Rozdział 9
Chciał
zabić Mikołaja. Naprawdę chciał, nie wiedział tylko jak. Może
powyrywać mu wszystkie członki, a jego głowę wziąć sobie za
trofeum. Może skręcić kark, a może rozpruć bebechy, a jego
wnętrzności podłożyć dzieciom pod choinkę. Obol nie mógł się
zdecydować. Zabicie Świętego Mikołaja, to było coś wyjątkowego,
a chciał,żeby to było coś niezapomnianego i spektakularnego. Nie
było to jednak takie proste.
Po
pierwsze jego zleceniodawca chciał, żeby to wyglądało na wypadek,
co już stanowiło pewną trudność. Jak zrobić, żeby wyglądało
to na przypadkowe i równocześnie było ładne?
Po
drugie jak w ogóle dorwać się do Mikołaja. 24 Grudnia cały czas
był w trasie i przemieszczał się on bardzo szybko w tych swoich
saniach. Nie wiadomo było gdzie się zjawi, nie można było się
więc na niego zaczaić. A Obol musiał mięć pewność, że Mikołaj
go nie wystawi. Bardzo nie lubił jak ofiary utrudniały swoją
śmierć, szczególnie kiedy się ukrywały, albo nie pojawiały się
tam, gdzie powinny się pojawić. To, że się bronią można było
jeszcze jakoś znieść. Generalnie lubił jak jego cele
współpracowały dając się łatwo zabić.
Jego
przemyślenia przerwał jeden z sześciu braci.
-
Nie przeszkadzam Mistrzu?
Obol
z góry założył, że to Nasram. Zawsze Nasram był tym, który
najbardziej go denerwował.
-
Przeszkadzasz. Właśnie knuje. Knucie wymaga skupienia.
-
Przepraszam Mistrzu, chłopaki chcą wiedzieć kiedy dorwiemy
Mikołaja?
-
Jak tylko wyknuje jak to zrobić.
-
Mogę z Mistrzem?
Obol
zerknął spode łba. Jego zdolność pojmowania nie obejmowała
wspólnego knucia. Zakładał też, że coś takiego musi być bardzo
irytujące. W jego oczach pojawiły się jednak iskierki
zainteresowania.
-
Możesz. - Łaskawie się zgodził.
Skrzat
przysiadł obok swojego mentora.
-
To jak knujemy?
-
Skutecznie. - Obol zakładał, że wszystko trzeba robić skutecznie.
- Nie wiem jeszcze jak, ale coś będę wiedzieć.
-
Jeśli mogę coś zasugerować, to co jest konkretnie tematem knucia?
-
No ta, śmierć Mikołaja. Ma być ładna i taka, żeby wyglądała
na wypadek.
-
Co to znaczy ładna?
-
Taka, żeby mi się podobała.
-
Czyli, żeby miała jakąś wartość artystyczną?
-
Arty co? Skrzacie, ma być taka, ze powiem sobie: o ja pitole, jaki
jestem fajny... Taka właśnie ma być.
-
To może podłożyć pod jego sanie bombę, będzie wielkie bum, a
on wysadzi się gdzieś nie wiadomo gdzie i słuch po nim zaginie.
-
A gdzie w ogóle on trzyma te sanie?
-
Pracowaliśmy dla niego, wiemy gdzie to jest.
-
A jak tam się dostać?
-
Nietrudno, jeśli ma się sanie. Fabryka Mikołaja jest ukryta wśród
pagórków, więc niełatwo ją znaleźć jeśli się nie wie gdzie
szukać. My wiemy. Dotrzemy na miejsce, ominiemy straże, wkradniemy
się do fabryki, podłożymy bombę, nadpiłujemy płozy, albo
załatwimy Mikołaja podczas snu. Cokolwiek. Efekt będzie taki, że
to będą jego ostanie święta. - Tu skrzat zaczął się
diabolicznie śmiać.
-
Doskonały plan, - przerwał mu Obol - ale wart tyle co zeszłoroczne
słońce. Nic. To jest twój plan, a wiesz mniej niż ja , bo ja
jestem Obolem, a ty tylko Nasramem, więc nie może być dobry.
-
Nazywam się Posram, Mistrzu.
-
Nieważne. To jest zły plan.
-
Tak jest mistrzu.
Obol
ciągle knuł , knuł, knuł i nic nie mógł wymyślić.