W
toalecie czekali już Sushina, ksiądz i Różowy, który malował
coś sprayem po beżowej ścianie. Na pisuarach i muszlach
klozetowych były widoczne świeże napisy zrobione markerem: ,,Sikaj
zdrów”, ,, Różowy pozdrawia” i ,, Wejdź se” a obok adres
strony Pana Koloru Świni. Na przeciwległej ścianie była
zawieszona ogromna plazma.
- Co
co co co to ma być?! - Krzyknął Krzyś na widok malunku Różowego
na ścianach, oraz prawdopodobnie tego co pojawiło się na sprzęcie
toaletowym.
- No,
Sowa – odpowiedział tamten.
-
Przecież ci mówiłem,że to maja być magiczne znaki, kretynie. Są
konieczne do egzorcyzmów.
- No i
są.
- Co?!
Gdzie ty wi wi widzisz magiczne zzzz... znaki?
- O
tu. Jak się przyjrzysz to widać je w odbiciu oczy sowy. Zajebiste,
prawda? - Powiedział z dumą artysta.
Krzyś
tylko kiwnął głową. Widocznie nie miał sil się kłócić. Znaki
były, a że trochę mniejsze niż oczekiwał, to … Trudno.
Zauważyłem,
że obok muszli był odtwarzacz DVD podłączony do plazmy. Krzyś
uruchomił go i na ekranie pojawiła się relacja z Camp Nou. Mecz
między FC Barcelona a Realem Madryt, a z głośników wydobył się
głos Dariusza Szpakowskeigo zapowiadającego widowisko.
-
Mecz? - Spytałem. - Egzorcyzmy to oglądanie meczu?
- Tak
- wyjaśniła Sushina.
- Acha
– udałem, że wszystko rozumiem.
-
Widzisz, duchy nękające ten pub to kibole. Przy przeprowadzaniu
duchów na tamten świat ważny jest ich komfort psychiczny. Chcemy,
żeby się poczuły jak u siebie w domu. Staramy się im tu stworzyć
warunki jak najbardziej zbliżone do naturalnych, dlatego puszczamy
im mecz. Niedługo pewnie zadzwonimy policje, żeby było tu jak
najwięcej znanych im elementów.
- Ale
po co chcecie im stwarzać tu dobre warunki, przecież jak będzie im
tu dobrze to zechcą zostać, a wy przecież chcecie je wypędzić.
- Nie
mów tak. Duchy są wrażliwe. Chcemy im umożliwić przejście do
lepszego świata. Jeżeli, nie będą się tu czuły dobrze to w
ogóle, nie będą chciały rozmawiać. A tak to na pewno nie uda się
im ich namówić, żeby sobie poszły.
- A
dlaczego puszczacie im mecz ligi hiszpańskiej, a nie polskiej?
- Liga
polska jest do dupy – burknął Różowy. - Żal oglądać..
Mecz
się zaczął. Nie działo się nic, co by przypominało jakiekolwiek
egzorcyzmy, czy nawet probe podjęcia jakiegokolwiek kontaktu z
duchami. Po prostu staliśmy i gapiliśmy się jak banda
najsłynniejszych piłkarzy świata gania za piłką.
Sushina
biegła w różnych dziwnych tematach wykazywała się ogromną
ignorancją w kwestii piłki nożnej. Pytając o oczywiste rzeczy,
albo co gorsze wyrażając swój entuzjazm dlatego co działo się na
boisku. Jej OCHY i ACHY zaburzały nam przyjemność oglądania, ale
mimo wszystko dodawały uroku. ,, Ale kopnął!”, ,, Ale podciął”,
,, Który to sędzia?”,, A jak strzeli to będzie bramka?”,
,,Dlaczego nie strzelił?! Głupi czy co?'. Trzeba jej był
tłumaczyć, że piłkarze nie mogą założyć ładniejszych
skarpetek , bo takie maja barwy klubowe, co się stanie jeżeli ten
mały łaciaty przedmiot nazywany piłką nie trafi do bramki i inne
takie ciekawostki. I tak jakoś minęła pierwsza połowa zakończona
bezbramkowym remisem.
W
czasie przerwy leciała analiza pierwszej polowy i fura reklam. Jedna
szczególnie się spodobała Krzysiowi. Była to firma produkująca
muszle klozetowe. Nazywała się zwieracze i miała slogan reklamowy,
który kojarzył mi się ze sloganem Różowego.- Zwieracze robi
sracze – a niżej był dopisek: solidna robota.
W
czasie drugiej połowy coś się rozpoczęło dziać i to nie tylko
na meczu ale i w toalecie. Światła zaczęły pulsować, coraz to,
zapalając się to gasnąć. Powietrze zrobiło się chłodniejsze, a
mnie po plecach przeszedł zimny dreszcz. Krzyś i Sushina wydawali
się nieporuszeni, tylko ksiądz i Różowy wydawali się być lekko
zaniepokojeni.
-
Nadchodzą – szepnęła uroczyście Sushina.
Ksiądz
wyciągnął różaniec, i zaczął mówić jakaś litanie po
łacinie. Nie przytoczę tego co on tam mamrotał. Nigdy nie byłem
mocny w łacinie.
- Real
wygra - usłyszeliśmy nagle czyjś nieprzyjemny głos wydobywający
się jakby z podziemi.
-
Barcelona wygra, tępy chuju. Messi, gola! - odpowiedział mu drugi.
- Ja
chuju?! To ty chuju, chuju...
Byliśmy
właśnie świadkami kłótni dwóch duchów sprzeczających się o
to, który zespól jest lepszy i tego, który z nich jest tępym
chujem.
Nie
padały żadne racjonalne argumenty i nikt nie mógł wygrać w tej
dyskusji, więc z czasem padały coraz ostrzejsze wyzwiska, których
nie warto tu powtarzać.
Staliśmy
tak wszyscy bez ruchu i słowa nasłuchując tej dziwacznej kłótni,.
Nikt z nas nie śmiał jej przerwać, ani w ogóle się odezwać.
- Ty,
z tymi ciemnymi pinglami! Za kim jesteś? - Zwrócił się głos,
prawdopodobnie do mnie.
Świetnie.
Nie dość, że zostałem w to wszystko wplątany jako bierny
obserwator, to teraz musiałem brać w tym jeszcze aktywny udział.
Nawet normalnie w tego typu sytuacjach, człowiek zastanawia się dwa
razy nad odpowiedzią, bo zła równa się w pierdol. A ja
zastanawiałem się właśnie czy można dostać wpierdol od ducha.
Pewnie niejedną rozprawę filozoficzną napisano już na ten temat,
nagle zacząłem żałować, że nigdy nie interesowałem się
filozofią. Zacząłem też żałować, że się w ogóle ruszałem z
domu. Wszystko przez to, że nowych znajomości mi się zachciało.
Co za zgubny nałóg.
- Ty!
Mówię do ciebie - niecierpliwił się głos.
I co
ja niby miałem mu odpowiedzieć? Może to.
- Nie
interesuje się piłka nożną.
I to
był chyba błąd. Wpierw zaległa nas grobowa cisza. Potem głos
odezwał takim tonem, jakby właśnie runął cały jego
światopogląd.
- Jak
to nie interesujesz się piłka nożna? - przy czym to ,,piłką
nożną” zostało wypowiedziane niemal z nabożna czcią.
- Wole
football – odpowiedziałem.
Znowu
nastała chwila ciszy, w której powiało grozą, którą przerwał
dziwny odgłos.
-
Chjo, Chjo, Chjo. Dowcipniś z ciebie.
Dopiero
po chwili się zorientowałem, że ten odgłos to śmiech.
Fajnie,
pomyślałem. Nie codziennie udaje się rozbawić ducha.
- A
jaka jest twoja ulubiona drużyna?
- Ta z
najfajniejszym logiem.
- A
ulubiony zawodnik?
- Ten
z najładniejszymi korkami.
Nie
byłem wstanie wymyślić nic kreatywnego, więc plotłem to co mi
przychodziło do głowy. Wyglądało jednak na to, że to
wystarczyło. Jak się okazało wypowiedzi nie musiały być bardzo
błyskotliwe, żeby rozbawić ducha, wystarczyło po prostu, że były
dość dobre, albo, że w ogóle były.
Z
opresji wybawił mnie okrzyk Szpakowskiego, który podniecał się
nieudanym strzałem Ronaldo. - Och, jak mało brakowało!
Głos
przestał się już mną interesować i wraz z kumplem zaczęli
śpiewać piłkarskie przyśpiewki. Wiele z nich mówiło o
zniszczeniu wrogów klubu, wypruciu im bebechów , powieszeniu za
jaja i wierności klubowi aż po grób. Zastanawiało mnie dlaczego
te duchy ciągle czuły się zobowiązane dotrzymywać tej wierności,
skoro grobowa deskę dawno miały już za sobą i dlaczego ciągle
przywiązują wage do właściwie tak mało istotnej rzeczy jak
zwycięstwo swojej drużyny, na dodatek w jakimś archiwalnym
nagraniu. Niemniej jednak tak było, im bliżej końca tym duchy
emocjonowały się coraz bardziej, a wynik był ciągle niezmieniony.
Sushina dała znak księdzu, po którym wyciągnął Krzyż do góry
i zaczął mamrotać modlitwę mającą pomoc duchom w przejściu na
drugą stronę. W sumie nie wiadomo po co, duchy w ogóle na to nie
reagowały, nic nie było ich w stanie odciągnąć od tego co działo
się na ekranie. Do końca meczu zostały 2 minuty. Przez cały ten
czas ksiądz modlił się gorąco. Mecz przedłużono o dalsze 3
minuty, Wielebny nie przerywał modłów. A im bardziej nic to nie
dawało z tym większa większym żarem się modlił. W końcu gdy
mecz się skończył remisem, Sushina zwróciła się do duchów z
uprzejma prośba, żeby przestały już nawiedzać pub. I ku naszemu
zaskoczeniu duchy uprzejmie się zgodziły. Wszyscy gapiliśmy się
na nią z głupim wyrazem twarzy, za wyjątkiem księdza, który
teraz modlił się w podzięce za to , że jego modły zostały
wysłuchane.
- No
co- zdziwiła się Sushina – Kiedy wszystko inne zawodzi, może
warto skorzystać z najprostszych środków i po prostu poprosić.
Jest przecież napisane: „Proście, a otrzymacie, aby radość
wasza była pełna”. (J. 16, 24)
- Jest
też napisane „I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą
prosić będziecie”.
(Mt.
21, 22)- dodał ksiądz.. - I to moja modlitwa sprawiła, że duchy
odeszły.
-
Trochę to trwało – zauważyłem.
- Pan
poddawał nas próbie. Gdyby jednak nie szczera modlitwa, żadne
prośby by nie pomogły.
- Ja
jednak jestem przekonana, że to moja prośba sprawiła.- upomniała
się o swoje Suhina.
- To
dzięki mojej modlitwie ta prośba została wysłuchana. To Pan nasz
sprawił, że te dusze doznały zbawienia. „Wszystko, o co w
modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie,
że
otrzymacie”. (Mk. 11, 24)
-
rzucił ksiądz kolejnym fragmentem Pisma Świętego.
-
Uprzejmością można więcej zdziałać niż zabobonami – upierała
się Sushina.
-To
nie zabobony, to jedyna i słuszna wiara – kłócił się ksiądz.
Rozpoczynała
się kolejna kłótnia. Żadne z nich nie chciał spasować.
-
Widocznie wszyscy wierzą w to co chcą wierzyć, a nikt nie wie jaka
jest prawda - mruknąłem właściwie do siebie i wyszedłem z
kibla. Krzyś jednak pobiegł za mną i chwycił z tyłu za ramie.
-
Poczekaj!
Odwróciłem
się. Gdybym wiedział co mnie czeka to pewnie bym tego nie robił.
A może bym zrobił, sam już nie wiem. Wszystko ma swoje plusy i
minusy. Wszystko jest też lepsze od wysłuchiwania kłótni, której
nie można wygrać. Zresztą nawet gdybym się nie odwrócił i tak
pewnie niewiele by to dało. Wampir Krzyś się na mnie uwziął, z
racji jego wampirzystwa niewiele mogłem zrobić. Odbyłem z nim
krótka pogawędkę, która właściwie była jego monologiem.
Słuchając
jego słów rejestrowałem równocześnie rozmowę, która odbywała
się obok. Jakiś facet chwalił się, że w latach siedemdziesiątych
nawalił się z kumplami, wsiedli do syrenki, jeździli sobie i
trąbili a przy tym fajnie się bawili .
I
teraz spójrz na tego gościa. Wiekowy facet, a ciągle żyje tym, że
czterdzieści lat temu popierdalał napierdolony Syrenką po leśnej
drodze. Tyle lat minęło, a on ciągle tym żyje. Spójrz na tych
wszystkich ludzi. Przychodzą do tamtego pubu dzień w dzień. Kończą
prace i idą do Speluny, jakby nie mieli innego życia. I pewnie nie
mają. Żyją jakby we śnie pozwalając, by życie przeciekło im
przez palce. A kiedy się obudzą za trzydzieści lat z marskością
wątroby, otępiałym przez alkohol umysłem, będzie już za późno.
Zauważą, ze przepili swoje życie. Widzisz, ja już nie mam tego
problemu. Do tego sprowadza się ta cała opowieść, która jest
odpowiedzią na twoje pytanie – dlaczego mam takie wielkie zęby?
Ludzie zawsze chcieli być nieśmiertelni. Nie wiem, czy chcą żyć
wiecznie ze strachu przed śmiercią, czy tez może chcą trochę
zwolnić. Nie spieszyć się tak. Podarowano mi życie wieczne. Ja
już nie muszę się spieszyć. Dlatego mogę sobie pozwolić na
pitolenie przez godzinę w odpowiedzi na twoje pytanie. Nie jestem
żywy, więc nie mogę umrzeć, ale nie jestem też martwy. Krzyś
zrobił ze mnie wampira. I mam ochotę na twoją szyje.
Może
cie interesuje dlaczego wampir postanowił, ze będzie właścicielem
pubu. Na co mu to. Widzisz, wampirom grozi przewampirzenie. Osoba
ugryziona przez wampira sama nim się staje. Niedługo może być
więcej ludzi niż wampirów. A my musimy przecież z czegoś żyć.
Niedługo może zabraknąć nam ludzi. I co wtedy? Wyginiemy z głodu.
Musimy, więc ograniczyć spożycie. Krzyś wpadł na pomysł jak
poskromić swój głód. Wymyślił sobie, ze jak będzie pil krew
skażoną alkoholem, to potem będzie miał takiego kaca, że przez
jakiś czas na sama myśl o piciu zrobi mu się niedobrze. W jego
przypadku działa świetnie, je dwa razy rzadziej. Dlatego założył
pub, traktuje to jak swoją spiżarnie. I raz na jakiś czas wtramoli
sobie jakiegoś klienta. Akurat tym razem padło na mnie.
I
zobacz jak ja nisko upadłem. Rozmawiam z jedzeniem. Jesteś moja
pierwszą krewką i sobie pomyślałem, że byłoby ci milo jeśli
będziesz wiedziała jak doszło do tego, że jutrzejszej nocy
będziesz mieć ochotę napić się krwi. I nie rób takiej
przerażone miny, to tylko wygląda tak strasznie jak to pokazują na
filmach. A przecież to tylko lekkie ukłucie.