TENTEGO

TENTEGO

wtorek, 29 listopada 2011

Pies Dzidek

Klocek 1

Sypialnia, ranek, rozmemłane łóżko, stolik, lampka nocna, okno. Dzidek zaspany z uśmiechem siedzi na łóżku.

Dzidek(dymek): Do roboty, Juchuu!!!

Klocek 2

Park, drzewka w tle, ławeczka na pierwszym planie, Zdzisiu i Rysiu piją piwo przejęci.

Zdzisiu: Nie powinniśmy tu pić. A co będzie, jeśli nas złapią, spiszą i powiedzą rodzicom.

Rysiu: Masz 45 lat i boisz się, że powiedzą rodzicom? Ustatkuj się wreszcie i załóż rodzinę.

Zdzisiu:Ale ja mam już rodziców.

Klocek 3

Gęba Rysia.

Rysiu: Taa... Glinami się nie przejmuj, nic nie mogą zrobić poza mandatem, którym możesz się podetrzeć.

Klocek 4

 Zdzisiu pokazuje palcem na coś, co jest za plecami Rysia.

 Zdzisiu: To dobrze, że wiesz co robić, bo właśnie jeden idzie.

Rysiu: Mandat?!

Zdzisiu: Nie, policjant. Mój Boże, co my zrobimy? On naskarży rodzicom, RODZICOM!!!

Klocek 5

Gęba Rysia przerażona, zwrócona w stronę policjanta - jąka się.

Rysiu: Popopopolilililicyjant... Prawdziwy.

Klocek 6

Dzidek ubrany w mundur podchodzi do meneli. Menele i Dzidek patrzą sobie w oczy.

Dzidek:Witam, Pies Dzidek, wydział do spraw nieletnich. Zdajecie sobie sprawe, że popełniacie wykroczenie ale muszę się wam do czegoś przyznać...

Klocek 7

Taki sam jak poprzedni klocek, ale nikt nic nie mówi, chwila ciszy.

Klocek 8

Taki sam jak poprzedni klocek, ale tym razem Dzidek przerywa cisze.

Dzidek:... mam małą pałę.

Klocek 9

Menele patrzą na siebie zdziwieni.

Klocek 10

Gęba Dzidka.

Dzidek: Naprawdę. I mam krótkie nogi, odstające uszy i lubię dżem malinowy. To straszny obciach, w pracy się ze mnie śmieją.

Klocek 11

Zdzisiu podaje Dzidkowi butelkę.

Klocek 12

 Dzidek bierze dużego łyka.

Dzidek: Gul, gul, gul.

Klocek 13

Dzidek oddaje butelkę.

Dzidek: Dobre. Tam jest monopolowy, chodźmy po jeszcze.

Klocek 14

Widok z tyłu na cała trójkę, która zgodnie odchodzi w stronę słońca. Po środku Dzidek obejmuje dwóch pozostałych.

Dzidek: Jestem blondynem i mam za duży nos. Jak się śmieję, to widać mi zęby. A na plecach mam pieprzyka i jestem głupi. Tak w ogóle, to mam kompleksy, wiecie?

sobota, 26 listopada 2011

Zakochana w żulu

To miał być dzień jak każdy inny. Usiadłam sobie na murku sącząc moje ulubione piwo – Warszawski Żul. Było pogodnie a wiatr przyjemnie mierzwił mi włosy. Patrzyłam na ruch samochodów w godzinach szczytu, wdzięczna losowi, że nie muszę tak jak ci kierowcy siedzieć w tych korkach i słuchać jakiejś debilnej muzyki.
Nagle pojawił się on. Moje serce zabiło mocniej, a życie odmieniło się już na zawsze. Patrzyłam jak dumny niczym paw powoli zbliża się do kosza na śmieci. Zatrzymał się przed nim i tymi swoimi błękitnymi jak lazurowe wybrzeże oczami zajrzał do środka. Po czym uczynił zaszczyt temu śmietnikowi, bo zanurzył w nim rękę (Och, jak bardzo chciałabym być na miejscu tego śmietnika) i wyciągnął z niego niedopałek papierosa, niczym magik wyciągający królika z kapelusza. Drugą ręka wyjął zapalniczkę i zgrabnym ruchem przypalił sobie ów niedopałek, mrużąc przy tym zabawnie oczy. I zaciągnął się. Stał tak przez dłuższa chwile rozkoszując się dymem niedopałka. A ja mogłam się mu lepiej przyjrzeć i rozkoszować się jego widokiem.
Był niesamowicie przystojny. Miał prawie 175 cm wzrostu i tak na oko 110 kilo żywej wagi. Pewnie same mięśnie, widoczne zwłaszcza na brzuchu. Właściwie brzuch był pierwszą częścią ciała, którą zwracał swoją uwagę. Ale nie tylko, jego ramiona, nogi były równie potężne, ale już nie tak imponujące. A bark był tak rozwinięty, że nie było widać prawie szyi. Wyglądało to tak jakby jego wspaniała głową wyrastała wprost z tułowia. W jego twarzy najbardziej się rzucały w oczy policzki. Rumiane i obwisłe jak u buldoga. Właściwie to przypominał trochę buldoga. Czyż to nie są urocze psy?
Jego policzki były tak wielkie, że niemal przysłaniały jego oczy, które przypominały takie małe szparki. Ale jak się dobrze przyjrzeć, to można było dopatrzeć się ich koloru i tego niesamowicie inteligentnego spojrzenia. Patrzyłam jak raz za razem zaciąga się tym niedopałkiem z taką intensywnością jakby chciał wyssać z niego cale życie. A niedopałek żarzył się za każdym razem gdy on tak go ssał. Mężczyzna wypalił go do końca, wyrzucił i odszedł. Ale tylko kilka metrów, do następnego kosza na śmieci. Gdzie znów się zatrzymał, zanurzył w nim rękę, i wyciągnął ją dzierżąc w swoich palcach przypominających kiełbaski następny niedopałek papierosa. Po czym cały rytuał się powtórzył.
Gdy skończył odszedł w siną dal, a ja myślałam, że już go nigdy nie zobaczę. Ale nadszedł, dwie godziny przybył w tym swoim dresie niczym książę na białym koniu. Znów zatrzymał się przy tym samym koszu. Znów zanurzył rękę. Znów wyciągnął niedopałek. Znów go zapalił i znów się zaciągał nim niczym w ekstazie. Na mnie w ogóle nie zwrócił uwagi. Zaczęłam się wiercić, bawić włosami i chrząkać, ale on nic.
Gdy już skończył palić wyciągnął następny niedopałek. Nagle odwrócił się w moją stronę, serce zabiło mi mocniej. A on usiadł na tym samym murku co ja, tylko, że 5 metrów dalej. Poczułam prąd przeszywający cale moje ciało w momencie gdy jego pupa stykała się z kawałkami cegły, które łączyły się pośrednio z tymi samymi kawałkami na, których ja siedziałam. Ale on tylko siedział, nie spojrzał nawet w moją stronę. ,,Czy coś ze mną nie tak?” pytałam samą siebie. Nie mogłam jednak znaleźć odpowiedzi. A może on po prostu jest nieśmiały. Nie mogłam w to uwierzyć, ale łatwiej mi było zaakceptować taką prawdę.
Nagle mój niedoszły adorator się ożywił. Obok kosza stał jakiś biznesmenek w tandetnym garniturze od Armaniego. Jeden z tych nieszczęśników, którzy codziennie muszą dojeżdżać do swoich biur i zarządzać swoimi firmami. Tak bardzo im współczuje ale sami zgotowali sobie taki los. Mój adorator obserwował go czujnym wzrokiem gotów bronić swojego terytorium, ależ on męski, w razie gdyby biznesmenek chciał zgarnąć, któryś z jego niedopałków. Ale na szczęście dla niego miał własne papierosy. Wyciągnął jednego, zapalił ale zaciągnął się raptem raz czy dwa, a potem go wyrzucił i odszedł. Cóż za marnotrawstwo, co oni w ogóle wiedzą o życiu, jak można tak marnować papierosy. Mój ukochany niczym strzała amora pognał w stronę niedopałka, podniósł i oburącz do ust go przycisnął. Wyssał z niego cały smak, w oczach krwią zabłysnął. I odszedł. Nigdy więcej już go potem nie widziałam. Do dziś mam o to do siebie żal. Gdybym zrobiła coś więcej, kto wie, jakby się to skończyło.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Poranna kawa


Kawa to czarny płyn wyrabiany z ziaren rośliny o tej samej nazwie. Wielu ludzi uważa, że nie może bez niej funkcjonować, nie wyobraża sobie porannego wstawania, funkcjonowania w pracy, czy nocnego zakuwania do egzaminu bez filiżanki kawy. Wszelkie spotkania towarzyskie czy tez biznesowe nie mogą się obyć bez chociaż propozycji kawy albo herbaty. Jest to napój tak oczywisty i tak codzienny, że wielu ludzi nie zdaje sobie do końca, że jest to używka podobnie jak alkohol czy papierosy i w momencie, gdy organizm już się do niej przyzwyczai i nagle jej zabraknie, to wtedy główka boli, dochodzą też inne nieprzyjemne objawy jak poddenerwowanie, albo ospałość. Może dlatego dziewczęta z Oregonu, które mają poniżej 18 lat, nie mogą pić kawy w miejscach publicznych po godzinie 19. A gdzie w tym wszystkim równouprawnienie?
Absurdów made in USA ciąg dalszy.
Chcesz umyć samochód? To szczytna idea, ale gdybyś przypadkiem nie miał przy sobie ścierki, czy czegoś podobnego i akurat jesteś w San Francisco to absolutnie nie wolno ci robić tego zużytą bielizną. Musisz się zaopatrzyć w nową i dopiero taką świeżo rozpakowana możesz przystąpić do mycia pojazdu. A jeśli jesteś w Saratosa na Florydzie, to nie wolno ci śpiewać w slipkach. Nie do końca określono jednak czy masz być tylko w slipkach, czy też można już fałszować kiedy ma się slipy ukryte pod spodenkami.
W stanie Illinois kategorycznie zabronione jest wchodzenie do gmachu opery z pluszowym misiem. W sumie to nieszkodliwe dziwactwo, ale czy zdarzało się to tak nagminnie, żeby zakazywać tego prawnie? W tym samym stanie w miejscowości Cuernee dyskryminuje się otyłe kobiety ważące ponad 100 kilo. Nie wolno im jeździć konno w podkoszulku. To chyba znaczy, że nago już wolno. Myśli się tu jednak o walorach estetycznych, a nikt nie myśli o biednych koniach, które muszą dźwigać to cielsko. I znowu faceci maja lepiej bo oni mogą ważyć nawet 200 kilo i ciągle mogą dosiąść konia.
W stanie Minnesota kobieta, która przebierze się za świętego Mikołaja, może trafić do więzienia na 30 dni. Ciekawie mogą potem wyglądać więzienne rozmowy.
- Za co siedzicie?
- Za podatki.
- Za pobicie.
- Za pobicie i gwałt.
- Za potrójne morderstwo.
- Ja pocięłam męża tasakiem na drobne kawałeczki i nakarmiłam nimi świnkę morską, wpadłam za znęcanie się nad zwierzętami. Sąsiadka doniosła, że świnka miała biegunkę. A ty za co siedzisz?
- Ja przebrałam się za Mikołaja.
W mieście Gary w Indianie obowiązuje zakaz chodzenia do teatru przed godziną szesnastą po zjedzeniu czosnku. To, że zjadło się czosnek to nawet dobry powód, ale dlaczego przed 16. Przecież największy ruch jest właśnie po tej godzinie. W Oklahomie nie wolno rzucać uczniom czarów na nauczycieli. 
Oczywiście wiele praw ma swoje źródła w historii, kiedy były zupełnie inna mentalność, przekonania i ludność była bardziej zabobonna. Nikt tych przepisów nie weryfikował, dlatego patrząc na nie można odnieść wrażenie, że uczniowie w Oklahomie maja jakieś wyjątkowe umiejętności, w których biją dorosłych na głowę. Niewątpliwie tak jest, z tym że niekoniecznie stoją za tym czary. Wracając do meritum, to kiedyś kawę uważano za diabelski napój, który zmienia ludzi w zombi, a piciu jej towarzyszyło słodkie poczucie winy jakie ma się dziś przy zapaleniu pierwszego papierosa, wciągnięciu kreski kokainy czy puszczenia bąka w miejscu publicznym. Przekonania na jej temat uległy zmianie, to samo mogło by się stać z prawem, brak zmian prowadzi do takich absurdów jakie są chociażby w brytyjskim parlamencie.



niedziela, 20 listopada 2011

Edukacja U.S.A vs Japońska

W dzisiejszych czasach, w dobie otwartych granic społecznych, kulturalnych i ekonomicznych coraz powszechniejszym zjawiskiem jest migracja niekiedy całych grup społecznych. Coraz częściej ludzie zakładają rodziny w innych miejscowościach niż się urodzili, a niekiedy i w innych państwach.
Ludzie emigrują do innych państw z różnych powodów: poszukują lepszej pracy i jakości życia, wyższych zarobków za tą samą pracę, którą wykonują w swoim miejscu zamieszkania, lepszej opieki socjalnej, niższych podatków, a ci lepiej sytuowani przemieszczają się, bo uważają, że docelowy kraj jest piękniejszy niż ich własny, tutejsi ludzie odpowiadają im bardziej niż ich rodacy, albo też ich dzieci otrzymają tu lepsze wykształcenie. Ta lista nie wyczerpuje oczywiście wszystkich powodów.
Istnieją państwa jak np: Stany Zjednoczone, Austria, w których bardzo dużo jest emigrantów.
W takiej sytuacji coraz częściej pojawiają się mieszane małżeństwa. Dochodzi do zderzenia dwóch kultur. Małżonkowie wyrastali w różnych systemach wartości i mogą wyznawać odmienne poglądy na temat wychowania swoich dzieci. Każdy oczywiście chce je wychować w takim samym duchu,w jakim sam został wychowany, a jeżeli ktoś źle wspomina swoje dzieciństwo to często wręcz w odwrotnym. Pomiędzy małżonkami może dochodzić do konfliktów na tym tle. Mogłyby one być szczególnie silne, gdyby mąż i żona pochodzili z zupełnie różnych kultur np: Japonia i U.S.A. Te dwa kraje dzieli niemal wszystko, nawet alfabet. ,,Amerykanie nie ufają Japończykom, ponieważ mają oni wszystko to,czego nie mają Amerykanie: instynkt stadny, nierówność płci, konformizm i monotonię etniczną.”
Co by się stało,gdyby amerykańsko-japońskie małżeństwo zastanawiało się nad przyszłością swojego dziecka,debatując nad tym do jakiej szkoły je posłać. Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie.

John

Przed nami ważna decyzja, musimy zadecydować do jakiej szkoły posłać
Michela. Najlepiej do amerykańskiej.

Yoko

W żadnym razie. Tylko do Japońskiej.


John

Ameryka to najbogatszy kraj na świecie i ma najlepiej wykształcone społeczeństwo amerykańskie na świecie, jak mawia nasz prezydent. I nie chcesz żeby nasz syn do niego należał?

Yoko

Ależ oczywiście, że chcę. O niczym tak nie marzę jak o tym, żeby nasze dziecko wyrosło na ćwierćinteligenta w bezstresowym systemie nauczania.

John

Co masz na myśli?

Yoko

Wy Amerykanie to urodzeni optymiści. Wychowuje się was w duchu, że wszystko jest możliwe. Tak samo wychowujecie wasze dzieci.

John

A to źle? Co złego jest w myśleniu, że szklanka jest do połowy pełna?

Yoko

Chodzenie z głową w chmurach, brak trzeźwego osądu i nierealistyczne spojrzenie na świat. Macie nadmierne przekonanie o własnej wartości, idziecie przez świat z przyklejonymi uśmiechami. To nie jest prawdziwe,ale sztuczne. Nie chcę, żeby nasze dziecko było sztucznym tworem.

John

To nie jest sztuczne, po prostu cieszymy się z życia. Dzieci też to robią,a do nich nie masz pretensji.

Yoko

Dzieci to dzieci, im wolno,a wy jesteście już dorośli i na tym polega wasz problem. Nigdy nie dorastacie.


John

Na tym polega geniusz naszego systemu nauczania. Już od małego chowa się nas w wysokim mniemaniu o sobie, a potem zostaje nam to na całe życie.

Yoko

Pewnie. Grunt to dobre samopoczucie. Pewnie dlatego w niektórych szkołach zaprzestano sprawdzianów z pisowni,bo niektóre dzieciaki sobie z nimi nie radziły, a to burzyło ich wysokie mniemanie o sobie,a więc źle wpływało na ich samopoczucie. A to, że nie potrafią ani poprawnie pisać ani liczyć bez pomocy kalkulatora nie ma żadnego znaczenia, ważne, że dobrze się czują.

John

Przemawia przez ciebie sarkazm.

Yoko

Ty wiesz co to znaczy?

John
Widzisz więc może nasz system nauczania nie jest taki zły.

Yoko

Ale szkoły nie są najbezpieczniejsze. Podobno dwieście siedemdziesiąt tysięcy uczniów nosi do szkoły broń.

John

Tak, to jest problem.

Yoko

A ponad połowa amerykańskiej młodzieży opuszcza szkołę przed jej ukończeniem i bez perspektyw na otrzymanie dobrej pracy.

John

To też jest problem.

Yoko

Więc skoro oboje się zgadzamy, że edukacja w Stanach niesie wiele niedogodności w postaci problemów z przemocą, narkomanii i niskiego poziomu nauczania,to może rozpatrzymy zalety kształcenia w Japonii?

John

A są jakieś zalety?

Yoko

Całe mnóstwo. Ale po kolei. Japoński system oświaty dzieli się na 4 etapy: Szkołę podstawową trwającą 6 lat, szkołę średnią niższego stopnia trwającą 3 lata, szkołę średnia wyższego stopnia trwająca dalsze 3, potem studia trwające najczęściej 4 lata,z możliwością dalszych studiów podyplomowych,jak również całą gamę kolegiów technicznych trwających 2, 3 lata. Obowiązek nauki jest obowiązkowy do 15 roku życia w ramach szkoły podstawowej i szkoły średniej niższego stopnia.

John

Też mi rewelacja. W Stanach jest podobnie. Po etapie przedszkolnym dzieci idą do elemntary school w wieku 6 lat,a kończą ją w zależności od obranego systemu w wieku 12 lub 15 lat. A potem idą do high school, które może trwać 4 lub 6 lat. Są szkoły państwowe i prywatne, a te drugie są na ogół lepiej wyposażone. Nauka trwa różnie w obrębie różnych stanów, ale tak średnio do 16, 18 roku życia,a więc dłużej.

Yoko

Właśnie! Dzieci w Japonii są zdolniejsze, potrzebują mniej czasu niż te wasze amerykańskie matoły.

John

Przypominam ci, że twoje dziecko jest półkrwi takim właśnie matołem.

Yoko

W takim razie cofam te słowa.

John

Nasz system edukacji jest bardzo zróżnicowany i dynamiczny, między innymi dzięki temu, że rząd federalny w bardzo niewielkim stopniu w niego ingeruje,natomiast główna odpowiedzialność spoczywa na jednostkach stanowych, w związku z czym mamy niemal 50 różnych systemów oświatowych, których jakość zależy w głównej mierze od podatników. Widzisz, nasz system jest elastyczny. Możemy zapewnić wykształcenie każdemu uczniowi i studentowi niezależnie od jego stopnia inteligencji i zainteresowań.

Yoko

Sugerujesz, że japoński system nie jest elastyczny?

John

A to prawda, że u was nie podaje się wieku dzieci tylko np: o sześcioletnim chłopcu powie się uczeń pierwszej klasy szkoły podstawowej, a o czternastoletnim: uczeń trzeciej klasy szkoły średniej niższego stopnia?

Yoko

Tak.

John

To jest strasznie formalne.

Yoko

Mamy poszanowanie dla tradycji. Uczymy nasze dzieci, że ważniejsza od jednostki jest grupa i jej dobro. ,,W wielu placówkach wszystkie dzieci noszą takie same mundurki i czapeczki, a także pewne oznaczenia odróżniające poszczególne roczniki uczniów, które pomagają dzieciom zrozumieć przynależność jednostki do danej grupy oraz ułatwiają zachować odpowiednie relacje pomiędzy kolegami starszymi i młodszymi.” Dzięki temu wszyscy wyrastają na przydatnych członków społeczeństwa.

John

Nie może być tak, że wszyscy. Na pewno zawsze znajdują się jakieś czarne owce,a poza tym ten wasz system zabija wszelki indywidualizm.

Yoko

To właśnie dlatego Japonia przoduje w światowej gospodarce. Panuje surowa dyscyplina, każdy zna swoje miejsce i dobrze wykonuje swoje obowiązki.

John

Nie chciałbym żyć w takim społeczeństwie.

Yoko

W takim społeczeństwie żyje się na wysokim poziomie. Spodobałoby ci się to, naszemu synowi również. Co warte jest życie, jeśli nie jest służbą w słusznej sprawie?

John

Co warte jest życie, jeśli człowiek wyrzeka się swojej osobowości na rzecz czegoś innego.

Yoko

Chyba nie dojdziemy do porozumienia. Rok szkolny w Japonii składa się z trzech semestrów. Pierwszy zaczyna się w kwietniu, a trzeci kończy w marcu. Między zakończeniem roku a jego początkiem jest 2 tygodnie przerwy. Ale uczniowie mają kilkutygodniowe wakacje letnie i 2 tygodnie przerwy w okresie noworocznym. Do 2002 roku zajęcia trwały 6 dni w tygodniu,za wyjątkiem drugiej i czwartej soboty miesiąca. Obecnie wszystkie soboty są wolne. Lekcje trwają z reguły od 8:30 do 15:30, a o 12:30 jest godzinna przerwa na obiad.

John

To długo, przynajmniej jest ta godzinna przerwa.

Yoko

Szkoły zapewniają dzieciom obiad, a posiłki je się w klasach razem z nauczycielami, a to daje kolejne okazje do nauczania dzieci oraz wpajania im zasad kultury jedzenia. Nawet tu uczymy ich dyscypliny i to dzieci roznoszą posiłki i potem sprzątają. A że dużo jest tych zajęć, cóż, masz rację. W Japonii się ciężko pracuje, nie jak u was, że nie zadaje się prawie w ogóle prac domowych, a dzieciaki mają mnóstwo czasu do zmarnowania na oglądanie telewizji.



John

Znowu jesteś złośliwa. Porozmawiajmy o przedmiotach nauczania. W Stanach uczniowie najmłodszych roczników chodzą do tak zwanych klas scalonych( self contained), w których jest jeden nauczyciel od wszystkich przedmiotów,a wszystkie zajęcia odbywają się w jednej sali. Naucza się czytania, pisania i przedmiotów ogólnorozwojowych,takich jak: przyroda, plastyka, matematyka, wychowanie fizyczne.
W starszych klasach jest wielu nauczycieli, z których każdy wykłada inny przedmiot a zajęcia odbywają się w specjalnych pracowniach.
Naucza się oczywiscie języka angielskiego, a w tym literaturę i gramatykę. Oprócz angielskiego jest matematyka, nauki społeczne, historia, przyroda, wychowanie fizyczne.

Yoko

Nie za wiele tych przedmiotów.

John

Myślałaś, że to wszystko? Otóż nie. Uczniowie mają do wyboru mnóstwo przedmiotów dodatkowych w zależności od zainteresowań: plastyka dla uzdolnionych w tym kierunku, muzyka dla uzdolnionych muzycznie, zajęcia teatralne, ale są też przedmioty zawodowe, jak: rysunek techniczny, stolarstwo, ślusarstwo.

Yoko

W Japonii jest trochę podobnie. Język japoński,a oprócz niego arytmetyka, nauki społeczne, nauki ścisłe i dodatkowo zajęcia techniczne, muzyczne, domowe i fizyczne, a także lekcje na temat moralności. Najwięcej jednak uwagi, przynajmniej na początku, przypisuje się nauce czytania i pisania. Każdy uczeń w ciągu trwania szkoły podstawowej musi poznać około tysiąca znaków graficznych i 2 sylabariusze, z czego każdy zawiera 45 znaków. A czy podręczniki są w Stanach darmowe?

John

A w Japonii są darmowe?

Yoko

Tak, w trakcie nauczania obowiązkowego są rozdawane bezpłatnie. Podręczniki są łatwe w użyciu i małego formatu, i zmienia się je co 3 lata. Takie jest rozporządzenie ministerstwa edukacji.


John

Jak liczne są klasy?

Yoko

Dość liczne. W szkole podstawowej średnio trzydzieścioro uczniów, a w szkole średniej już 38, ale uczniowie bardzo często pracują w małych grupach. Uczymy ich w ten sposób współpracy i bycia członkiem zespołu. Zajęcia trwają 50 minut.

John

A jak jest w szkole średniej?


Yoko

Wpierw idzie się do szkoły średniej niższego stopnia, gdzie nauka trwa 3 lata, a promocja do następnej klasy jest automatyczna. Nie zdarza się, żeby uczeń powtarzał klasę. Przedmioty są w zasadzie te same, ale dochodzi język obcy, a najczęściej jest to język angielski.

John

Nie ma czegoś takiego jak brak promocji do następnej klasy?! Czy to nie ułatwia za bardzo uczniom życia? Mogą się nie uczyć a i tak zdadzą do następnej klasy. Co to za motywacja?

Yoko

Metoda kija nie jest potrzebna. Do niczego nie trzeba ich namawiać. Dzieci wiedzą, że uczą się dla siebie i jest to inwestycja w przyszłość . Gdyby tego nie wiedziały wiele by kończyło edukację na tym poziomie, a tylko 4% się na to decyduje i idzie do pracy.


John

W Stanach uczniowie są bardzo często oceniani zwłaszcza w starszych klasach liceum a ich rodzice są systematycznie informowani o ich postępach lub zaległościach. W klasach X, XI, XII program jest uzależniony od zainteresowań i zdolności intelektualnych uczniów. Ci najzdolniejsi idą tak zwanym akademickim programem, który ma ich przygotować na wyższe uczelnie, na które z reguły potem idą. Uczniowie mniej zdolni idą ciągiem zawodowym, gdzie dominują przedmioty techniczne i który ma ich przygotować do zawodu. Niestety poziom tego kształcenia jest oceniany dość nisko.

Yoko

A jak szkolnictwo wyższe?

John

Prezentuje już wyższy poziom. Zarówno w poziomie nauczania jak i w środkach finansowych na to przeznaczonych i dostępności do materiałów. Harward ma na przykład jedną z najliczniejszych bibliotek na świecie. Istnieją 3 rodzaje szkół wyższych. Są to dwuletnie kolegia środowiskowe(junior colleges) i cztero letnie kolegia oraz uniwersytety. Szkół wyższych jest 3 tysiace, z czego 2 to uniwersytety i kolegia czteroletnie.


Yoko

W Japonii okres zdawania egzaminów nazywany jest ,,piekłem egzaminacyjnym” i stawia na nogi cała rodzinę. Kandydaci muszą wpierw przejść przez egzamin państwowy,potem przez egzaminy wewnętrzne danej szkoły. W rezultacie bardzo niewielu uczniów dostaje się na kierunek, na który chciało, za pierwszym razem. Ale to nie szkodzi,bo Japończycy cenią sobie wytrwałość.

John

Reasumując: nie ma lepszego ani gorszego systemu. My cenimy dobro jednostki, wy dobro grupy, ale mimo wszystko etapy kształcenia i przedmioty są dość podobne, wyłączając język japoński.

Yoko

Do jakiej szkoły poślemy więc Michael'a?

John

Nie wiem, może do polskiej?

poniedziałek, 14 listopada 2011

Kobe vs LeBron

Mówi się że najlepszym koszykarzem w historii był Jordan, mówi się, że ten fakt jest bezsporny. Spór jest o to, kto jest na drugim miejscu. Wiadomo, że koszykówka zmienia się w każdym następnym dziesięcioleciu. Gracze są coraz lepiej wytrenowani i atletyczni. Ich możliwości fizyczne są większe, w związku z tym bezsensowne jest porównywanie dzisiejszych mistrzów do tych z lat siedemdziesiątych. Skupmy się więc na ostatnim dziesięcioleciu . Liczą się trzej gracze; Kobe, LeBron i Duncan. Duncan ma 4 pierścienie i 2 tytuły MVP ale to nudziarz, więc nie będziemy sobie nim zawracać głowy. Zajmijmy się więc pozostałymi dwoma. Kobe i James, który lepszy?
Kobe gra siedem lat dłużej, ma 5 tytułów mistrzowskich i 7 występów w finałach. James ma jeden występ przegrany.
Kobe jest zwycieżcą konkursu wsadów, LeBronowi się nie chciało wystąpić, ale gołym okiem widać, że najeżdża kosz jak buldożer, jego wsady są bardziej siłowe, a Kobe jest zwinny niczym pantera.
Kobe ma ładny pseudonim ,, Black Mamba”, co dużo mówi o jego szybkości i gibkości, LeBron ma pseudonim ,, The King”.
Kobe jest tym graczem o którym się mówi, że najbliżej mu do Jordana, LeBron grał z numerem 23.
LeBron jest debiutantem roku, Kobe w swoim pierwszym roku gry grzał ławę. Powiecie, że Kobe był w lepszym zespole i to dlatego. Będziecie mieli racje. Idziemy dalej.
Poniższe statystyki obejmują okres do roku 2010 włącznie, kiedy LeBron rozegrał ostatni sezon w Cavs przed przenosinami do Heat.
Sprawdźmy teraz kto jest graczem bardziej zespołowym, kto bardziej angażuje swój zespół i z kim się lepiej gra partnerom.
Sumując gry sezonu regularnego i play - of do tej pory, to zestawienie gier w których obaj gracze mieli 12 lub więcej asyst wygląda tak:
LeBron: 41
Kobe: 19

Ilość gier, w których kończyli mecz z 10 lub więcej asystami wygląda tak:

LeBron: 104
Kobe: 74

Ilość gier, w których mieli 3 lub mniej asyst:

LeBron: 21
Kobe: 261

Ilość gier, w których mieli 2 lub mniej asyst:

LeBron: 6
Kobe: 142

Ilość gier, w których mieli 0 asyst:

LeBron: 1
Kobe: 57

rekord kariery:

LeBron: 15 asyst
Kobe: 15 asyst

Kobe rozdał 4, 766 asysty w sezonie regularnym i 955 w play-of co daje średnie: 4. 7 i 4. 8
LeBron zaś odpowiednio 3,810 i 520 a średnie: 7.0 i 7.3

Lebron James jest na 26 miejscu w historii pod względem średniej asyst na mecz, Kobe nie jest nawet w pierwszej setce.

Zwróćcie jednak uwagę na to, że Kobe grał w lepszym zespole i z lepszymi strzelcami więc jeśli chodzi o asysty było mu dużo łatwiej niż LeBronowi, który pod tym względem musiał się bardziej natrudzić.
Nie ma wątpliwości kto jest graczem bardziej zespołowym.

Teraz zobaczmy kto jest lepszym zbieraczem.

Liczba gier, w których mieli co najmniej 15 zbiórek:

LeBron: 9
Kobe: 5

Liczba gier, kiedy mieli co najmniej 12 zbiórek:

LeBron: 56
Kobe: 29

rekord kariery

LeBron: 19 zbiórek
Kobe: 16 zbiórek

Liczba piłek zebranych w ciągu kariery wygląda tak:

LeBron: sezon regularny – 3, 861(7.0), playoff – 598( 8.4)
Kobe: sezon regularny – 5, 410 (5.3), playoff - 1, 027 ( 5.2)


Wychodzi na to, że LeBron jest lepszym zbieraczem, ma w końcu te 5 cm więcej. Ale dla porównania, taki Jason Kidd, który jest rozgrywającym i ma dalsze 5 cm mniej niż Kobe, zebrał w ciągu kariery 7, 853 razy w sezonie regularnym i 897 w playoff co daje mu średnie na poziomie 6.6 i 7.4 zbiórek. Plus dla Lebrona.

Kto jest lepszym obrońcą?

Przechwyty:

LeBron - 955 (1.7) za sezon regularny, playoffs - 117( 1.6 )
Kobe – sezon regularny - 1, 653( 1.5), plaoffs – 294(1.4)

bloki:

LeBron: sezon regularny – 482( 0.8 ), playoffs – 68( 0.9 )
Kobe: sezon regularny – 564(0.5), playoffs – 139(0.7)

W głosowaniu na gracza defensywnego roku LeBron dwukrotnie był na drugim miejscu. Kobe nie zbliżył się nawet do tego. James jest lepszym obrońcą. Plus dla Lebrona.

Wskaźnik efektywności:

LeBron: 26.86
Kobe: 23.50

Plus dla LeBrona.

Tytuły króla strzelców:

LeBron: 1
Kobe: 2

Plus dla Kobiego.

Liczba sezonów ze średnią przynajmniej 30 punktów.

LeBron: 2
Kobe: 3

Plus dla Kobiego.

Ale James pod względem średniej punktów na mecz (27.8) jest na trzecim miejscu wśród strzelców wszech czasów. Kobe ( 25.3 ) nie jest nawet w pierwszej dziesiątce.
Plus dla LeBrona.

Zwróćcie uwagę na taką rzecz.

W sezonie 2010 Kobe oddał 44 rzuty więcej ale LeBron zdobył 288 punktów więcej. W sezonie 2009 znowu Kobe 99 rzutów więcej, a LeBron był lepszy o 103 punkty. Kobe oddaje więcej rzutów, ale LeBron jest skuteczniejszy.
Plus dla Lebrona.

Kobe Bryant jest też autorem kilku wyjątkowych osiągniec pod względem skuteczności z gry, ale od końca.
Jest drugi wśród graczy, którzy zdobyli w jednej grze więcej niż 10 punktów przy najgorszej skuteczności z gry ( 5 - 21)
Wśród meczy, w których gracz zdobył przynajmniej 30 punktów przy najgorszej skuteczności drugie miejsce należy również do Kobiego ( 11- 29 )
Ale jest za to na pierwszym ( 17- 47) i na trzecim ( 12 - 30) miejscu jeśli chodzi o grę z przynajmniej 40- punktową zdobyczą .
Jest tęz rekordzista jeśli chodzi o  brak skuteczności w finałach NBA ( 6- 24 )

Kobiemu nigdy nie udało się zakończyć sezonu ze skutecznością powyżej 50 %, Lebronowi udało się to raz.
Nie udało mu się również zakończyć sezonu ze skutecznością powyżej 48 %, LeBron dokonał tego 4 razy.

Liczba gier w sezonie przy skuteczności poniżej 50 %.

LeBron: 304
Kobe: 623

Liczba gier w sezonie przy skuteczności poniżej 48%.

LeBron: 289
Kobe: 599

Liczba gier w sezonie przy skuteczności poniżej 40%.

LeBron: 117
Kobe: 317

Liczba gier w sezonie przy skuteczności poniżej 35%.

LeBron: 66
Kobe: 192

Liczba gier w sezonie przy skuteczności poniżej 30%.

LeBron: 32
Kobe: 97

Kobe rozegrał 104 mecze w sezonie w których miał przynajmniej 40 punktów. W 43 z nich rzucał ze skutecznością mniejszą niż 50 %.
LeBron rozegrał tylko 42 mecze z takim dorobkiem punktowym, ale tylko 7 z nich rzucał ze skutecznością poniżej 50 %.

Liczba gier w sezonie z dorobkiem przynajmniej 50 punktów i skutecznością poniżej 45%.

LeBron: 0
Kobe: 3

Plus LeBon

Liczba gier w playoffs z dorobkiem przynajmniej 40 punktowym.

LeBron: 9
Kobe: 11

Plus Kobe.

Rundy playoffs w których rzucali ze skutecznością poniżej 50 %.

LeBron: 13
Kobe: 3

Plus kobe

Rundy Playoffs ze skutecznością powyżej 50 %.

LeBron: 2
Kobe: 0

Plus Lebron.

Rundy Playoffs ze skutecznością poniżej 48%.

LeBron: 3
Kobe: 12

Plus LeBron.

Rundy Playoffs ze skutecznością powyżej 48%.

LeBron: 2
Kobe: 1

Plus LeBron.

Rundy Playoffs ze skutecznością poniżej 46%.

LeBron: 2
Kobe: 9

Plus LeBron.

Rundy Playoffs ze średnimi przynajmniej 30 pkt. Na mecz.

LeBron: 2
Kobe: 4

Plus dla Kobiego, ale Lebron miał jedną serie w której miał średnie powyżej 34 punktów. Kobe nigdy nie miał takiej serii.

Kobe zdobył swoje 3 pierwsze tytułu nie będąc liderem zespołu, którym wtedy był Shaq. Kobe miał 29 lat gdy jako lider po raz pierwszy doprowadził swój zespół do finałów, ale dopiero rok później zdobyl mistrzostwo. Kiedy Lebron doprowadził swój zespół do finałów miał 22 lata.
Kobe 7 razy był w finale, ale tylko 2 razy zdobył ich MVP.
LeBron 2 razy przewodził w lidze we współczynniku Win Shares w sezonie regularnym. Kobe nigdy.

W playoffs:

LeBron: 2
Kobe: 1

Srednie win shares:

Lebron: sezon – 14.75, playoffs – 2.94
Kobe: sezon – 10.42, playoffs – 2.01

Jak widać Lebron jest bardziej odpowiedzialny za zwycięstwa swojego zespołu niż Kobe, i bardziej niezawodny.

A kto jest lepszym strzelcem z dystansu?

W sezonie 2010 Lebron trafił 129 trójek ze średnią 33.3 %, Kobe trafił 99 trojek przy skuteczności 32. 9

Podsumujmy jeszcze raz statystyki obu.

Sezon:
LeBron: 27.8 pkt, 7.0 zbr, 7.0 ast, 47.5% z gry, 32.9 % za trzy
Kobe: 25.3 pkt, 5,3 zbr, 4.7 ast, 45.5% z gry, 34.0% za trzy

Playoffs:
LeBron: 29.3 pkt, 8.4 zbr, 7.3 ast, 45.9% z gry, 31.6% za trzy
Kobe: 25.5 pkt, 5,2 zbr, 4.8 ast, 44.8% zgry, 33.7% za trzy

Jedyna przewaga Kobiego to trójki, i to że ma więcej pierścieni.
Zwróćcie też uwagę, że Lebron generuje też więcej punktów na mecz, doliczając do tego asysty to w jego przypadku wynosi przynajmniej 41.8 pkt. Nie licząc rzutów za 3 i akcji and one partnerów po jego podaniach.
W przypadku Kobiego jest to 34.6 pkt.
Lebron wyprzedza pod tym wzgledem również Jordana, którego średnie 30,1 i 5.3 dają 40.7 .

Kiedy zapytano Michaela Jordana, kŧóry z tej dwójki jest lepszy, ten wskazał na Kobiego. Być może ze względu na podobieństwo gry do Jordana, to, że trenował ich ten sam trener oraz po prostu sympatie. Kobe jest powszechnie bardziej lubiany niż Lebron, może bardziej znany. Gra przecież w Lakersach, w jednym z trzech zespołów, które są symbolem tej ligi. Cavs w porównaniu z Lakersami są niemal anonimowi. Kobe jest popularniejszy, może efektowniejszy( to rzecz gustu) ale nie znaczy, że lepszy, fakty temu przeczą.
Kiedy Kobe był pozbawiony zaplecza rzędu all-star nie doprowadził swojego zespolu nawet do play-of, a rok później nie udało mu się przejść do drugiej rundy, pomimo tego, że jeśli chodzi o zdobycze punktowe (35.4)był to jego najlepszy sezon.
Do finału doszedł dopiero kiedy sprowadzono mu Gasola. Lebron dokonał tego praktycznie bez pomocy drugiego all – stara, więc sam bardziej się stara. Niestety to już nieaktualne, bo teraz w Miami ma ich dwóch. Heat przegrali w finale  z Dallas, Lakers przegrali z Mavericks troche wcześniej.

Koszykarski Mesjasz


Roku pańskiego 1984 cztery dni po Bożym Narodzeniu, 30 grudnia na świat w Akron (Ohio) przyszedł inny mesjasz; czarny. Na imię dali mu LeBron Raymone, a nazywał się James.
Na początku nic nie wskazywało na to, że tak narozrabia, ale po kilkunastu latach okazało się, że Bozia dała mu możliwości, które on wkrótce miał wykorzystać do perfekcji. Chłop to był jak dąb, silny jak niedźwiedź i żywotny niczym sarenka. Poszedł do szkoły, zaczął grać w kosza. I skurwiel był dobry.
Był tak dobry, ze nie musiał iść do collegu, tylko bezpośrednio po szkole średniej St. Vincent poszedł se do NBA. Przystąpił do draftu w roku 2003, z numerem pierwszym wybrali go Cleveland Cavaliers. Miasto, które ma opinie najbardziej ponurego w stanach. Powiedzieli mu ,,Uciesz nas, daj nam radochę” i on dał im radochę. Dal ją Cleveland, NBA oraz rozsianym po całym świecie koneserom jego talentu. Sprawił, że ludzie od czasów ,, sami wiecie kogo” znów pokochali basket, zaczęli się nim emocjonować a Cleveland zarobiło trochę mamony. James czynił tak przez siedem lat. Ale pragnął mistrzostwa, stwierdził ze w Cavs go nie zdobędzie. W roku 2010 przetransferował swoje talenty do Miami. I tak mesjasz zmienił się w Judasza.

sobota, 12 listopada 2011

Dziwne prawo Londynu


W Londynie jest podobno takie prawo, że komuś kto jest chory na dżumę nie wolno wsiąść do taksówki. Co jest logiczne, dżuma to w końcu choroba zakaźna i bardzo niebezpieczna. Kiedyś przez nią wyginęła znaczna część ludności Europy. Nazywali ją wtedy czarna śmierć. Choroba doczekała się nawet pomnika w imię jej zasług dla walki z przeludnieniem. Tak naprawdę to pomnik ten, zwany kolumną morową wzniósł Leopold I Habsburg na pamiątkę ocalenia go od epidemii dżumy w 1679. Znajduje się ona na placu Graben w Wiedniu. W miejscu tym pośpiesznie chowano zmarłych w wyniku tej choroby,  śmierć prawdopodobnie poniosło wtedy 76 tys. ludzi. Medycyna wygrała jednak walkę z tą chorobą i dziś, aby na nią zachorować trzeba się bardzo natrudzić. Bardzo ciężko jest złapać dżumę w naturze, łatwiej zarazić się nią w warunkach laboratoryjnych, gdzie hoduje się niekiedy pałeczki tej bakteri Tak wiec jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że ktoś chory wejdzie w ogóle do taksówki. Pomijając fakt, ze jeśli ktoś wie, ze jest chory to choroba jest już prawdopodobnie w takim stadium, iż nie jest on w ogóle w stanie chodzić. Ciekawe jest jednak to, ze prawo mówi o taksówkach, nie mówi zaś nic o autobusach, gdzie jest znacznie większe skupisko ludzi i łatwiej jest rozprzestrzenić zarazki na większa skale. Wniosek, w autobusach można zarażać, w taksówkach, nie.

piątek, 11 listopada 2011

Prawda czy fałsz?


Co to za sport, który nie jest sportem, bo rywalizacja jest udawana, a wygrana ustalona z góry? Co to za sztuka, która nie jest sztuką, bo wszystkim wydaje się, że to sport, choć wiedzą, że to teatr?
To wrestling. Subtelne połączenie sportu, sztuki, gry aktorskiej i mordobicia. A gra toczy się o jedno; o pas mistrzowski. Tylko, że tak naprawdę sam pas nie ma większego znaczenia, przechodzi z rąk do rąk szybciej niż sztafeta. Dlatego w zasadzie każdy z zawodników uważa się za mistrza. Ich przechwałkom nie ma końca. Często są one ciekawsze niż sama walka.
- Ja jestem jedynym mistrzem WWE!
- Nieprawda, to ja jestem jedynym mistrzem!
- Nie, to ja jestem.
- Ale jestem bardziej mistrzowski niż ty! Jak ty się w ogóle ubrałeś? Założył złoty łańcuch i gwiazdorzy. To ja jestem lepszym mistrzem od ciebie.
- Ale to ja mam pas.
- A ja ci go odbiorę na najbliższej gali za tydzień.
- A ja ci go nie dam. Taki mistrz jak ja, nie będzie walczył z takim gnojkiem jak ty. To byłaby obraza dla jedynego i niekwestiowanego mistrza, jakim ja jestem.
- Taak!?
- Tak.
- To ja naśle na ciebie moich prawników. Oskubią cię do czysta i zobaczysz, kto jest niekwestionowanym mistrzem WWE?
Podczas takiej sprzeczki z reguły pojawia się ktoś trzeci: Oboje się mylicie, to ja jestem niekwestionowanym mistrzem.
Zazwyczaj co tydzień jest obrona pasa mistrzowskiego. Przychodzi jakiś chłystek i wyzywa bieżącego championa na pojedynek, obrzucając go stękiem wyzwisk i tamten się zgadza walczyć. Dlatego wrestlingowcy są często bardziej elokwentni od powiedzmy, bokserów. Wzajemne ,, uprzejmości” należą do ich codziennego repertuaru.
Dziś do Gdańska zawita SmackDown. Jest to gala WWE, transmitowana potem w telewizji. Tam obecnie króluje Mark Henry. Poteżny murzyn z fryzurą predatora. Już samej postury się można przestraszyć; 193 cm i 180 kg. Styl walki - brutalna siła, za grosz finezji. Jest trochę jak Shaquille O'neal, z ta różnicą, że Shaqa wszyscy lubią, Henrego nikt nie lubi, przynajmniej oficjalnie. To taki mistrz, który ma publikę przeciwko sobie. Można o nim powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że na ringu jest sympatycznym gościem. Kto wie, może gdy z niego zejdzie jest przeuroczym panem, który sprzedaje pączki. WWE to świat pozorów.
W filmie zapaśnik pokazane jest życie ex – wrestelera, któremu stan zdrowia nie pozwala na uprawianie zawodu, żeby przetrwać ( mieszka w przyczepie) ima się różnych zawodów np: pracuje w sklepie i kroi wędlinę. Klienci sklepu nie pozwalają mu jednak zapomnieć o przeszłości, bez przerwy zadając pytania ,, Czy ja pana gdzieś nie widziałem? ”. W końcu stwierdza, że nie może bez tego żyć i wraca na ring.
W filmie tym pokazane jest życie zapaśnika od zaplecza. Na ringu zawodnicy się nienawidzą, po zejściu kumplują się i omawiają szczegóły następnej walki.
Wracając do dzisiejszej gali. Henry prawdopodobnie zmierzy się z Big Showem. Olbrzymim białasem o podobnej posturze. Kiedy ostani raz ze sobą walczyli, Henry posłał tego do szpitala. Czasem zawodnicy rzeczywiście się nie lubią. Mark Henry chyba nikogo nie lubi, sprawia wrażenie dość brutalnego. To co on wyprawia po prostu musi boleć.
Teraz Big Show powrócił i kipi chęcią zemsty. Ci którzy jednak nie zobaczą walki na żywo, zobaczą ja za kilka tygodni w telewizji. SmackDown zawsze transmitują z kilkutygodniowym opóźnieniem. Nie do końca wiadomo gdzie w tych walkach zaciera się granica między fikcją, a rzeczywistością. Jedno jest pewne. Mark Henry robić łomot! Mark Henry niszczyć! Mark Henry miażdżyć!

wtorek, 8 listopada 2011

Skazani za niewiedzę



Po takim zakończeniu jak w ostatnim artykule nie mógłbym sprawy oczywiście zostawić tak bez komentarza. To co prawo ustala w Ameryce odnośnie relacji między płciami jest fascynujące. Oto dowód; w Waszyngtonie jest absolutnie zabroniony seks z dziewicą! W takim razie  coś takiego jak rodowity waszyngtończyk praktycznie nie istnieje. To znaczy, że w Waszyngtonie nie ma dziewic, inaczej miasto dawno by wyginęło. To znaczy też, ze kobieta, która nigdy się nie ruszała poza granice miasta jest dziewica. W tym kontekście wypad za miasto nabiera zupełnie innego znaczenia.
W Seattle nie wolno młodym panienkom siadać na kolanach swoich sympatii w publicznych środkach lokomocji. Za złamanie tego przepisu grozi kara do pól roku więzienia. Szkoda, ze nie ma koedukacyjnych cel, wtedy pary miałyby w końcu spokój i mogły siadać sobie na kolanach do woli. A tak swoją droga to jestem ciekaw, czy każda 80 – letnia baba, której mąż już prawdopodobnie nie żyje i nie ma komu siadać na kolanach, donosi policji, że w autobusie linii tej i tej, o godzinie 14:37 miało miejsce przestępstwo. Mam wrażenie, że u nas to prawo by się przyjęło. Moherowe panie, którym młodzież nie ustępuje miejsca w autobusie, byłyby zachwycone.
W Cleveland prawo zakazuje kobietom nosić obuwie ze skóry. Można by powiedzieć, że to prawo wymyślili ekolodzy, ale ono nie zabrania chodzić mężczyznom w skórach, a skoro tak, to skórzane buty są pornografią.
W Tuscon (Arizona) kobietom nie wolno nosić spodni. A w Nogalcs, w tym samym stanie, zabronione jest mężczyznom noszenie szelek. Zatem jest pewne równouprawnienie, faceci też nie mogą nosić wszystkiego.
Niestety jeśli chodzi o bicie małżonka to panie wciąż są w gorszej sytuacji. W Los Angeles mąż ma prawo bić żonę pasem, o ile szerokość pasa nie przekracza 3,6 cm. No, chyba że małżonka zgodzi się na ustępstwa. No i słusznie, tylko,że te ustępstwa dotyczą szerokości pasa, a nie tego, że może kobieta z jakiegoś dziwnego powodu wcale nie ma ochoty być bita. Ale przynajmniej ma w tej kwestii coś do powiedzenia. ,,Kochanie, może w tym tygodniu użyjesz tego ładnego czerwonego paska, Tak, tego którego dostałeś na urodziny od mojej mamy z dedykacją, żeby ci dobrze służył.” Cóż, nie wszędzie kobiety mają tak dobrze, ale to przecież miasto aniołów.
A propos mamusiek; w mieście Wichita (Kansas) pobicie teściowej nie może być powodem rozwodu.
W Logan Country (Kolorado) karze się wiezieniem za pocałowanie śpiącej kobiety. Oczywiście biedaczka mogłaby dostać ataku serca, bo załóżmy ze właśnie śni się jej jakiś pokryty śluzem, trzyoki potwór, i w momencie gdy ktoś ją całuje ona się przebudza i ma wrażenie, że to trzy okie monstrum właśnie musnęło jej usta. Budzi się z krzykiem, w tym momencie całujący ją mężczyzna może ją pozwać i oskarżyć, o to że go wystraszyła. A on jest bardzo nerwowy, bo w dzieciństwie chorował na astmę i teraz każdy stres powoduję, że musi sięgać po inhalator, a to wdłuższej perspektywie oznacza, ze może zachorować na raka za 20 lat. Ona z kolei może powiedzieć, że on ją pocałował, a to jest sprzeczne z prawem. Sędzia zaś może ich oskarżyć o to, ze stawiają go przed trudną decyzją, może też dodatkowo oskarżyć swoją uczelnie, w której kończył prawo, że nikt nie powiedział mu, że będzie musiał stawać przed tak trudnymi wyborami. Amerykanie uwielbiają się procesować. 
W Hariford (Connecticut) zabronione jest całowanie żony w niedzielę. To widocznie bardzo katolickie miejsce, pewnie też nie słuchają tego dnia rozrywkowych audycji radiowych jak to ma miejsce w Little rock, stanie Arkansas. W tym samym mieście zabronione pod karą więzienia jest podrywanie kobiet na ulicy.
Na Florydzie  niezamężne kobiety pójdą do więzienia, jeśli będą skakać na spadochronie w niedzielę. Czy to oznacza, że zamężne mogą? Czy komuś się coś nie pomyliło? To chyba zamężna kobieta powinna bardziej na siebie uważać i stronić od sportów ekstremalnych, a tym bardziej w niedzielę, kiedy powinna z rodzinną być w kościele. Ale może to nie jest takie głupie,w końcu na wysokości iluś tam tysięcy metrów jest w końcu bliżej Boga. To w takim razie dlaczego odmawia się niezamężnym kobietom prawa do wielbienia Stwórcy, czy one są jakieś gorsze? Z kolei w Haletrophe (Maryland) podlega sankcji karnej publiczne całowanie się dłużej niż przez sekundę. Czy istnieją jacyś goście, którzy latają ze stoperami i mierzą czas całującym się parom? 
W Teksasie  obowiązuje zakaz uprawiania seksu w samochodach. Policjant, który nakryje parę na gorącym uczynku, zanim zbliży się do "miejsca przestępstwa", ma obowiązek trzykrotnie nacisnąć klakson w radiowozie i odczekać dwie minuty. Przypomina to ten przepis, że policjant musi uzbrojonego przestępcę poprosić, aby ten łaskawie rzucił broń, a jeśli ten nie zechcę, to stróż prawa ma prawo oddać ostrzegawczy strzał w górę. 
W stanie Kentucky  poślubienie po raz czwarty tej samej osoby grozi więzieniem. Amerykanie przewidzieli dosłownie każdą, nawet tak rzadką ewentualność, uznając, że jest ona niedopuszczalna.
Podsumowując. Nasuwa się wniosek, ze w Stanach bardzo łatwo jest trafić za kratki, zwłaszcza w Little rock.

niedziela, 6 listopada 2011

Amerykanie a zwierzęta


Ameryka to cudowny kraj. Tak uważają jej mieszkańcy, a jeśli poddasz ten fakt w wątpliwość  wysuną ci argument, który trudno podważyć; ludzie z całego globu dokonują iście niekiedy karkołomnych wyczynów, byle się w tej Ameryce znaleźć. A kiedy skończy im się zielona karta dokonują jeszcze większych starań, żeby tam pozostać. Czy trzeba innych dowodów? USA to ogromny kraj z całym swoim bogactwem, biedą, różnorodnością rasowa, deklaracja niepodległości i idiotycznym prawem. Każdy, ze stanów ma jakieś swoje prawne ciekawostki niespotykanie gdzie indziej. Wystarczy chociaż spojrzeć tylko na przepisy które dotyczą zwierząt. Ich różnorodność, oraz to, że w ogóle ktoś mógł na coś takiego wpaść, mnie zadziwia i utwierdza w przekonaniu, że Amerykanie to bardzo kreatywny naród, bo co to musiał być za mistrz, któremu przyszło do głowy, ze wyrywanie zębów niedźwiedziom to świetna zabawa. Spróbował i doszedł do wniosku, że to jednak nie jest jednak takie fajne. Tak pewnie powstał przepis w stanie Arkansas, który zabrania dokonywania tej czynności na niedźwiedziach. Na Alasce natomiast nie można budzić niedźwiedzi ze snu zimowego w celu zrobienia im zdjęcia. Widocznie w innych celach można. Można też zabijać niedźwiedzie, ale wychodzi na to, że przerywanie im wypoczynku to gorsza zbrodnia.
À propos zabijania zwierząt, w Kalifornii trzeba mieć uprawnienia myśliwskie, żeby zastawić pułapkę na myszy. Albo tak troszczą się tam o faunę, albo pułapka na myszy jest tak skomplikowanym urządzeniem w obsłudze, że trzeba mieć do tego kwalifikacje na piśmie. Chociaż raczej to drugie, bo w tym samym stanie gdyby ktoś miał przypadkiem broń palną, wybrał się na przejażdżkę swoim wypasionym amerykańskim wozem i nabrał ochoty, żeby sobie postrzelać w czasie jazdy, to wolno mu to robić tylko i wyłącznie do wielorybów. Rokrocznie rekiny atakują surferów myląc je z uchatkami, z punktu widzenia rekina człowiek leżący na desce bardzo ją przypomina, zwłaszcza jak się patrzy spod wody. Kalifornijscy snajperzy mają podobne kiedy mylą amerykańskich grubasów, naszpikowanych zdrową żywnością made in USA, z wielorybami.
Wracając do Alaski, to nie wolno tam również częstować myszy wódką. To pewnie dlatego, że nie ma tam zbyt wielu kotów. Wiadomo, kiedy nie ma kota myszy harcują, a co dopiero pijane myszy. Same zwierzęta tez nie są traktowane ulgowo, muszą przestrzegać prawa. W Indianie na przykład nie wolno małpom palić papierosów. Już widzę policjanta, który stara się wytłumaczyć małpie, ze nieznajomość przepisów wcale jej nie zwalnia z odpowiedzialności karnej. Już widzę małpę, która podnosi bunt domagając się równouprawnienia. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, w Indianie nigdy nie doszło do zamieszek na tym tle.
W Maryland nie wolno prześladować ostryg, cokolwiek to znaczy.
Tyle o egzotycznych zwierzętach, zapobiegliwi Amerykanie pomyśleli również o domowych pupilach. W stanie Connecticut, w Hariford nie wolno tresować psów. Co oznacza, że psy mogą robić co im się żywnie podoba, jakakolwiek uwaga czy interwencja ze strony właściciela może być uznana za tresurę. W Oklahomie nie ma już jednak tak dobrze, co prawda nie wolno tam stresować psów, za strojenie do nich niestosownych min grozi kara wysokości 220 dolarów, ale na kopulacje psów potrzebne jest już specjalne pozwolenie burmistrza, co oznacza, że głowa miasta wie kto z kim się rucha, przynajmniej jeśli chodzi o psy, oraz to, ze ktoś uznał, ze jest to spawa tak wysokiej wagi, iż należy o tym informować burmistrza. Zero intymności.
Pomówmy jednak o tym co wolno. W Clawson, stanie Michigan ludziom wolno uprawiać miłość z wieprzami, krowami, końmi, baranami i kurami. Kobiety mogą już stać się modliszkami jeśli taka ich wola, wpierw wykorzystać seksualnie swojego partnera, a potem go zjeść. Relacje damsko męskie w świetle prawa w Ameryce to w ogóle fascynująca sprawa, ale to już inna historia.

piątek, 4 listopada 2011

Obyczaje - szkodliwośc czy zagrożenie?

- Przepraszam, czy mógłby mi pan powiedzieć, która jest godzina?
- Tak, mógłbym...
Wysoki nieznajomy był co najmniej dziwny. Nie spojrzał na rękę, ani nie sięgnął po komórkę, jak to zazwyczaj czynią ludzie, gdy się ich zapyta o godzinę, ale powiedział dwa słowa i stał w milczeniu. Jego wygląd prezentował się równie niecodziennie. Prawie dwa metry wzrostu, a na głowie melonik przykrywający długie brązowe włosy, jak u artysty rockowego. Oczu nie było widać spod ciemnych okularów, a poniżej wielkiego nosa był gąszcz gęstej brody. Mimo ciepłego dnia, miał na sobie futro z tchórzofretek i czerwone spodnie od dresu. Na nogach miał wysokie buty z cholewami. Na obu rękach miał bransolety, a na palcach obu rąk, z paznokciami pomalowanymi na zielono, pierścionki i sygnety. Na jednych były węże, na innych trupie czaszki, a jeszcze na innych były róże. Nic w jego wyglądzie nie pasowało do siebie.
- Więc? Która jest godzina? - Spytała Agata.
- Pytasz, bo chcesz znać godzinę, czy to tylko pretekst?- Odpowiedział nieznajomy.
Przyznała w duchu, że dziwny wygląd tego człowieka ją zaintrygował. Efektu dopełniały jego dziwne słowa.
- Jaki pretekst?
- Widzisz, tak naprawdę to nie obchodzi cię, która jest godzina. Tak naprawdę to chciałaś się dowiedzieć, co za dziwak chodzi tak ubrany.
- To prawda, że ktoś tak niecodziennie ubrany, jak ty, łamie powszechne normy mody, ale to jeszcze nie powód, żeby go zaczepiać pod byle pretekstem. Ale skoro już rozmawiamy, to gdzie kupiłeś to futro i dlaczego chodzisz w nie ubrany w tak słoneczny dzień?
- Widzisz – roześmiał się nieznajomy- już odbiegasz od tematu. Przed chwila interesowała cię godzina, teraz skąd wziąłem to futro, a zaraz będziesz ciekawa co robię w wolnym czasie.
- Nie pochlebiaj sobie – odcięła się dziewczyna- To, że ubrałeś się jak oszołom znaczy tylko, że ubrałeś się jak oszołom, a niekoniecznie to, że nim jesteś. Nie szata zdobi człowieka.
- O, a teraz mnie atakujesz i próbujesz mnie sprowokować.
- Do czego twoim zdaniem?
- Znowu odbiegasz od tematu. Pytałaś czemu noszę to futro. Może dlatego, żeby ludzie mnie o to pytali, a może dlatego, że lubię.
- Myślę, że chodzi o to pierwsze.
- Więc jeżeli chodzi o to pierwsze, to znaczy, że celowo łamie normy społeczne po to, żeby ludzie zwracali uwagę na moją skromną osobę i mnie zaczepiali. Dlaczego by mieli to robić? Dlatego, ze jestem inny. Wyróżniam się. Ludzie uwielbiają to, co już znają, a często obawiają się tego, co jest im nieznane, gdyż to może nieść zagrożenie. Patrzą na mnie i nie wiedzą co myśleć. Część będzie się obawiać, część uda, że nie widzi, część będzie zaciekawiona, a ta najodważniejsza część podejdzie i zacznie ze mną rozmawiać.
- Czyli wpadłeś na pomysł, że będziesz podrywał kobiety na to, że one będą cię podrywać. Sprytne. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nie, wpadłem na pomysł, że będę sprawdzał ludzkie reakcje na mój widok. To zabawne patrzeć, jak różnie reagują. Czasem z sympatią , czasem z wrogością. Wiesz co oznacza słowo obyczaj? - i nie czekając na odpowiedź ciągnął - Obyczaj to forma zachowania powszechnie przyjęta w danej zbiorowości społecznej i poparta uznawaną w niej tradycją. Obyczaj jest elementem kontroli społecznej, stąd jego naruszenie powoduje zazwyczaj negatywną reakcję ze strony grupy. Obyczaje są przekazywane z pokolenia na pokolenie i ulegają zmianom bardzo powoli. Ogół obyczajów w danej zbiorowości tworzy jej obyczajowość. A to oznacza, jak już mówiłem wcześniej, że osoba łamiąca obyczaje może być potencjalnym zagrożeniem.
- Bawi cię to, że ludzie mogą się ciebie bać?
- Oznacza to również - kontynuował nieznajomy nie zważając na pytanie dziewczyny- że wszystkie zwyczaje i obrzędy są sztucznie wytworzone przez człowieka, bądź grupę ludzi. Ktoś coś zrobił i ktoś to kopiuje, a potem to kopiuje coraz więcej ludzi, aż w końcu to coś staje się powszechną normą postępowania.
- Skoro tylu ludzi coś kopiuje,to pewnie oznacza to, że to coś jest dobre. Jak ktoś powiedział ,, Milion fanek nie może się mylić.”
- Tak myślisz? A więc to, co uznaje większość, jest zawsze dobre. Więc holocaust był czymś dobrym, więc to, że w Chinach można siorbać zupę jest czymś dobrym, to, że w Chinach rodzice decydowali kogo poślubią ich dzieci, było dobre.
- Naprawdę?- zdziwiła się dziewczyna.
- Tak, nieraz ktoś z pary młodej w ogóle nie stawiał się na ślubie, bo był przeciwny a ceremonia i tak była ważna. Zdarzało się nawet tak, że pan młody umierał przed ceremonią zaślubin, a rodzinna i tak ją urządzała, by potem wysługiwać się synową.
- To straszne, ale ciekawe. Znasz jeszcze inne takie ciekawostki?
- Całe mnóstwo. Cały Stary Świat i Ameryka ma jakąś formę pocałunków, Eskimosi pocierają się nosami, a w Chinach pocałunki należą do rzadkości. Wystarczy zobaczyć stare kroniki na których żona prezydenta Nixona całuje chińskie dzieci. Na ich twarzach widać szok, a niekiedy odrazę. Chińczycy witali się w ten sposób, że chwytali swoje własne ręce na wysokości klatki piersiowej i potrząsali nimi. Obecnie podają sobie ręce jak to jest przyjęte w świecie zachodnim. W chińskim świecie jest zwrot na powitanie rano i na wieczór, ale nie ma odpowiedniego zwrotu w ciągu dnia. Chińczycy radzą sobie z tym potwierdzając bieżącą rzeczywistość: ,,O, idziesz ulicą”, ,,Wsiadasz do autobusu”, ,,O, spadłeś z dachu”, ,,Śpisz”, ,, O, masz romans”. Dość częstym powitaniem jest ,, jadłeś już?”. Nie należy na nie jednak odpowiadać ,, nie, jeszcze nie” , gdyż mogłoby to zostać zinterpretowane jako wproszenie się na obiad.
- Ciekawy kraj - powiedziała dziewczyna.
- Chiny to był trochę świat na opak. Na Zachodzie pisze się poziomo od lewej do prawej, w Chinach pisze się pionowo od prawej do lewej. Na Zachodzie opłaca się lekarzy w przypadku choroby, w Chinach płaci się im za utrzymanie przy zdrowiu. Na Zachodzie mężczyźni noszą spodnie, a kobiety sukienki, w Chinach było na odwrót. Na Zachodzie to mężczyźni wykonują ciężką pracę,a kobiety zajmują się domem, w niektórych rejonach Chin to kobiety pracują, a mężczyźni zajmują się domem. Na Zachodzie potrawy kroi się na swoim własnym talerzu, w Chinach kucharze kroją je przed podaniem na talerz. Na Zachodzie rękę podaje się innym, w Chinach podawało się ją samemu sobie. Na Zachodzie przestrzega się zasad zachowanie się przy stole, w Chinach one nie obowiązują. Teatr na Zachodzie poszukuje realizmu i refleksji nad codziennym życiem, teatr w Chinach tworzy nieprawdopodobne fabuły i oparty jest na konwencji i śpiewie. Na Zachodzie oklaskuje się udane występy artystów, w Chinach oklaskuje się nieudane, a publiczność podczas występów zazwyczaj nie reaguje.
- Co kraj to obyczaj, my pewnie jako Polacy, też pewnie mamy zwyczaje, które są dziwne dla innych. W Wigilię dzielimy się opłatkiem ale już w Niemczech nie znają tego zwyczaju. Nie znają też dyngusa.
- Za to mają tam dzień obcinania krawata. W tym dniu każdy ma prawo każdemu obciąć nożyczkami krawat. A wiesz jak traktowano kobiety w cesarstwie rzymskim?
- Pewnie okropnie. W całej historii kobiety były na ogół gorzej traktowane niż mężczyźni.
- Masz rację. Kobieta w Rzymie miałaby szczęście, jeśli w ogóle by przeżyła. Trochę podobnie jak w Chinach spodziewano się głównie męskiego potomka. Jeśli w Chinach kobieta nie mogła urodzić chłopca, a zawsze była to wina kobiety, mógł być to pretekst do rozwodu. W ogóle rozwody były tylko przywilejem mężczyzn, a kobiety nie miały tu nic do gadania. Przyczyną rozwodu mogły być również nieuleczalna choroba, złodziejstwo, nieposłuszeństwo wobec teściów, nieprzyzwoite zachowanie, w tym lenistwo, gadatliwość, zazdrość. Do rozwodów dochodziło jednak rzadko, gdyż problemy, które mogłyby potem wyniknąć pomiędzy rodzinami sprawiały, że było to nieopłacalne.
Wracając do Rzymian, to świetnie podsumowuje ich stosunek do dziewczynek list niejakiego Hilariona, który pisał do będącej w ciąży żony: ,, Jeżeli urodzisz chłopca, opiekuj się nim. Jeżeli to będzie dziewczynka, niechaj umrze!” Jeżeli jednak ojciec uznał, że dziewczynka nie jest taka zła, to otrzymywała amulet. Wierzono, że dziewczynki pozbawione wsparcia ze strony mężczyzn potrzebowały nadprzyrodzonej opieki. Odbywała się specjalna ceremonia ósmego dnia po narodzinach, podczas której zawieszano dziewczynce amulet, który nosiła potem aż do zamążpójścia. Po ukończeniu 14 roku życia dziewczynka mogła już sobie szukać męża. W praktyce wyglądało to jednak tak, że to ojciec o wszystkim decydował, czy i za kogo wyjdzie za mąż. Tak jak w Chinach. W wieczór przed zaślubinami panna młoda zdejmowała swój amulet i składała wszystkie swoje ubrania i zabawki na ołtarzu bóstw domowych zwanych Laurami. Od tej pory zostawała pod opieką męża.
- Nie wygląda to wesoło, może więc dzieciństwo było wesołe.
- Jeśli masz na myśli okres szkolny to nie bardzo. Po pierwsze dzieci się dzieliły na te, co chodziły do szkoły i te, co miały wolne. Szkoły były płatne, więc nie wszystkich rodziców było stać na posłanie do niej swoich dzieci. Jeśli rodzice byli niewolnikami, dzieci automatycznie przechodziły na własność pana i najczęściej też nie chodziły do szkoły. Zazwyczaj ciężko pracowały w domu. Pan mógł z nimi zrobić co chciał. Myślisz, że dzieci, które chodziły do szkoły miały przed sobą świetlaną przyszłość? Niekoniecznie. System szkolnictwa dzielił się, tak samo jak dzisiaj, na podstawowe, średnie i wyższe, ale tak naprawdę większość dzieci kończyła tylko szkołę podstawową. Do podstawówki chodziło tylko 10 - 12 uczniów, co może sugerować miłą i kameralną atmosferę, jednak za nieposłuszeństwo dzieciaki były bite rózgą. Przyczyniała się do tego pewnie sytuacja nauczycieli, którzy, tak jak dzisiaj, byli źle opłacani i musieli często dorabiać fizycznie np: w warsztatach. W szkołach średnich posuwano się jeszcze dalej, biło się batem, a ofiarę przytrzymywali inni uczniowie.
- Ależ to istne średniowiecze.
- W średniowieczu było podobnie. Nie musiało się chodzić do szkoły, jeśli się było dzieckiem biedaka albo dziewczyną. W szkole nie zadawano prac domowych i nie poprawiano wad wymowy. Jednak za mówienie nie po łacinie, można było dostać baty rózgą z wierzby płaczącej. Większość chłopców kończyła swoją edukację w wieku 14 lat. W kościele nauczano, że mężczyźni są lepsi od kobiet. Może dlatego, że księża byli mężczyznami. Pewien ksiądz, który się nazywał Robert d' Abrissel, powiedział kiedyś: ,, Kobieta jest czarownicą, wężem, zarazą, szczurem, liszajem, trucizną, palącym płomieniem i pomocnicą diabła”. Kobiety musiały być posłuszne wpierw ojcom, a potem mężom. Jeśli były nieposłuszne mężczyzną miał prawo je zbić. Zalecano jednak by nie robił tego po pijanemu, ani w gniewie. Włoskie przysłowie głosiło: ,, Koń, czy to dobry, czy zły potrzebuje ostrogi. Kobieta, czy to zła, czy dobra, potrzebuje pana i mistrza – a czasami kija” A jeżeli myślisz, że kobiety były źle traktowane, to co powiesz jak usłyszysz o dzieciach.
Tylko jedno z trójki dzieci dożywało pierwszego roku, jedno na dziesięć dożywało dziesięciu lat, rodzice mało zajmowali się nimi aż do ukończenie piątego czy szóstego roku życia, gdyż twierdzono, że i tak nie przeżyją. Były też pewne wierzenia, które na pewno nie przyczyniły się do zwiększenia populacji. Wierzono, że dziecko urodzone w piątek będzie nieszczęśliwe, więc zabijano je, żeby zaoszczędzić mu nieszczęścia. Inni ,, testowali” swoje maluchy umieszczając je na dachu, na gałęzi, w jakimś niebezpiecznym miejscu. Jeśli dziecko płakało, oznaczało to, że nic z niego nie wyrośnie i można się go pozbyć, jeśli się śmiało i nie bało, oznaczało to, że będą z niego ludzie i pozwalano mu żyć. Dzieci z bogatych rodzin miały lepiej, gdyż zajmowały się nimi niańki. Najgorzej miały dzieci z biednych rodzin, gdzie rodzice nieraz posuwali się do tego, że łamano im kończyny, żeby wzbudzić litość u dających datki. Wedle tamtejszych obyczajów błędem było pobłażanie dzieciom. Dzieci powinny się słuchać rodziców, mieć respekt i zwracać się do nich mniej więcej tak: Mój wielce czcigodny, szanowny i ukochany ojcze, dziękuje, że poświeciłeś swój czas na spłodzenie mojego, jakże niegodnego żywota, sławie twe znakomite ojcostwo i wielce pokornie błagam cię mój ulubiony rodzicielu byś udzielił mi codziennego błogosławieństwa.
Dzieci wiejskie często nie nosiły ubrań, często marzły. Kiedy było zimno trzymano je w chałupie przy ogniu, co nieraz kończyło się poparzeniami. Było nawet prawo, które miało ograniczyć podobne sytuacje, a brzmiało ono mniej więcej tak: ,, jeśli kobieta kładzie dziecię przy ogniu, a mężczyzna będzie grzał na tym ogniu wodę w kociołku, i owa woda wykipi, parząc dziecko na śmierć, kobieta musi ponieść karę za swe zaniedbanie.” Zwróć uwagę, że winą obarcza się kobietę, a nie męża, co oznacza, że kobiety były źle traktowane i to już od małego. W książce o wychowaniu dziewcząt można było przeczytać, że nie wolno im było za głośno się śmiać, ziewać, przeklinać, za szybko chodzić i wzruszać ramionami. Oto cytat z poematu ,, Jak dobra żona córom swoim nauki daie”, który radzi: ,, Jeśli córom twym bunt w głowie, a ich ukłon nie dość niski, nie unoś się gniewem, matko, choć na drogę zeszły śliską. Lecz chwyć w rękę tęgą rózgę i trzep rządkiem w kark, czy w głowę. A gdy chórem w płacz uderzą, mądrym je pouczaj słowem.” A tak na marginesie, w tamtych czasach mało kto potrafił czytać.
- Dlaczego tak źle traktowano kobiety?
- Myślę, że złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze kobiety i mężczyźni różnią się i to nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Również nasze mózgi się różnią, chociażby pod takim względem, jak odczuwamy emocje. Kanadyjka Sandra Witleson przeprowadziła badania na ten temat. U mężczyzn ośrodek emocji jest umiejscowiony w prawej półkuli, co oznacza, że może on działać niezależnie w stosunku do pozostałych funkcji mózgu. Zupełnie tak, jakby emocje zamknięte w małym pokoiku, który znajduje się w wielkim pałacu. Dzięki temu mężczyźni lepiej zachowują zimną krew. Natomiast u kobiet wygląda to trochę inaczej. Emocje zajmują u nich większy obszar rozciągający się na obie półkule. Przez co kobiety są na ogół bardziej emocjonalne. To już nie są tylko przypuszczenia, ale fakt naukowy. To ten sam gatunek, a różne światy. Mars i Wenus, ogień i woda, jing i jang, pod wieloma względami totalne przeciwieństwa, które nie zawsze się rozumieją. Natura przygotowała nas do pełnienia różnych funkcji i w związku z tym różnie nas wyposażyła. Dziś mamy wiedzę i badania, które pozwalają nam to wszystko zrozumieć. Ludzie w starożytności i w średniowieczu ich nie mieli. Brali niektóre kobiety za czarownice i palili je na stosie. Przypisywano im zdolności nadprzyrodzone, do których zaliczano umiejętność wykrywania kłamstw, odkrywania prawdy, przewidywania zakończenia jakiejś znajomości, przewidywania przyszłości i porozumiewania się ze zwierzętami. Tak zwana kobieca intuicja to podobno po prostu tylko umiejętność odczytywania mowy ciała i łączenia faktów, a kobiety, ze względu na lepsze połączenie półkul mózgowych, często biją w tym mężczyzn na głowę.
-W 1978 w pewnym programie telewizyjnym zrobiono eksperyment - ciągnął dalej mężczyzna - który polegał na sprawdzeniu umiejętności u kobiet odczytywania mowy ciała niemowląt. W szpitalu położniczym nakręcono serie dziesięcio sekundowych ujęć płaczących niemowląt. Po czym dano je z wyłączonym dźwiękiem do obejrzenia matkom. Otrzymywały one tylko informację wzrokową, więc nie mogły polegać na słuchu. Większość matek szybko ustalała co dolega dziecku, czy jest to głód, kolka, czy zmęczenie. Potem ten sam test wykonywali ojcowie, ich wyniki były delikatnie mówiąc żałosne. Tylko 10% ojców zdowało wychwycić więcej niż dwa uczucia. A i tak były podejrzenia, że większość zgadywała. Wielu zadawalało się stwierdzeniem, ,,dziecko, chce do matki.” Poddano eksperymentowi również dziadków, żeby sprawdzić czy wiek ma wpływ na wyniki. Babcie z reguły uzyskiwały od 50 do 70% wyników matek, natomiast dziadkowie rzadko kiedy potrafili w ogóle rozpoznać swojego wnuka. Dziadkowie też nie potrafili rozróżnić bliźniaków, natomiast matki miały z tym o wiele mniej problemów.
-Wiadomo również, że na ogół mężczyzn łatwiej jest oszukać niż kobiety. -Mężczyzna mówił dalej - Gdyby wprowadzić przeciętną kobietę do pokoju, w którym znajduje się 50 par, analiza stosunków w poszczególnych związkach zajęłaby jej około dziesięciu minut. Jej zdolności umożliwiają jej rozpoznanie par zadowolonych ze związku i skłóconych ze sobą. Zorientuje się kto o kogo zabiega i które kobiety są rywalkami, a które przyjaciółkami, rozpozna to też u mężczyzn. Co więcej, uzna rozpoznanie tego wszystkiego za coś zupełnie naturalnego i oczywistego. Natomiast, gdyby w takiej samej sytuacji postawić przeciętnego mężczyznę, będzie to wyglądało trochę inaczej. Będzie on zwracał uwagę na inne rzeczy niż kobieta. Zlustruje pomieszczenie pod kątem wyjść, skąd może nadejść atak, jakie są możliwości obrony i gdzie znajduje się droga ucieczki. Następnie ewentualnie zacznie szukać wśród tłumu znajomych twarzy, przyjaciół, wrogów i ewentualnych wrogów. Potem zwróci uwagę na plan pokoju i jego stan. Zauważy niedziałającą żarówkę, stłuczoną żarówkę i nie domykające się drzwi. Mężczyzna wie co w pomieszczeniu działa lub nie, a kobiety wiedzą kto jest kim i jak się czuje.
- Nie odkryłeś Ameryki faktem, że mężczyźni się różnią od kobiet. Każda kobieta wie, że mężczyzna to duże dziecko- stwierdziła kobieta.
- Nie chcę robić konkurencji Kolumbowi,nie twierdzę że coś odkryłem, ale chcę zwrócić uwagę na pewne rzeczy.
- To wszystko bardzo ciekawe. A czy wszędzie tak było?
- Cesarstwo Rzymskie obejmowało większość ówczesnego świata. Inna wielka starożytna cywilizacja to Egipt. Tam dziewczynka mogła wyjść za mąż już w wieku 12 lat. W przeciwieństwie do Rzymu czy Chin, kobiety miały większe prawo w kwestii wyboru małżonka i często wychodziły za mąż z miłości. Byłoby idealnie, gdyby rodzice go akceptowali, ale tak nie musiało być. Kobiety były w Egipcie bardziej niezależne. Zdarzało się nawet, że poślubiały kogoś z rodziny. Co do mężczyzny to, jak w całym świecie arabskim, mógł mieć tyle żon ile chciał, pod warunkiem, że każdej zapewni życie na poziomie. Główna żona miała pozycję równą pozycji męża, a jej pierworodny syn dziedziczył majątek. Kobiety w Egipcie rodziły dużo dzieci, najczęściej sześcioro lub siedmioro. W Egipcie traktowano więc już kobiety lepiej, okazywano im więcej szacunku i miały większe prawa. Podobno zostawały nawet faraonami.
- Władczyniami Egiptu. Nie da się ukryć, że kobiety traktowano różnie w zależności od rejonu na świecie.
- Więc chyba można uznać, że sztywne trzymanie się obyczajów nie zawsze jest czymś dobrym. Czasami może to kogoś skrzywdzić. Potem na przestrzeni dziejów okazuje się, że społecznie akceptowane zachowania są głupie i prymitywne. Ludzie, którzy w jakiś sposób wyprzedzają swoje czasy, nie zawsze cieszą się szacunkiem, a często wręcz spotykają się z niezrozumieniem. Sokrates, Norwid, Kopernik i inni im podobni zostali docenieni dopiero po śmierci. Z biegiem czasu okazało się, że oni mieli rację, choć w swoich czasach byli pewnie uważani za wariatów. Co oznacza, że każdy wariat jest potencjalnym wizjonerem. Może każde odstępstwo od normy niesie za sobą nowy sposób myślenia, może lepszy, a może nie, to zawsze zweryfikuje historia.
- Niech zgadnę; tym, że ubierając się jak wariat, chcesz zasugerować, że jesteś wizjonerem.
- Kto wie, może wszyscy za kilka lat będą chodzić tak jak ja.

W parlamencie się nie umiera

Ktoś kiedyś powiedział, ze przepisy są po to, żeby je łamać. Czasem wystarczy się przejechać czy przejść po mieście, żeby się przekonać, że wielu kierowców wzięło sobie to powiedzenie bardzo do serca. Jeszcze inni mają odchylenia w drugą stronę, to znaczy nie przejdą przez tory tramwajowe na czerwonym świetle, nawet jeśli jest ciemna noc, w około żywej duszy, w zasięgu wzroku żadnego tramwaju, a im samym się bardzo spieszy. Pozostaje dla mnie zagadką czy takie ślepe posłuszeństwo przepisom wynika ze strachu przed mandatem, czy tez jest to głębokie poszanowanie prawa.
Kiedy byłem mały pytałem się dorosłych dlaczego była druga wojna światowa, z jakiegoś powodu mnie to ciekawiło. W większości przypadków słyszałem tą samą odpowiedz – Bo Hitler był głupi i chciał cały świat zdobyć. A ja miałem wtedy wyobrażenie, że ci co rządzą, to są mądrzy, że jeśli to ludzie wybierają sobie przywódcę, to wybiorą najmądrzejszego. Dla mnie to było proste i oczywiste, Hitler rządził więc był mądry. Logiczne. I nagle słyszę, że Fuhrer był głupi. To mną wstrząsnęło, jak król może być głupi. Dla mnie wtedy każdy, kto miał władze był królem, nawet jeśli nazywają go prezydentem, kanclerzem, czy jakoś inaczej , pamiętam, że się dziwiłem, ze Wałęsa nie nosi korony. W każdym razie z czasem zacząłem rozumieć, że ,,królowie” i to co oni wymyślą, czyli tłumacząc to na nasze – prawo, nie zawsze jest mądre i sensowne. Często okazuje się bezsensowne.
Okazuje się, ze bycie Monarcha w Anglii niesie ze sobą pewne przywileje, to nie jest żadna tajemnica. Niewielu turystów odwiedzających Anglię zdaje sobie sprawe, ze jeśli przypadkiem zobaczy się na wybrzeży martwego wieloryba, to trzeba jego głowę dostarczyć królowi, a królowej należy się ogon. Ciekawe czy w pałacu Buckhingam mają już bogatą kolekcję takich części waleni. Może dekorują nimi wnętrza. Wielka Brytania ma w ogóle kilka ciekawych przepisów.
W gmachu brytyjskiego parlamentu nie wolno umrzeć, takie jest prawo. Dla mnie bomba. Jeśli ktoś ma się za prawego obywatela, to wystarczy, ze tam przebywa i ma prawnie zagwarantowaną nieśmiertelność. Nie wolno też wejść do parlamentu w zbroi, a już na pewno w niej umrzeć. Nie wiem jakie kary są za złamanie tego przepisu, ale podejrzewam,że jeśli już ktoś się zdecyduje go złamać, to się sankcjami karnymi zbytnio nie przejmuje. Na szczęście, o ile mi wiadomo nie urządza się tam walk rycerskich. To by mogło podnieść śmiertelność, a to jest przecież niedopuszczalne. Ale nie wszystko jest takie różowe, jeśli ktoś przypadkiem naklei do góry nogami na kopertę znaczek z wizerunkiem królowej, może być oskarżony o zdradę stanu. Kto by przypuszczał, że za naklejenie znaczka pocztowego można iść do więzienia, a za morderstwo nie. W mieście York można sobie całkiem legalnie zabić Szkota, ale pod warunkiem, ze ma on ze sobą łuk i strzałę. Cóż, nie każdy nosi ze sobą łuk i strzałę, ale zawsze można je podłożyć trupowi, tylko trzeba udowodnić organom ścigania, że miał je przy sobie w chwili zgonu.
W Szkocji natomiast jest takie prawo, które mówi, że musisz otworzyć drzwi swojego domu, jeśli ktoś zapuka i powie, że che skorzystać z toalety. Po co w takim razie zamykać drzwi jeśli każdy może wejść do twojego domu pod warunkiem, ze ma pełny pęcherz? Szkoci zadbali o to, żeby każda toaleta była publiczna.
W Liverpoolu można sobie paradować topless, pod warunkiem, że jest się sprzedawczynią w sklepie z tropikalnymi rybkami. W większości sklepów z takimi rybkami łamie się jednak to prawo, po prostu z niego nie korzystając.
Kobiety w ciąży maja ten przywilej, ze mogą oddać mocz gdziekolwiek im się podoba. Prawnie mogą to zrobić nawet do czapki policjanta, i nie będzie on miał nic do gadania. Ciekawa alternatywa jeśli jest się kobietą przy nadziei i właśnie dostało się mandat za przekroczenie prędkości.
Istnieje też zakaz zatajenia przed poborcą podatkowym informacji, których podatnicy... nie chcą mu przekazać. Jednak nie trzeba mówić poborcy tego, co według Ciebie mógłby wiedzieć.
A najważniejsze jest to, że w Boże Narodzenie nie wolno jeść słodkich pasztecików. Przeprowadzono badania i wynikło z nich, ze połowa badanych to kryminaliści ponieważ nie stosuje się do tego zakazu.
Okazuje się, że nie tylko w Stanach mają dziwaczne przepisy, Europa nie jest gorsza, ale przecież Amerykanie to w dużej mierze potomkowie Anglików.