TENTEGO

TENTEGO

wtorek, 18 grudnia 2012

Nawiedzony pub odcinek 3

-->
W toalecie czekali już Sushina, ksiądz i Różowy, który malował coś sprayem po beżowej ścianie. Na pisuarach i muszlach klozetowych były widoczne świeże napisy zrobione markerem: ,,Sikaj zdrów”, ,, Różowy pozdrawia” i ,, Wejdź se” a obok adres strony Pana Koloru Świni. Na przeciwległej ścianie była zawieszona ogromna plazma.
- Co co co co to ma być?! - Krzyknął Krzyś na widok malunku Różowego na ścianach, oraz prawdopodobnie tego co pojawiło się na sprzęcie toaletowym.
- No, Sowa – odpowiedział tamten.
- Przecież ci mówiłem,że to maja być magiczne znaki, kretynie. Są konieczne do egzorcyzmów.
- No i są.
- Co?! Gdzie ty wi wi widzisz magiczne zzzz... znaki?
- O tu. Jak się przyjrzysz to widać je w odbiciu oczy sowy. Zajebiste, prawda? - Powiedział z dumą artysta.
Krzyś tylko kiwnął głową. Widocznie nie miał sil się kłócić. Znaki były, a że trochę mniejsze niż oczekiwał, to … Trudno.
Zauważyłem, że obok muszli był odtwarzacz DVD podłączony do plazmy. Krzyś uruchomił go i na ekranie pojawiła się relacja z Camp Nou. Mecz między FC Barcelona a Realem Madryt, a z głośników wydobył się głos Dariusza Szpakowskeigo zapowiadającego widowisko.
- Mecz? - Spytałem. - Egzorcyzmy to oglądanie meczu?
- Tak - wyjaśniła Sushina.
- Acha – udałem, że wszystko rozumiem.
- Widzisz, duchy nękające ten pub to kibole. Przy przeprowadzaniu duchów na tamten świat ważny jest ich komfort psychiczny. Chcemy, żeby się poczuły jak u siebie w domu. Staramy się im tu stworzyć warunki jak najbardziej zbliżone do naturalnych, dlatego puszczamy im mecz. Niedługo pewnie zadzwonimy policje, żeby było tu jak najwięcej znanych im elementów.
- Ale po co chcecie im stwarzać tu dobre warunki, przecież jak będzie im tu dobrze to zechcą zostać, a wy przecież chcecie je wypędzić.
- Nie mów tak. Duchy są wrażliwe. Chcemy im umożliwić przejście do lepszego świata. Jeżeli, nie będą się tu czuły dobrze to w ogóle, nie będą chciały rozmawiać. A tak to na pewno nie uda się im ich namówić, żeby sobie poszły.
- A dlaczego puszczacie im mecz ligi hiszpańskiej, a nie polskiej?
- Liga polska jest do dupy – burknął Różowy. - Żal oglądać..
Mecz się zaczął. Nie działo się nic, co by przypominało jakiekolwiek egzorcyzmy, czy nawet probe podjęcia jakiegokolwiek kontaktu z duchami. Po prostu staliśmy i gapiliśmy się jak banda najsłynniejszych piłkarzy świata gania za piłką.
Sushina biegła w różnych dziwnych tematach wykazywała się ogromną ignorancją w kwestii piłki nożnej. Pytając o oczywiste rzeczy, albo co gorsze wyrażając swój entuzjazm dlatego co działo się na boisku. Jej OCHY i ACHY zaburzały nam przyjemność oglądania, ale mimo wszystko dodawały uroku. ,, Ale kopnął!”, ,, Ale podciął”, ,, Który to sędzia?”,, A jak strzeli to będzie bramka?”, ,,Dlaczego nie strzelił?! Głupi czy co?'. Trzeba jej był tłumaczyć, że piłkarze nie mogą założyć ładniejszych skarpetek , bo takie maja barwy klubowe, co się stanie jeżeli ten mały łaciaty przedmiot nazywany piłką nie trafi do bramki i inne takie ciekawostki. I tak jakoś minęła pierwsza połowa zakończona bezbramkowym remisem.
W czasie przerwy leciała analiza pierwszej polowy i fura reklam. Jedna szczególnie się spodobała Krzysiowi. Była to firma produkująca muszle klozetowe. Nazywała się zwieracze i miała slogan reklamowy, który kojarzył mi się ze sloganem Różowego.- Zwieracze robi sracze – a niżej był dopisek: solidna robota.
W czasie drugiej połowy coś się rozpoczęło dziać i to nie tylko na meczu ale i w toalecie. Światła zaczęły pulsować, coraz to, zapalając się to gasnąć. Powietrze zrobiło się chłodniejsze, a mnie po plecach przeszedł zimny dreszcz. Krzyś i Sushina wydawali się nieporuszeni, tylko ksiądz i Różowy wydawali się być lekko zaniepokojeni.
- Nadchodzą – szepnęła uroczyście Sushina.
Ksiądz wyciągnął różaniec, i zaczął mówić jakaś litanie po łacinie. Nie przytoczę tego co on tam mamrotał. Nigdy nie byłem mocny w łacinie.
- Real wygra - usłyszeliśmy nagle czyjś nieprzyjemny głos wydobywający się jakby z podziemi.
- Barcelona wygra, tępy chuju. Messi, gola! - odpowiedział mu drugi.
- Ja chuju?! To ty chuju, chuju...
Byliśmy właśnie świadkami kłótni dwóch duchów sprzeczających się o to, który zespól jest lepszy i tego, który z nich jest tępym chujem.
Nie padały żadne racjonalne argumenty i nikt nie mógł wygrać w tej dyskusji, więc z czasem padały coraz ostrzejsze wyzwiska, których nie warto tu powtarzać.
Staliśmy tak wszyscy bez ruchu i słowa nasłuchując tej dziwacznej kłótni,. Nikt z nas nie śmiał jej przerwać, ani w ogóle się odezwać.
- Ty, z tymi ciemnymi pinglami! Za kim jesteś? - Zwrócił się głos, prawdopodobnie do mnie.
Świetnie. Nie dość, że zostałem w to wszystko wplątany jako bierny obserwator, to teraz musiałem brać w tym jeszcze aktywny udział. Nawet normalnie w tego typu sytuacjach, człowiek zastanawia się dwa razy nad odpowiedzią, bo zła równa się w pierdol. A ja zastanawiałem się właśnie czy można dostać wpierdol od ducha. Pewnie niejedną rozprawę filozoficzną napisano już na ten temat, nagle zacząłem żałować, że nigdy nie interesowałem się filozofią. Zacząłem też żałować, że się w ogóle ruszałem z domu. Wszystko przez to, że nowych znajomości mi się zachciało. Co za zgubny nałóg.
- Ty! Mówię do ciebie - niecierpliwił się głos.
I co ja niby miałem mu odpowiedzieć? Może to.
- Nie interesuje się piłka nożną.
I to był chyba błąd. Wpierw zaległa nas grobowa cisza. Potem głos odezwał takim tonem, jakby właśnie runął cały jego światopogląd.
- Jak to nie interesujesz się piłka nożna? - przy czym to ,,piłką nożną” zostało wypowiedziane niemal z nabożna czcią.
- Wole football – odpowiedziałem.
Znowu nastała chwila ciszy, w której powiało grozą, którą przerwał dziwny odgłos.
- Chjo, Chjo, Chjo. Dowcipniś z ciebie.
Dopiero po chwili się zorientowałem, że ten odgłos to śmiech.
Fajnie, pomyślałem. Nie codziennie udaje się rozbawić ducha.
- A jaka jest twoja ulubiona drużyna?
- Ta z najfajniejszym logiem.
- A ulubiony zawodnik?
- Ten z najładniejszymi korkami.
Nie byłem wstanie wymyślić nic kreatywnego, więc plotłem to co mi przychodziło do głowy. Wyglądało jednak na to, że to wystarczyło. Jak się okazało wypowiedzi nie musiały być bardzo błyskotliwe, żeby rozbawić ducha, wystarczyło po prostu, że były dość dobre, albo, że w ogóle były.
Z opresji wybawił mnie okrzyk Szpakowskiego, który podniecał się nieudanym strzałem Ronaldo. - Och, jak mało brakowało!
Głos przestał się już mną interesować i wraz z kumplem zaczęli śpiewać piłkarskie przyśpiewki. Wiele z nich mówiło o zniszczeniu wrogów klubu, wypruciu im bebechów , powieszeniu za jaja i wierności klubowi aż po grób. Zastanawiało mnie dlaczego te duchy ciągle czuły się zobowiązane dotrzymywać tej wierności, skoro grobowa deskę dawno miały już za sobą i dlaczego ciągle przywiązują wage do właściwie tak mało istotnej rzeczy jak zwycięstwo swojej drużyny, na dodatek w jakimś archiwalnym nagraniu. Niemniej jednak tak było, im bliżej końca tym duchy emocjonowały się coraz bardziej, a wynik był ciągle niezmieniony.
Sushina dała znak księdzu, po którym wyciągnął Krzyż do góry i zaczął mamrotać modlitwę mającą pomoc duchom w przejściu na drugą stronę. W sumie nie wiadomo po co, duchy w ogóle na to nie reagowały, nic nie było ich w stanie odciągnąć od tego co działo się na ekranie. Do końca meczu zostały 2 minuty. Przez cały ten czas ksiądz modlił się gorąco. Mecz przedłużono o dalsze 3 minuty, Wielebny nie przerywał modłów. A im bardziej nic to nie dawało z tym większa większym żarem się modlił. W końcu gdy mecz się skończył remisem, Sushina zwróciła się do duchów z uprzejma prośba, żeby przestały już nawiedzać pub. I ku naszemu zaskoczeniu duchy uprzejmie się zgodziły. Wszyscy gapiliśmy się na nią z głupim wyrazem twarzy, za wyjątkiem księdza, który teraz modlił się w podzięce za to , że jego modły zostały wysłuchane.
- No co- zdziwiła się Sushina – Kiedy wszystko inne zawodzi, może warto skorzystać z najprostszych środków i po prostu poprosić. Jest przecież napisane: „Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna”. (J. 16, 24)
- Jest też napisane „I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie”.
(Mt. 21, 22)- dodał ksiądz.. - I to moja modlitwa sprawiła, że duchy odeszły.
- Trochę to trwało – zauważyłem.
- Pan poddawał nas próbie. Gdyby jednak nie szczera modlitwa, żadne prośby by nie pomogły.
- Ja jednak jestem przekonana, że to moja prośba sprawiła.- upomniała się o swoje Suhina.
- To dzięki mojej modlitwie ta prośba została wysłuchana. To Pan nasz sprawił, że te dusze doznały zbawienia. „Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie,
że otrzymacie”. (Mk. 11, 24)
- rzucił ksiądz kolejnym fragmentem Pisma Świętego.
- Uprzejmością można więcej zdziałać niż zabobonami – upierała się Sushina.
-To nie zabobony, to jedyna i słuszna wiara – kłócił się ksiądz.
Rozpoczynała się kolejna kłótnia. Żadne z nich nie chciał spasować.
- Widocznie wszyscy wierzą w to co chcą wierzyć, a nikt nie wie jaka jest prawda - mruknąłem właściwie do siebie i wyszedłem z kibla. Krzyś jednak pobiegł za mną i chwycił z tyłu za ramie.
- Poczekaj!
Odwróciłem się. Gdybym wiedział co mnie czeka to pewnie bym tego nie robił. A może bym zrobił, sam już nie wiem. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Wszystko jest też lepsze od wysłuchiwania kłótni, której nie można wygrać. Zresztą nawet gdybym się nie odwrócił i tak pewnie niewiele by to dało. Wampir Krzyś się na mnie uwziął, z racji jego wampirzystwa niewiele mogłem zrobić. Odbyłem z nim krótka pogawędkę, która właściwie była jego monologiem.
Słuchając jego słów rejestrowałem równocześnie rozmowę, która odbywała się obok. Jakiś facet chwalił się, że w latach siedemdziesiątych nawalił się z kumplami, wsiedli do syrenki, jeździli sobie i trąbili a przy tym fajnie się bawili .
I teraz spójrz na tego gościa. Wiekowy facet, a ciągle żyje tym, że czterdzieści lat temu popierdalał napierdolony Syrenką po leśnej drodze. Tyle lat minęło, a on ciągle tym żyje. Spójrz na tych wszystkich ludzi. Przychodzą do tamtego pubu dzień w dzień. Kończą prace i idą do Speluny, jakby nie mieli innego życia. I pewnie nie mają. Żyją jakby we śnie pozwalając, by życie przeciekło im przez palce. A kiedy się obudzą za trzydzieści lat z marskością wątroby, otępiałym przez alkohol umysłem, będzie już za późno. Zauważą, ze przepili swoje życie. Widzisz, ja już nie mam tego problemu. Do tego sprowadza się ta cała opowieść, która jest odpowiedzią na twoje pytanie – dlaczego mam takie wielkie zęby? Ludzie zawsze chcieli być nieśmiertelni. Nie wiem, czy chcą żyć wiecznie ze strachu przed śmiercią, czy tez może chcą trochę zwolnić. Nie spieszyć się tak. Podarowano mi życie wieczne. Ja już nie muszę się spieszyć. Dlatego mogę sobie pozwolić na pitolenie przez godzinę w odpowiedzi na twoje pytanie. Nie jestem żywy, więc nie mogę umrzeć, ale nie jestem też martwy. Krzyś zrobił ze mnie wampira. I mam ochotę na twoją szyje.
Może cie interesuje dlaczego wampir postanowił, ze będzie właścicielem pubu. Na co mu to. Widzisz, wampirom grozi przewampirzenie. Osoba ugryziona przez wampira sama nim się staje. Niedługo może być więcej ludzi niż wampirów. A my musimy przecież z czegoś żyć. Niedługo może zabraknąć nam ludzi. I co wtedy? Wyginiemy z głodu. Musimy, więc ograniczyć spożycie. Krzyś wpadł na pomysł jak poskromić swój głód. Wymyślił sobie, ze jak będzie pil krew skażoną alkoholem, to potem będzie miał takiego kaca, że przez jakiś czas na sama myśl o piciu zrobi mu się niedobrze. W jego przypadku działa świetnie, je dwa razy rzadziej. Dlatego założył pub, traktuje to jak swoją spiżarnie. I raz na jakiś czas wtramoli sobie jakiegoś klienta. Akurat tym razem padło na mnie.
I zobacz jak ja nisko upadłem. Rozmawiam z jedzeniem. Jesteś moja pierwszą krewką i sobie pomyślałem, że byłoby ci milo jeśli będziesz wiedziała jak doszło do tego, że jutrzejszej nocy będziesz mieć ochotę napić się krwi. I nie rób takiej przerażone miny, to tylko wygląda tak strasznie jak to pokazują na filmach. A przecież to tylko lekkie ukłucie.

䑏㹙㰊䠯䵔㹌