TENTEGO

TENTEGO

sobota, 13 kwietnia 2013

To spisek


To jest bardzo proste i skomplikowane zarazem. Po prostu pewnego dnia otworzyłem laptopa i zobaczyłem na monitorze napis: ,, Nie mamy przywódców. Imię nasze Legion. Nigdy nie przebaczamy. Nigdy nie zapominamy. Oczekuj nas”.
A to, jeżeli jeszcze nie zdałeś sobie z tego sprawy oznacza, że nie chciałbyś być na moim miejscu. Wpadłem w gówno po uszy. A ja przecież nic złego nie zrobiłem. Wykonywałem tylko swój zawód. No bo kurde, jestem raperem. A co robi raper? Rapuje. I to najczęściej o tym co u niego słychać.
Ja zrobiłem tylko to, co do mnie należało. I co prawda nagrałem zajebista płytę, ale nie spodobało się to pewnym ludziom. Potężnym ludziom. W sumie mogłem się tego spodziewać, ale hip – hop jest muzyką prawdy. A ja musiałem powiedzieć prawdę, a poza tym to był świetny materiał na płytę i szkoda by było, żeby się zmarnował.
Interesuje cię pewnie o czym jest płyta. Mógłbym oczywiście nagrać kawałek wyjaśniający o czym jest ta płyta, ale obawiam się, że musiałbym wtedy nagrać kolejny kawałek w którym bym tłumaczył, o co chodzi w kawałku wyjaśniającym, więc chyba będzie lepiej jak o tym po prostu powiem.
Nie każdy przecież rozumie rap. Ale ta płyta nie jest adresowana do nich. Ta płyta jest adresowana do ludzi, którzy ją kumają. Ale jej przekaz jest właściwie dla każdego, więc pokrótce omówię swoją historie.
Starzy zawsze chcieli, żebym studiował w jakiejś kurewsko elitarnej uczelni, posłali mnie na Yale. Nie miałem większych problemów z dostaniem się. Zawsze się dobrze uczyłem. Nawet nie chodzi o to, że jakoś szczególnie mnie interesowały te rzeczy. Czyniłem to raczej z poczucia obowiązku. Dość wcześnie się nauczyłem, że żeby nauczyciele uważali cię za dobrego, musisz po prostu mówić, to co chcą usłyszeć. Tylko tyle. Jakby mnie ktoś zapytał, jaka jest tajemnica mojego sukcesu w szkole to odpowiedziałbym: mów to, co belfer chce usłyszeć. Dostaniesz wysokie noty, będą cie doceniać. Przedtem naucz się na pamięć wszystkich wariantów odpowiedzi, możesz je znaleźć w podręcznikach. Przyda się jeszcze umiejętność obserwacji, daje ona możliwość przewidzenia tego jak zachowa się dana osoba, lub co się wydarzy. W tym zawsze byłem dobry. W czytaniu ludzi. A umiejętność mówienia tego, co trzeba, komu trzeba i kiedy trzeba, powodowała, że byłem zauważany w różnych kręgach. Niekoniecznie w tych w których chciałem być. Lgnęli do mnie ludzie, nazwijmy to ambitni. W przyszłości pewnie będą politykami i będą zajmować ważne stanowiska w gospodarce.
Interesowali się finansami, ekonomią, historią, a zwłaszcza polityką. Te tematy rządziły w tamtym środowisku. A ja, na swoje szczęście, potrafiłem co nieco powiedzieć na każdy z tych tematów. Dlatego, że wymagali tego ode mnie na uczelni, nie dlatego, żeby mnie to jakoś interesowało.
Tak naprawdę miałem to gdzieś. Chciałem być raperem, ale nikomu się z tego nie zwierzałem. Moi starzy chcieli żebym był prawnikiem; tradycje rodzinne. Muzyka niewiele ich obchodziła. Spalili by mnie na stosie gdyby się dowiedzieli. Udawałem natomiast, że interesują mnie rzeczy typowe dla tych ludzi. Pewnie dlatego byłem powszechnie lubiany. To, jak się potem okazało przysporzyło mi trochę kłopotów w życiu.
Zaproponowano mi przystąpienie do jakiegoś super hiper tajnego stowarzyszenia o nazwie Skull & Bones. Obowiązuje mnie przysięga, dlatego nie wolno mi o nim mówić, nie wolno mi nawet wspominać, że ono istnieje. A powstało ono w 1832 właśnie na uniwersytecie Yale. Gromadzi ono awangardę ludzkości, elitę. Ludzi, którzy będą mieli w tym świecie coś do powiedzenia. Niestety zrzesza kiepskich artystów. Dlatego dość szybko zauważyłem, że to miejsce nie jest dla mnie. Nie widziałem dla siebie miejsca obok takich ludzi jak George Bush, czy jego syn. Powszechnie wiadomo, że są oni chyba najsłynniejszymi członkami grupy Czaszka i Kości, ale żaden się do tego nie przyznaje, a już na pewno nie mówi nic więcej ponadto, że faktycznie będąc na ostatnim roku studiów wstąpił do jakiejś grupy studenckiej.
To nie jest przypadek, że ta organizacja miała w swoich szeregach kilku prezydentów. Od dziesięcioleci Skull & Bones tworzy skomplikowaną i tajną sieć wymieniając się informacjami, które są nieznane większości ludzkości. Przyjmuje ona do swoich szeregów ludzi z wpływowych rodzin gospodarki, polityki, czy wywiadu i obstawia nimi najważniejsze stanowiska w państwie. W rezultacie to ta organizacja ma realną władze w kraju i być może na świecie. Choć krążą pogłoski, ze cała władza świata jest w rekach zakonu Jezuitów. Ponieważ to oni kontrolują większość tajnych organizacji świata kontrolujących światową politykę. Zatem nie możesz zajmować najważniejszych stanowisk państwowych jeśli nie masz poparcia tych kolesi. Najfajniejsze jest to, że dany polityk nie musi sobie wcale zdawać sprawy z ich istnienia, natomiast oni na pewno zdają sobie sprawę z istnienia jego. A jeśli sobie nie zdają, to znaczy, że ten ktoś nie jest nikim ważnym. I jeśli dany polityk jest kłopotliwy, to wcześniej czy później straci swoją posadę w mniej lub bardziej bezwzględny sposób jak np. Kennedy. Stal się kłopotliwy, więc musiał odjeść. Skrytykował i potępiał tajne organizacje, dwa lata później już nie żył. Można oczywiście powiedzieć, że to przypadek, ale Skull & Bones tylko o to chodzi.
Struktura grupy jest trochę podobna do struktury mafii, interes wspólny jest ważniejszy niż interes jednostki. W 2004 wybory wygrał George W. Bush, ale jego głównym rywalem był John Kerry, również należący do Skull & Bones. Tak więc prawdopodobnie nie miało większego znaczenia, kto wtedy wygra. Polityka państwa i tak byłaby zgodna z zamiarami organizacji.
Zgodziłem się do nich przystąpić. Pokomplikowało mi to życie, ale nie żałuje tej decyzji. Dzięki temu powstał świetny materiał na płytę ,, The True”. Producentem jest Stereofonix, trochę bitów zrobił też DJ KSJ. Także mamy tu kawał solidnej muzy...
Mówisz, żeby wrócić do Skull & Bones.. Z wami dziennikarzami tak zawsze, zapraszacie artystów na wywiad, a potem pytacie ich o wszystko inne, tylko nie o muzykę.
Jak się pewnie domyślasz do tego typu organizacji nie możesz sobie wejść od tak. Prawdopodobnie niewielu chce, bo niewielu wie o ich istnieniu. To oni Cie znajdują i to oni ci proponują przystąpienie. Nie wiem co się dzieje jeśli ktoś odmówi, ale wiadomo, że jak już wejdziesz to nie tak łatwo wyjść. Podobno posiadają oryginalną czaszka wodza Apaczów Geronimo, wykopali ją bezpośrednio z jego grobu. Oni rozkopali grób, pomyśl do czego jeszcze mogą być zdolni, a potem próbuj im odmówić Za sprowadzenie tej czaszki był odpowiedzialny nijaki Prescot Bush, Ojciec czterdziestego pierwszego prezydenta stanów zjednoczonych George'a W. Busha.
A wiesz jak wygląda rytuał przejścia? Leżysz w sarkofagu przed i musisz członkom zgromadzenia powierzyć jakiś swój największy sekret. Tak wiesz, żeby jakby co mieli na ciebie jakiegoś haka. Z niezrozumiałych dla mnie względów większość ludzi mówi o jakiś swoich seksualnych niepowodzeniach. Wielkie mi rzeczy, że komuś nie stanął, albo że ma małego. Ja mogę każdemu powiedzieć o swoim rozmiarze.. Dlatego dla mnie problemem było, nie tyle podzielenie się swoim sekretem, tylko w ogóle wymyślenie go. Bo widzisz mało jest rzeczy, których się wstydzę. Mogłem im co prawda powiedzieć, ze zawsze chciałem być raperem, a nie politykiem, ale z jakiegoś względu uznałem, ze nie warto im tym zawracać głowy.
Chciałem im powiedzieć, że boje się guzików. Ale nie chciałem robić obciachu Billowi, bo to on mnie wprowadził.
Zaprzyjaźniłem się z nim na pierwszym roku, okazał się on potem być członkiem tej szacownej paczki. Wymyśliłem więc sobie, że mam arachnofobie. Powiedzieli mi, ze to za mało, że to musi być coś bardziej osobistego i wstydliwego. Powiedziałem więc, że kiedy miałem 5 lat zobaczyłem jak mój wujek z ciocią uprawiają seks analny, a potem wujek mnie zgwałcił, a ja nikomu o tym nie mówiłem, wujek już nie żyje. Uznali, że to się nada. Wymyśliłem tą historyjkę, tak naprawdę moje życie nie było bogate w podobne ekscesy. Jak się wiedzie w miarę przyzwoite życie, to potem ma się problem, kiedy trzeba się czymś pochwalić.
Następny rzecz była jeszcze bardziej dziwaczna, ale i symboliczna. Musiałem upić łyk krwi z dość nietypowego naczynia – z czaszki wodza Geronimo. Miała ona dość praktyczne zastosowanie i nie używali jej tylko jako ozdoby, jak na początku mi się wydawało.
Zostałem przyjęty, ale nie było to dla mnie czymś szczególnym. Niewiele to na początku zmieniło w moim postrzeganiu świata, ani nie czułem się jak elita, ani nie czułem się jakbym strzegł jakiegoś wielkiego sekretu. Organizacja dążyła do jak najszerszej władzy nad światem i prawdę mówiąc niewiele mnie to obchodziło. Udawałem, jednak, ze interesuje mnie to, i to bardzo. Dzięki temu dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Członkowie klubu, a poznałem ich piętnastu z jakiś ośmiuset, często rozmawiali między sobą o dokonaniach stowarzyszenia na przestrzeni lat.
I ci powiem, że to są kolesie z innej bajki. Każdy z nich chuja wie o hip-hopie , nie pogadasz. Stado baranów. Wyjątkiem był Billi. On miał niewielką kolekcje płyt Jay –Z i Tupaca. Dlatego on był jednym z niewielu, który miał trochę oleju w głowie. Tak, Bill był całkiem kumatym gościem, wiedział sporo o rapie ale nigdy nie mówił o nim wśród grupy. Tam królował jeden temat – dokonania Skull & Bones i innych pokrewnych organizacji..
Założycielem stowarzyszenia był William Huntington Russel, miał on kontakty z tajnymi stowarzyszeniami, zwłaszcza na terenie Niemiec. Pielęgnowanie tradycji niemieckich jest ciągle widoczne wśród członków grupy, sam fakt, że jedną z pieśni śpiewa się do melodii hymnu niemieckiego, mówi sam za siebie. Jak na mój gust to taki sobie kawałek.
W Skull & Bones odprawia się różne dziwne obrzędy, z których część jest zbyt obrzydliwa, by o tym mówić. Ale przykład już podałem, chociażby ten z tą czaszką.
Russel z pewnością miał wiedzę na temat światowych spisków, której nie posiadała większość ludzi. Widocznie chciał on sobie założyć swój własny klub. Nie widzę innego sensu zakładania tajnego stowarzyszenia, jeśli takowe już istnieje. Chyba, że cel takiej grupy jest zupełnie inny. Ale pewnie we wszystkich tego typu organizacjach chodzi o to samo, czyli o władze. A w Czaszka i Kości dodatkowo o dominacje rasy białej. Zresztą w tego typu organizacjach raczej nie ma przedstawicieli innych ras, więc to się rozumie samo przez się.
Jak to w takim razie jest, że obecny prezydent USA jest czarny. Mówią, że pozycja organizacji jest już tak silna, że nie potrzebują obstawiać tego stanowiska swoimi ludźmi. Prezydent to i tak marionetka. To oni decydują czy ma on pełnie władzy jak Bushowie, czy jest prawie bezsilny jak Obama.
Czy dominacja rasy białej nie kojarzy ci się trzecia rzesza? Skojarzenie nie jest przypadkowe, trochę podobna ideologia. Z tego co mówili Skull & Bones wspierało pana Hitlera na drodze do władzy
Tu muszę znowu wspomnieć Prescota Busha, .był on prezesem banku UBC i prowadził interesy z hitlerowcami. Nie zerwał ich nawet, gdy USA było już w stanie wojny. Członkowie stowarzyszenia stwierdzili, że Niemcy mogą być również przydatni jako wróg. W jaki sposób?
A no w taki, że wojna jest źródłem rozwoju. Wyścig zbrojeń, inwestowanie w nowe technologie, handel bronią. Na tym wszystkim można zarobić. W czasie pokoju rozwój technologiczny na ogól nie postępuje tak szybko jak podczas wojny. A nawet porażki można wykorzystać do wzmocnienia swojej władzy. Właśnie w taki sposób patrzy na to Skull & Bones.
Ameryka zbudowała swa potęgę właśnie na wojnach. I wojna światowa, II wojna światowa, zimna wojna, wojna w Wietnamie, wojna w Iraku, wojna z terroryzmem. Jakby na to nie spojrzeć, ten kraj właściwie cały czas z kimś wojuje.
Myślisz. że atak na World Trade Center był dla rządu amerykańskiego jakąś tragedią? Patrząc na jego zachowanie można odnieść wrażenie, że był im na rękę.
Biały Dom oczywiście mówił, ze dokona wszelkich starań, żeby wyjaśnić sprawę i ukarać sprawców. Dokonano faktycznie wielu starań, żeby ukarać sprawców, ale nie zrobiono wiele, żeby tragedii zapobiec.. Ludzie chcieli jednak wiedzieć jak do niej doszło. Na te pytania nie było odpowiedzi. Rząd niewiele robił w tej sprawie. Kiedy zadawano pytania, pojawiały się problemy. Rodziny zaginionych prowadziły własne śledztwa. Pod naporem opinii publicznej Biały Dom musiał coś w końcu zrobić. Powołano komisje, która miała rzucić na nieco światła na sprawe.
Prezydent przemówił do narodu.
- Zarządziłęm współprace na tym szczeblu gdyż uważam to za konieczne, by uzyskać pełny obraz sytuacji.
Prezydent wraz wiceprezydentem zgodzili się stanąć przed komisją, ale pod dwoma warunkami. Po pierwsze mieli zeznawać razem i to za zamkniętymi drzwiami, po drugie nie zgodzili się zeznawać pod przysięgą.
Na konferencji prasowej zadano mu pytanie.
- Dlaczego nalega pan, by zeznawać pod przysięgą wspólnie z wiceprezydentem?
- Ponieważ członkowie komisji chcą nam zadać pytania, dlatego mamy się spotkać. Jestem gotowy na spotkanie z nimi i udzielenie odpowiedzi. - brzmiała odpowiedź.
- Pytałem dlaczego razem, a nie osobno jak chciała komisja
- Ponieważ to doskonała okazja dla nas obu, abyśmy odpowiedzieli na pytania, które chce nam zadać komisja. Jestem gotowy by im udzielić odpowiedzi.
Prezydent był zadowolony. Twierdził, ze pożytecznie spędził ten czas z komisja,ale gdy zadano mu pytanie, o to co szczególnie interesowało komisje odmówił odpowiedzi. Odmówił też, żeby ktokolwiek zobaczył zapis z przesłuchania.
Raport komisji odnośnie 11 września, który ukazał się w lipcu 2004 nie wniósł nic nowego do sprawy. Ciągle 70% pytań pozostało bez odpowiedzi. Konkluzja była taka, że atak terrorystyczny był wynikiem braku wyobraźni.
Wyglądało to tak jakby Waszyngton nie chciał dopuścić do dochodzenia, a kiedy już pod przymusem na nie zezwolił, to przynajmniej je opóźnić jak tylko się da. To już samo w sobie było dość podejrzane.
Jak by an to nie spojrzeć 11 września przynosi wiele pytań nad, którymi się głowią eksperci. Na przykład jak to możliwe, żeby stalowy wieżowiec zawalił się na wskutek pożaru? Według obliczeń takie prawdopodobieństwo jest równe zeru. A jak to możliwe, że zawaliły się trzy; i to w tak krótkim czasie?
Samolot uderza, niszczy część budynku, wybucha pożar, budynek się zawala. Przecież to niemożliwe. Coś mu musiało jeszcze ,,pomóc”.
Najpierw Biały Dom utrzymywał, że nie było żadnych ostrzeżeń. Były, chociażby raport z 6 sierpnia. Na rok wcześniej wywiad przesłuchał człowieka szkolonego przez Al Kaide, do tego by ten porwał samolot i uczynił z niego pocisk. Uwierzono mu. Ostrzegał on, że ataki nastąpią. Ponadto 14 państw ostrzegło USA, ze są plany, by zaatakować Amerykę z użyciem porwanych samolotów. Waszyngton nie zrobił jednak nic, by temu zapobiec. Wręcz przeciwnie, robił wiele, żeby zamachowcom pomóc. Nie mieli oni żadnych problemów z kontrola na lotnisku, pomimo że byli uzbrojeni w noże.
Robert Marr, facet odpowiedzialny za ochronę wschodniego wybrzeża, mógł wysłać myśliwce jeszcze przed pierwszym atakiem, ale z jakiegoś powodu opóźniał ich start. Wpierw nie wydał zezwolenia, potem postanowił pogadać sobie przez telefon, w rezultacie wydał rozkaz startu dopiero po 15 minutach..
Myśliwce przechwytujące nie zostały wysłane bezpośrednio do Nowego Yorku, lecz wykonały one pętle na odcinku 185 km. nad Atlantykiem, a potem leciały w stronę miasta ze ,,spacerkową” prędkością. W rezultacie przybyły na miejsce z dwudziestominutowym opóźnieniem.
Ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo kraju, w najważniejszych momentach byli nieosiągalni. Sam prezydent mający wtedy spotkanie z dziećmi ruszył się z klasy dopiero po kilku minutach od usłyszenia wiadomości o ataku.
Po uderzeniu pierwszego samolotu w wieże północną , nikt nie zarządził ewakuacji. Polecono wręcz ludziom, by spokojnie wrócili do pracy. Po kilku minutach następny samolot uderzył w wieże południową.
Teraz powstaje pytanie - po co to wszystko? Dlaczego rząd uznał, że bardziej opłaca się by doszło do zamachu z jak największa ilością ofiar? Przypominam, ze nie zalecono ewakuacji, a służby wywiadowcze wiedziały ,ze dojdzie do ataku. Władze uznały, ze widocznie tak będzie spoko , bo świat będzie bardziej oburzony.
W dwutysięcznym roku sytuacja USA wyglądała mniej więcej tak: zapasy ropy naftowej były na wyczerpaniu, przemysł zbrojeniowy podupadł, a inne mocarstwa jak Chiny powoli rosły w siłę. Innymi słowy był kryzys. Spece od obrony narodowej z jakiegoś powodu uznali, że to czego Ameryka potrzebuje to jakieś katastrofalne w skutkach wydarzenie w rodzaju Pearl Harbor. Rok później ich marzenie się spełniło. Doszło do ataku jedenastego września. Prezydent już kilka godzin po zamachu mówił, ze to jest wielka szansa, bo będzie można wraz z Chinami i Rosją podjąć walkę z terroryzmem, a w rezultacie wyciągnie to Amerykę, ze stanu politycznej izolacji. Nie chodziło jednak o samą walkę z terroryzmem, ale też o dominacje na tamtym terenie. Zresztą zawsze to jakaś dodatkową wojna, a jak już mówiłem wojny są wporzo dla Skull & Bones.
Dla nich każdy sposób jest dobry, jeśli prowadzi do celu. Na moje szczęście nie chcieli mnie wepchnąć do polityki. Prawdę mówiąc mam gdzieś polityków. Nie mam za co ich szanować. Czy którykolwiek z nich wydał w życiu jakąś płytę? Czy którykolwiek nagrał jakiś fajny rapowy kawałek? Może ktoś z kleił chociaż jakiś fajny bit? Nikt jakoś nie przychodzi mi do głowy. Sam widzisz, totalne beztalencia. Niby dlaczego miałbym ich szanować?
Moi ,, bracia” wiązali ze mną nadzieje związane raczej z przemysłem, Za kilka lat byłbym pewnie w zarządzie jakiejś wielkiej korporacji.
Po studiach dostałem prace w pewnej firmie, ale nie mogę o tym mówić, bo to ściśle tajne. Poznałem tam takiego gościa, co tez nie miał pojęcia o rapie. Cóż, widać takie mam szczęście. Na moje nieszczęście zawsze jakoś się potrafiłem z takimi ludźmi dogadać. Mowie nieszczęście, bo jeśli się czegoś nauczyłem, to tego, że lepiej przebywać z kolesiami ze swojej bajki. Owy kolo był informatykiem, a nieoficjalnie był całkiem uznanym hakerem. Pracował dla CIA a jeszcze bardziej nieoficjalnie był członkiem Anonymous, kolejnej tajnej organizacji, która działa właściwie tylko w internecie. Ktoś ich kiedyś nazwał iluminatami internetu. I nazwa ta jest jak najbardziej trafna.
Iluminaci to zakon, który powstał w XVII w. Jago nazwa znaczy tyle co oświeceni. Taka też była jego misja - oświecenie ludzkości, zwalczanie konserwatyzmu kościoła. Watykan nie pozostał dłużny i zaczął zwalczać iluminatów. Przez prawie 200 lat uważał, że cel swój osiągnął, ale iluminaci istnieją do dziś, tyle, że pod inną nazwą. Świat się zmienił, zmienili się tez oni.
Czy muszę mówić, ze nawet dzisiaj oświecanie ludzkości to nie jest coś na czym szczególnie zależałoby rządom.
Rozwój portali społecznościowych jak chociażby facebooka, twittera sprawił, że w odpowiednich rekach jest to bardzo skuteczna broń. Wystarczy kilka sekund by z skądkolwiek przesłać informacje dokądkolwiek. Włamując się na czyjąś stronę, można całkowicie przejąć kontrole nad daną instytucja. I to w ogóle bez użycia siły.
!2 marca 2012 Anonymous zablokowali stronę Watykanu, pomimo, ze był on ostrzeżony o ataku. Współcześni iluminaci uzbrojeni jedynie w komputer z podłączeniem do internetu mogą śmiać się w twarz każdej sile świata. Mogą wejść na dowolną stronę, wydobyć informacje, a potem ją ujawnić. Informacja to władza. Szkody finansowe jakie wyrządzili w samym 2011 ocenia się na 200 miliardów dolarów.
Miałem przyjemność również działać w tej grupie. Chciałem, żeby pewna wytwórnia wydała mi płytę Jak wiesz, jak jesteś początkującym raperem to mogą być z tym problemy.. Włamałem się na stronę tej wytwórni w oparciu o wskazówki kumpla. Co prawda on mi mówił, żebym tego nie robił sam, ale nie moglem się powstrzymać. Popełniłem przy tym kilka błędów i FBI nie miało większych problemów, żeby mnie wytropić, ale nie mieli wystarczająco dowodów, żeby mnie skazać. Jednak na przesłuchaniu trochę nakablowałem. Wystarczająco dużo, by mogli dotrzeć do kilku innych członków grupy i ich skazać. Domyślasz się oczywiście, ze to nie spodobało się reszcie. Dostałem blokady komputera z pogróżkami: ,, Nie mamy przywódców. Imię nasze Legion. Nigdy nie przebaczamy. Nigdy nie zapominamy. Oczekuj nas”. To ich hasło . Dali mi do zrozumienia, ze mogę się spodziewać kary. Pomyślałem sobie, ze ie mam już nic do stracenia. I najlepsze co mogę zrobić, to powiedzieć co mam do powiedzenia, a najlepiej to zrobić poprzez muzykę.
Nie wiem jaki będzie następny krok tajnych organizacji. Prawdopodobnie uciszenie mnie na dobre. Może mnie zabiją, może zrujnują, a może zaszantażują. Tak naprawdę nie wiem, czy dożyje następnego dnia. Chciałbym status świadka koronnego, ale boje się, że wszędzie mają swoje wtyki. Każdego dnia jak wracam do domu obserwuje dokładnie otoczenie na mojej klatce schodowej czy nic się nie zmieniło, bo może w moim mieszkaniu za zamkniętymi drzwiami czeka już zabójca. Zasłaniam okna żaluzjami w obawie przed snajperem, czającym się gdzieś na dachu sąsiedniego budynku. Jeżdżę środkami komunikacji miejskiej, zrezygnowałem z samochodu w obawie, że gdy zapale silnik uruchomi to wcześniej zamontowaną bombę, albo że przydarzy mi się ,,wypadek” samochodowy. Codziennie zmieniam ciuchy, żeby utrudnić potencjalnym szpiegom moją identyfikacje. Żyje wiecznym napięciu. Ale to nie wszystko. Mam też kłopoty z wydaniem płyty, działam głównie w podziemiu, a stacje radiowe nie chcą puszczać moich kawałków, a już zwłaszcza z płyty ,, The True”. To ich sprawka. Widzisz, to spisek. To cena jaką muszę zapłacić za prawdę, której oni są gotowi strzec za wszelką cenę