TENTEGO

TENTEGO

czwartek, 22 grudnia 2011

Święta w Akyrfie ( odc. 5)

Rozdział 4

Ted szybował wysoko lustrując pokrytą śniegiem sawannę. Pamiętał, że widział gdzieś lwy pożerające bawoła, liczył że zostanie tam jeszcze trochę mięsa, które zamierzał przeznaczyć dla czarownicy z góry Kolomandzaro. Co prawda wiedział, że padlina nie każdemu smakuje, ale miał nadzieje, że w tym przypadku nie będzie miało to większego znaczenia; Pani Baba nigdy wcześniej nie jadła mięsa. Niebawem zobaczył ową padlinę, leżał przy niej stary szakal. Sęp zaczął powoli zataczać koła zniżając swój lot, aż wylądował obok szakala.
Szakalami w zasadzie każdy pogardzał, zagrożenie mogły stanowić jedynie w większej grupie, ale nawet wtedy nie traktowano ich poważnie. Samotnego osobnika nikt się nie bał, tym bardziej starego.
- Ehem - zaczął Ted – to miejsce jest wolne?
- Owszem.
Dopiero teraz zauważył, że coś tu nie jest tak jak powinno. Bez wątpienia widział tego samotnego bawoła wcześniej jak otaczało je stado głodnych lwów, tymczasem mięso było zjedzone ledwie w połowie, a w pobliżu nie było ani jednego lwa, ani innych amatorów padliny jak hieny, szakale, sępy. Na sawannie wieść o tym, że ktoś coś upolował rozchodziła się lotem błyskawicy, tym bardziej jak ofiarą padł bawół. Nie zdarzało się to często, bawoły żyły w stadach i zaciekle się broniły. Nawet samotny nie był łatwym łupem. Kiedy już coś takiego się stało, nigdy nie trzeba było długo czekać, za pojawią się inni zainteresowani resztkami z pańskiego stołu. Ten bawół był upolowany już jakiś czas temu, a tu nie było nikogo, tylko ten stary szakal, który na dodatek w ogóle się nie spieszył z jedzeniem, tylko leżał spokojnie obok. To też było dziwne.
- To bym się przyłączył – odpowiedział sęp i zanurzył głowę w rozprutych wnętrznościach gnu.
- Co się stało ze stadem lwów, które upolowało tą antylopę – zapytał wyjmując zakrwiawioną głowę z brzucha padliny.
- Uciekło, kiedy się pojawiłem.
Sęp omal nie zakrztusił się kawałkiem mięsa.
- Chcesz powiedzieć, że uciekło... przed tobą?
- Owszem.
- Wciskasz mi kit, stado lwów nie ucieka przed samotnym szakalem, na dodatek w takim wieku...no...przed szesnastką.
- Tak, ale mnie się boją.
- Dlaczego?
- Bo groźny jestem.
Sęp spojrzał na wychudzone ciało, siwy pysk w którym wyraźnie zauważył brak kilku zębów.
Tak, takiej facjaty można się przestraszyć, pomyślał.
- Dlaczego? - zapytał.
- Wszyscy przede mną uciekają gdzie tylko się pojawię.
- A co trzeba zrobić żeby budzić takie przerażenie? Też bym chciał, żeby darzono mnie taki szacunkiem.
- Trzeba rozpuścić plotkę, że jest się zakaźnie chorym. Ja powiedziałem, że mam HIV, żółtaczkę, malarie, grypę, nosówkę, wściekliznę, cholerę i katar. Wtedy boją się zbliżyć, w najgorszym razie można im napluć do mięsa, wtedy nawet jak cie przegonią, to i tak już potem nie będą jeść.
- A naprawdę jesteś chory? - spytał Ted, któremu dziwnym trafem mięso nagle przestało smakować.
- Skąd, jestem już stary, to moja metoda polowania, tylko proszę, nie zdradź mnie.
- Jasne, możesz być spokojny. Nie lubię lwów, zawsze zjadają najlepsze kąski.
- Ciesze się, częstuj się zatem.
- Potrzebuje tylko trochę, i wezmę kawałek na drogę. Reszta jest twoja.
Mówiąc to posilił się. Kiedy skończył wyrwał spory kawał mięsa z uda, chwycił go w szpony i odleciał w stronę Kolomandzaro.
- Bywaj! - krzyknął szakalowi na pożegnanie.
Szakal tylko kiwnął głową.
Tymczasem w kapuście Pani Baby krowa kontynuowała swoje wynurzenia.
- Myślisz, że twój kumpel przyniesie wołowinę, a może jakiegoś skrzata albo małpę. Słyszałam, ze mięso małp smakuje dziwnie, bardzo lubię dziwne smaki. Zaraz, wołowina to mięso wołu? A fu, nie wzięłabym tego do ust, to byłby kanibalizm!
- Na pewno nie będzie to bawół, bardzo trudno zdobyć jego mięso – odparł gepard.
- Bardzo mnie to cieszy, to tylko udowadnia tezę, że my krowate jesteśmy najdoskonalszym dziełem stwórcy. Nie jadłeś nigdy krowy? - Pani Baba spojrzała uważnie gepardowi w oczy.
- Nie śmiałbym. Słyszałem, że można od tego oszaleć – odparł ten pokornie.
- To dobrze, nie wolno jeść wołowiny. Pamiętaj! Ale jadłeś kiedyś mięso?
- Tak.
- Jak było? Opowiadaj.
- Ee, no wziąłem kawałek do pyska i połknąłem.
- Niesamowite, jak to smakowało?
- Było bardzo smaczne.
- A miałeś potem wyrzutu sumienia? - zapytała Pani Baba z nieskrywaną fascynacją.
- Nie, dlaczego?
- Sprawiło ci to przyjemność. To co przyjemne jest na ogól złe, zakazane i takie podniecające.
- Ale to było tylko jedzenie, nic takiego.
- Głodny chce być syty, a syty głodnego nie zrozumie – odpowiedziała filozoficznie krowa.
- A kto zrozumie sytego?
- Inny syty. To niesamowite nigdy nie gościłam w swojej kapuście kogoś takiego jak ty, to znaczy kogoś kto...
Nie skończyła, gdyż w tym momencie liście kapusty się rozsunęły z odgłosem przypominającym mlaśniecie, tworząc dziurę przez którą było widać niebo. Przez otwór ten wleciał Ted trzymając w szponach kawałek mięsa. Przeleciał nad stołem upuszczając na niego zdobycz i wylądował obok Gerarda.
- Wróciłem – oznajmił, takim tonem jakby oczekiwał pochwały.
- W samą porę – szepnął gepard.
- Krowa podeszła do stołu uważnie przyglądając się leżącemu na nim mięsu.
- Nie wygląda zbyt apetycznie – stwierdziła – Co to za mięso?

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz