Powiedziano mi, ze
drzwi są zamknięte do rana, a do tego czasu mam zamknąć ryja, nie
smucić, dobrze się bawić, bo jest zajebista muzyka i nie ma
gadania, i że mam sobie kupić drinka.
Fakt, muzyka była
zajebista – punk rock,. którego osobiście nie znoszę, bo za
bardzo drą ryja.
Co miałem robić.
Poszedłem do baru. Sushina zasugerowała mi wcześniej, żeby już
więcej nie pić, więc wziąłem się na sposób. Zamówiłem kakao;
duże, z pianką. Takie jakie robiła mi babcia.
Kogut wpierw
spojrzała na mnie jak na wariata, potem pokręciła głową, po czym
przyniosła zamówienie i już szykowała się, żeby dolać tam
wódki, ale zasłoniłem kufel ręką. Pierwsza zasada; zawsze pilnuj
swojego kieliszka, nigdy nie wiadomo co mogą ci tam dosypać. Swoją
drogą to było orginalne, żeby podawać kakao w kuflu, dziwna
sprawa, ze w ogóle to mieli. Kogut powiedziała, że to chwyt
marketingowy, żeby zachęcać klientów do kupowania alkoholu.
Ciekawe, ze nie wpadli na pomysł, że można sprzedawać tylko
alkohol.
Minąłem grupkę
przy barze, gdzie jeden facet zwrócił moją uwagę. Stał
nieruchomo jak manekin, trzymając kufel na wysokości piersi, z jego
ust wystawała słomka, która stanowiła łącznik pomiędzy nim, a
piwem. Kiedy inni żywo gestykulowali on pozostawał w bezruchu.
Było już dobrze po
22 więc postanowiłem się udać na striptiz. Nie miałem ochoty się
już stykać z Krzysiem, który uważał się za wampira, był dość
niesympatyczny, a poza tym rozmowa z nim zajmowała stanowczo za dużo
czasu.
Ciekawiło mnie co
on takiego zrobił, że ten ksiądz mu uwierzył. To pewnie dla
świętego spokoju tylko udawał, że wierzy. W chrześcijaństwie
wiara w takie rzeczy jest przecież zabroniona, a już na pewno nie
wolno jej praktykować. Z drugiej jednak strony w tym klubie barmanka
kazała do siebie mówić Kogut. jakiś żul Wielbłąd jarał się
innymi pijaczkami o kretyńskich ksywach, faceci wrzucali 200 złotych
do klozetu, dwa trupy nie przeżyły, będąca w świetniej formie
Sushina była martwa od piątku, a o 12 w nocy duchy śpiewały o
Legii. Co w tym dziwnego, że szef, który nie lubi trzeźwych i gada
o smaku Ketaminy uważa się za wampira, a właściwie Wawampira?
W trzeciej sali
striptizerki w najlepsze rozgrzały już publiczność do
czerwoności, za wyjątkiem pewnego młodzieńca. który siedział
samotnie przy stoliku nie zwracając uwagi na to się dzieje naokoło.
Młodzian miał na
sobie różowy t-shirt z niebieskim słoniem, różowe spodenki i
buty pomalowane w fantazyjne wzory, a na głowie wysokiego na około
pól metra, postawionego żelem irokeza. Prawdopodobnie musiał się
schylać gdy przekraczał próg.
Jego uwaga skupiona
była na stole, po którym coś bazgrał markerem, na stole leżał
blok rysunkowy wypełniony już w całości jakimiś dziwadłami z
wielkimi oczami. Spytałem czy mogę się dosiąść.
- Noo –
odpowiedział nie przerywając swojego zajęcia.
Dosiadłem się i
spytałem co robi. Dopiero teraz młodzian przerwał na moment i
spojrzał na mnie.
- Sowę? - W tym
jednym wyrazie, jak się potem okazało, zawierała się zarówno
odpowiedź na moje pytanie, jak i jego zapytanie czy sobie takową
życzę.
- Słucham?
Młodzian bez słowa
podał mi kartkę papieru, na której było niedbale napisane kredkami.
RóżowyRobiSowy
Sowę
zrobię:
-
na zamówienie, zlecenie, a nawet dekoracje
- na każdym rodzaju
nawierzchni
-
w
każdym kolorze, pod
warunkiem, że jest różowy!!! ale mogą być też inne
warunkiem, że jest różowy!!! ale mogą być też inne
Sowę
sprzedam
-
namalowaną
przeze
mnie!!!
PROMOCJA!
-
dwie sowy i trzecia w cenie trzech
Super
promocja!!
-
do każdej sowy daje autograf
(
mój własny)
Różowy zaprasza
na SOWY
Rozstawienie na kartce było koszmarne i raczej odrzucało, niz zachecało, ale za to miało fajne kolorki.
A
więc to był ten słynny Różowy, co robi sowy. Widziałem jego
wrzuty na szyldach sklepów, na. murach czy też na ścianach
przeznaczpnych na grafiti. Była to zazwyczaj sowa, albo ,,
RóżowyRobiSowy", ,,RRS ", lub też napis na pustej
przetrzeni: TU BĘDZIE SOWA RÓŻOWEGO. NIE RUSZAĆ!!. Facet
zaklepywał sobie teren, wygryzając konkurencje, której właściwie
nie miał. Nikt inny nie malował sów na taka skale.. To znaczy to,
co on malował, to podobno były te ptaki, ale tylko on był o tym
przekonany. Z reguły inni widzieli w tym zupełnie coś innego, co
bardzo denerwowało artystę. Do klasyku należała już opowieść,
jak to Różówy zagrał na jednym kocercie z Hujas w Cipas. Zespól
generalnie śpiewał piosenki o miłośći, a idea polagała na tym,
że Pan koloru świni( tak nazywal sie profil Różowego na
facebooku) malowal w tym czasie na ścianie to, co zespól śpiewał.
Przy czym on uważał, że zespół śpiewa o sowach. Nie było to
pozbawione sensu gdyż muzycy nagrali utwór specjalnie na to okazje
– Sowy się kochają. Nie wyszło to jednak tak jak powinno,
ponieważ malarz tak sie schlał z zepołem przed koncertem, że nie
był wstanie utrzymac pędzla, a zespól zapomniał słów piosenek,
wiec wyszła jedna wielka improwizacja. Publicznośc jednak i tak
była zadowolona. Lider zespołu – Doktor Giry słynał z tego, że
w każdym zespole, z którym występował, picie przed koncertem i
rausz na scenie było na porządku dziennym. Występował łącznie w
podajże w 99 zespołach, więc właściwie cały rok był w trasie
w którymś z nich. Między koncertami dorabiał jako barman, więc
alkoholu nigdy nie brakło. Z reguły brali w trase 3 cięzarówki;
jedna ze sprzetem muzycznym i dwie ze skrzynkami browarów.
Po
tamtym koncercie Rózowy dostał propozycje zrobienia okładki dla
zespołu ,, Parówa", ale uznał, ze to przerasta jego
kompetncje, Według niego narysowanie parówki było zbyt trudne.
Dowiedziałem
sie o Panu koloru świni kiedy sciagałem film z neta pt: ,,Planeta
Cipuszka", okazało sie, ze to był filmik pokazujacy jak Różowy
maluje Sowe w nocy przed posterunkiem policji. Po filmie był link do
jego facebooka, gdzie pieczołowicie opisywał co u niego się
dzieje.
Mówiąc
krótko – to był pojeb. Jak większość w tym pubie.
Nagle zauważyłem,
że do kakao wpadają mi jakieś krople z sufitu. Nadstawiłem palec,
po czym posmakowałem tego co spadło. Spirytus. Spojrzałem w górę
i zobaczyłem Koguta, która siedziała na jakiejś grzędzie 3 metry
nade mną. W ręku miała strzykawkę ze spirytusem, z której
spuszczała krople do mojego kufla. Zerwałem się na równe nogi
-Co robisz?! Jak tam
wlazłaś?! - Krzyknąłem.
- Nie zamówiłeś
alkoholu. Jako barmani mamy obowiązek dolewać go klientom, którzy
go nie piją. Nad całym pubem pod sufitem są porozmieszczane te
bale. Przesuwamy się an nich nad klienta i stąd mu dolewamy. To
jest nasz system na abstynentów.
- A jak stąd
zejdziesz? - Bądź co bądź była dość wysoko.
- Chwileczkę –
wyjęła krótkofalówkę. - Kogut do Dużej, Kogut do Dużej. Jestem
na C4. Zdejmij mnie.
Po chwili ze
powierzchnia mojego kakaa zaczyna drzeć jak woda w filmie Jurassic
Park, kiedy zjawiał się Tyranozaur. Z piwem Różowego działo się
to samo. Po chwili poczuliśmy rytmiczne wstrząsy ziemi, z każdą
chwilą coraz wyraźniejsze. Coś się zbliżało, i to coś dużego.
To coś to była Buka z Muminków.
Tak przynajmniej
pomyślałem na pierwszy rzut oka, bo to była kobieta, to chyba była
kobieta, ale bardziej przypominała mi Bukę. Miała na sobie
fioletowa koszulkę z jej twarzą, a ponieważ była ona jakieś dwa
metry nad ziemia, myślałem,że to prawdziwa głowa. Twarz jej był
jednak dalsze pół metra wyżej. Ta kobieta była ogromna i tłusta.
Wyglądała jak trzymetrowy worek na kartofle w stroju buki.
Ten widok
zainspirował mnie do prawdziwej twórczości.
Podeszła do nas
lokomotywa.
Ciężka ogromna i
pot z niej spływa-
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie i dyszy
i dmucha
A fetor z
rozpasionego jej pyska mi chucha
gdzie tylko spojrzę,
to tłuszcz się wylewa,
a jeśli kichnie to
będzie ulewa,
Jest tak wielka, ze
ledwo mieści się w drzwi
nikt z obecnych
jdnak jej nie drwi,
Lecz choćby
przyszło tysiąc atletów,
i każdy zjadłby
tysiąc kotletów,
i każdy nie wiem
jak się natężał
to by jej nie ruszył
- taki to ciężar
Wichura z jej płuc
te stoły rozniesie,
nic tu nie pomogą
żadni kolesie.
I stoi już obok,
pozdrawia mnie gestem
Wyciąga rękę,
mówi – Duża jestem
Żarła dużo bo tak
się roztyła,
muszę to przyznać
– mała nie była
i patrzy tak na
mnie, a w gardle ja ssie
i mówi basowo –
napiłabym się
I drepce nerwowo,
obcasami stuka,
nastawwia karku i
bierze Koguta
A ta lekko, zwinie
niczym linoskoczek
Siada jej na barana,
wpierw robiąc kroczek
Najpierw powoli jak
żółw ociężale,
Ruszyła z kogutem
na karku ospale
Szarpnęła swe nogi
i dźwiga z mozołem
koguta - kobietę,
co mle jej jęzorem
do biegu pośpiesza
ją, by gnąc coraz prędzej
prędkości,
prędkości, prędkości chce więcej
A dokąd, a dokąd,
a dokąd tak gna
Do baru. do baru, co
sił ile się da
A na co, a na co, a
na co ten ruch?
Bo suszy, bo suszy
bo suszy za dwóch,
To Duża, to ona, to
jej pic się chce
do piwopoju, jak
dotrzeć tam wie
By wziąć sobie
kufel i wlać tam browara,
tak bardzo, tak
bardzo, tak bardzo się stara
I biegną przez sale
tratując tam ludzi
Do baru, bo piwo,
pragnienie ostudzi,
i bierze i wlewa i
chla to jak smok,
a w okól nich już
zbiera się tłok,
a patrzą, a mówię
i tak komentują,
że barmani pracują,
a jednak się trują
i pije, i chlepce i
rośnie jej brzuch
To pragnienie
alkoholowe wprawiło to w ruch
to całą machinę
co browar sprzedaje,
pracownicy pija to
co zostaje,
zauważyłem to,a
trochę już żyje
że od piwa nie
zawsze, lecz często się tyje
No dobra nie było
to może najwyższych lotów, ale skojarzyło mi się z lokomotywą
Brzechwy. Ta Buko podobna Duża to była prawdziwa lokomotywa.
Pytającym wzrokiem
spojrzałem na Różowego.
- Duża, ochroniarz
– odpowiadał monosylabicznie.
- Słyszałem, że
wypuszcza nas dopiero rano – zagaiłem.
- Taaa, wypuszczą
nas jak Kogut zapieje.
Więc takie były tu
zwyczaje. Pub otwierali nad ranem w momencie gdy barmanka zapieje.
Może dlatego nazywała się Kogut. Swoją drogą, chciałem to
zobaczyć.
Do naszego stolika
przysiadł się wytatuowany facet w puchatej czapce z ochraniaczami
na policzki.
- Ogólne cześć.
Fajne dziewczynki, co? Różowy, wydziargaj mi na pośladzie sowę
jak siedzi w betoniarce. Hej, dziś będzie odczynianie uroków.
Kibice Legii się zmartwią, a Bóg nie lubi murzynów. I słuchaj,
chce żeby ta sowa miała ząbki. A potem zrobimy mi sesje zdjęciową.
Będę w kiblu, gdzie …
Ten typ mówił
bardzo szybko i chaotycznie. Przeskakiwał z tematu na temat. A to
opowiedział jakiś dowcip, a chwile potem jak był marynarzem i
prawie utopił się misce na kapustę. Potem z tego przeskoczył na
tematy artystyczne, a potem znowu opowiedział dowcip, by zaraz potem
nawiązać do sów Różowego, z czego przeskoczył do opowieści jak
lewitował w beczce nad wodospadem Niagara z czego płynnie nawiązał
do tematu swojej czapki, którą dostał od słynnego greckiego
filozofa w podzięce za uratowanie życia kiedy ten rozbił się
samolotem o autobus pijanych zakonnic jadących na Woodstock.
Innymi słowy od
jego paplaniny dość szybko rozbolała mnie głowa.
- Poczekaj, czym ty
się właściwe zajmujesz? - Spytałem.
Gość poczerwieniał
na twarzy, na oczach wyszły mu naczynka krwionośne i szał.
- Jak to czym! Ty
uważaj sobie! Czy ty wiesz kto ja jestem?
- No właśnie nie
wiem i dlatego pytam.
- Jakbyś wiedział,
to inaczej byś śpiewał Ja jestem Ryś, jeszcze mnie popamiętasz.
- Acha – wziąłem
komórkę, wszedłem do internetu i wpisałem w wyszukiwarce Ryś.
Pomyślałem,że jak to ktoś znany to powinno wyskoczyć jakieś
linki. To co znalazłem zacząłem czytać na głos:
,,Ryś, -gatunek
lądowego ssaka
drapieżnego z rodziny kotowatych, największy z rysi (Lynx).
Występuje w Europie i Azji. Poza kotem domowym, ryś i żbik są
jedynymi występującymi w Polsce przedstawicielami kotowatych. W
Polsce jest gatunkiem rzadkim i chronionym. ( teraz już wiem czemu
był taki ważny)
- co ty Pieprzysz –
zdenerwował się Ryś.
- Robię teraz
wystawę – przerwał nam Różowy – nie wiem jeszcze czemu będzie
poświęcona, ale to będą sowy na wrestlingu. Jaram się, jaram się
bardzo. Wczoraj Small Show bił się DC Pijakiem i DC Pijak zrobił
mu saplexa, ale przedtem zaczął napiepszać go kuflem. O tak.
Różowy wziął
swój kufel i zaczął naparzać Rysia po głowie. Ten zasłonił
się rękami i odskoczył nie pozostał mu dłużny, bo wziął
krzesło i zaczął robić to samo, Różowy odrzucił kufel zbijając
go i rzucił się na swojego przeciwnika. Zaczęli się kotłować na
podłodze. Ani Duża, ani nikt inny z ochrony, czy w ogóle
ktokolwiek nie zareagował. Wyglądało to tak jakby to na było na
porządku dziennym, właściwie nocnym.
Różowy wygiął mu
rękę pod dziwnym kątem i założył dźwignie. Ryś bezskutecznie
próbował się wyrwać, ale w końcu dał za wygraną i wolną ręką
pokazał, że się poddaje. Zwycięzca zdarł z niego koszule,
wyciągnął markera z kieszeni i zaczął mu rysować na plecach
sowę.
Zdążyłem już
zauważyć, że on rysuje te swoje sowy wszędzie gdzie się da,
czemu więc nie na plecach pokonanych rywali. Może dlatego wszczął
to bójkę, chciał sobie porysować, a przy okazji zrobić reklamę.
Ale to jeszcze nie był koniec. Pan koloru świni podniósł się i
zaczął wykonywać dziwaczny taniec w okół leżącego Rysia.
Przypominał trochę indyka podczas godów.
Zrozumiałem,że
nici z pogawędki, więc wróciłem do baru. Był przy nim ten sam
facet co wcześniej stał jak manekin. Przez ten czas ani nie ruszył
się z miejsca, ani nie zmienił pozy. Różnica była tylko taka, ze
teraz był sam i spokojnie sączył piwo przez rurkę. Był z ty
trunkiem jakby zespolony.
Kogut powiedziała,
że to Bronisław Spokojny. Stały klient, który właściwie robi tu
za dekoracje. Przychodził do knajpy noc w noc. Zawsze zamawiał piwo
i stawał w tym samym miejscu i w tej samej pozycji. Sączył je
przez słomkę, a kiedy mus ie kończyło, któryś z barmanów mu
dolewał i cały proces zaczynał się od początku. Stał tak przez
jakieś 4, 5 godzin, niekiedy do samego rana, po czym nagle ożywał,
podchodził do baru, uiszczał rachunek i wychodził. Właściwie z
nikim nie rozmawiał, przychodził, stał jak slup i chlał a potem
nawalony wracał do domu. Nie mi było o tym dyskutować, każdy ma
swój sposób na życie.
- Napijesz się z
papugą? - Usłyszałem obok siebie czyjś głos.
No tak, powinienem
już się chyba przyzwyczaić do głupich pytań.
Dla odmiany tym
razem zaczepił mnie dobrze ubrany facet przed czterdziestką, pod
krawatem i ze złotym Rolexem na ręku i złotymi sygnetami na
palcach.
- Dlaczego nie –
odpowiedziałem.
- O, dziękuje.
Wreszcie ktoś, kto nie ma klapek na oczach. Ludzie jak słyszą czym
się zajmuje, to wolą się trzymać z daleka. Jestem adwokatem,
wiesz mówią na nas papugi.
- No wiem. Myślałem,
że wręcz odwrotnie. Zawsze się przyda jakiś prawnik w rodzinnie.
A poza tym to chyba zawód, który cieszy się powszechnym
szacunkiem.
- Gdzie tam. Ludzie
nas nie lubią, bo żerujemy na ludzkim nieszczęściu. Klienci się
do nas zgłaszają w sytuacjach trudnych i często wstydliwych. Weźmy
sobie sprawę rozwodową. Klienci przelewają swoje prywatne brudy an
prawnika. A jeśli, żona mówi o sprawach intymnych przed sądem, to
my wtedy jesteśmy za to obwiniani. Jeśli bronisz mordercy i wygrasz
sprawę, to oczywiście masz szacunek w branży, ale cierpi potem
twoje sumienie. Wiesz, ze ten człowiek to potwór i nieraz sam masz
ochotę go zastrzelić, a to by było nieprofesjonalne. W sądzie
musisz go przedstawić w jak najlepszym świetle. Jaki to biedny i
pokrzywdzony przez los człowiek, który po prostu się bronił, albo
w najgorszym razie niepoczytalny. Wykorzystujesz każdą lukę prawną
jako tylko znasz, psychologie czy wręcz manipulacje. Ludzie mają
nas potem za zawodowych kłamców.
A kobiety umawiają
się ze mną i tak tylko dla pieniędzy.
- Czemu sądzisz, ze
tylko dla pieniędzy? - Ciekawa zmiana tematu swoją drogą.
- Bo gdy im mówię,
czym się zajmuje, to tylko udają, ze je to interesuje, za to bardzo
chętnie, biorą ode mnie drinki, gdy im postawie.
- Skoro sam im
proponujesz.
- Kiedy ja chce,
żeby ktoś się ze mną napił! Napijesz się z papugą? Ja
stawiam.
- No jasne.
- A kiedy już mnie
oblukają, jakie mam drogie ubranie, zegarek, wypasioną komórkę i
kart kredytowe w portfelu, to z reguły subtelnie pytają gdzie jest
moja dziewczyna.
- No i co z tego?
- Nie widzisz tego?
Ewidetnie chodzi im tylko o moją kasę.
- To dlaczego im
mówisz, ze jesteś adwokatem i ubierasz się tak, że widać, że
jesteś dziany?
- No żeby imponować
innym, i żeby laski na mnie leciały.
- A o czym z nimi
rozmawiasz?
- O samych ciekawych
rzeczach. Mojej pracy, moich samochodach, moich jachtach, moich
zarobkach i o tym co mogę jej kupić.
- Innymi słowy o
pieniądzach. I potem się dziwisz, ze lecą na twoją kasę?
- No bo lecą.
- a jak mają lecieć
na coś innego, jak im tego nie pokazujesz. Gdybyś przemilczał kim
jesteś, ile zarabiasz i ubrał się jak normalni ludzie, to może by
poleciały na coś innego.
- Gdybym się tak
ubierał to ludzie by mnie nie szanowali, a laski by na mnie leciały.
Może i mnie nie lubią, ale za to jestem ważny. A ty napijesz się
z papugą?
Nagle zamarł,
zesztywniał, bezskutecznie próbował złapać powietrze, ale
zamiast tego zaczął pluć krwią. Coś zaczęło wychodzić z jego
klatki piersiowej napierając na jego koszule. Nagle materiał pękł
i wyłoniło się z niego 5 małych zakrwawionych robaczków, które
jednak schowały się równie szybko jak się pojawiły.
Prawnik osunął się
na ziemie ukazując Wampira Krzysia, który stał za jego plecami. W
brudnym od krwi ręku trzymał serce ociekające serce. Dosłownie
wydarł mu je z piersi. Krople krwi kapały z niego na podłogę.
- Nie lu lu lubię
pa pa pa pa pa pa papapug Nie będziesz z nim pipi... pipi...
pipipiił. - Powiedział prawie beznamiętnie. Jedyne jego emocje to
wkurwienie, ze nie mógł zdania powiedzieć.
- Zbliża się 12.
Eeegzorcyzmy czas zacząć. Chce żeżebys to zozzobaczył. Chodź
do kibla, chłoptasiu.