiałem ziemniaki na półeczkach. Prowadziłem z nimi rozmowy. Rozmawialiśmy o wszystkim. O życiu, o polityce, pogodzie, piciu. Byłem szczęśliwy, wreszcie miałem normalnych partnerów do rozmowy. Tylko one mnie rozumiały. Ale pojawił się problem, bo miałem coraz więcej przyjaciół, ale skończył mi się bimber. A nie mogłem przecież moich przyjaciół przerobić na bimber. Musiałem znaleźć rozwiązanie. Niedługo potem okazało się, że umarła ciocia z Kobyłki i zostawiła mi spadek. Mogłem sprzedać spadek i kupić alkohol. Bobek, mój ulubiony kartofel, podsunął mi pomysł aby spadek sprzedać i kupić lokal z alkoholem. Mogłem teraz pić ile chce, we własnym lokalu ile chce. Ja piłem, a moi pracownicy dbali, żeby alkoholu nie zabrakło i aby pub zarabiał. A ja piłem i piłem i piłem i piłem. A wiec daj mi piwa, koteczku.
 - Nie ma już, zamykamy, proszę opuścić lokal - powiedziała barmanka. Chciała się pozbyć go jak najszybciej. Bała się go, nie mówił jak zwykły pijak. Ten facet był najwyraźniej nienormalny. I nagle ten facet wybuchnął.
- Bandyci!!! Złodzieje!!! Zniszczę cię! Pożałujesz, że się urodziłaś! Nie zrobisz kariery w tym mieście! Już nie żyjesz - po czym odwrócił się i wyszedł z pubu. Wyciągnął telefon, wykręcił numer i zadzwonił.
- Jerzy, ta nowa barmanka, tak ta blondynka. Siksa, źle pracuje, nie chciała mnie obsłużyć, wywal ją, nie chce jej więcej widzieć.
- Tak jest, szefie – odpowiedział głos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz