TENTEGO

TENTEGO

piątek, 13 lipca 2012

The Bad Boys – zmora Jordana


Kto jest największym wrogiem Chicago Bulls epoki Jordana. Z kim toczyli największe boje, kogo obawiali się najbardziej. Odpowiedz na to pytanie nie jest oczywista. Jeśli by o to samo spytać fanów Lakers wszyscy zgodnie odpowiedzą, że Celtics. Co do Bulls, to wielu powie pewnie Utach Jazz, bo z nimi spotkali się w finałach dwukrotne. Jednak prawda jest taka, że Jazz nigdy nie wygrało serii z Chicago. Tak naprawdę to mało kto zagroził ich dominacji, pierwsze 4 finały zagrali za każdym razem przeciwko innej drużynie.
Prawda jest taka, że kiedy Byki zostały już mistrzem nie było na nich mocnych dopóki Jordan nie wycofał się z koszykówki, a po jego powrocie od momentu kiedy Rodman pojawił się w składzie.
Zastanówmy się kto zatem pokonał Bulls z Jordanem w składzie w serii play -of. W 1995 byli to Orlando Magic, ale jordan wrócił dopiero co ze swojej sportowej emerytury. Na samym początku byli to Boston Celtics, a kiedy w zasadzie uformował się trzon przyszłe go zespołu mistrzów byli to Detroit Pistons.
Robotnicze miasto, robotnicza filozofia, robotnicza koszykówka. Tak w skrócie można było określić tłoków. Na papierze na pewno nie byli najmocniejszą drużyną w lidze, ale pod koniec lat 80 – tych nie było na nich mocnych.
Nie prezentowali miłej dla oka finezyjnej gry, ale jej zupełne przeciwieństwo. Nie chodziło o to, żeby ograć rywala, tylko go zamęczyć, zniszczyć, zmieszać z błotem, a na końcu opluć. Grali według zasady ,, wszystkie chwyty dozwolone”, byle osiągnąć cel ostateczny jakim jest zwycięstwo. Wprowadzili modę na twardą i bezwzględną obronne, która stała się tak charakterystyczna dla całej NBA w latach późniejszych. Nikomu nie pobłażali, wszystkich traktowali tak samo, nikogo nie lubili i nikt nie lubił ich. Zyskali sobie miano ,, złych chłopców” - The Bad Boys.




Przerwali oni dotychczasową hegemonie Lakers i Celtics.
Pistons zaczęli tworzyć swój mistrzowski skład na kilka lat przed bykami. Sercem zespołu był  jeden z najlepszych rozgrywających w historii - Isiaha Thomas. Kiedy przyszedł on do zespołu w 1981 roku, tłoki nie miały ani tradycji, ani ambicji ani wytyczonego celu. Thomas nie zamierzał  się na taki stan rzeczy godzić.
Już od pierwszego roku zaczął jeździć na finały NBA uważnie studiując grę i podejście występujących tam drużyn. Starał się wychwycić i wyodrębnić te cechy, które są potrzebne zespołowi do zwycięstwa w najważniejszych meczach. Magic Jonhson był jednym z jego najbliższych przyjaciół i rok rocznie pojawiał się w Finałach NBA i zdobył 5 mistrzowskich tytułów. Zapytany o tajemnice sukcesu odpowiedział wprost: ,, Nie powiem Ci co pozwala wygrywając na tym poziomie, będziesz musiał się sam tego nauczyć.”
Rozmawiał nie tylko z graczami NBA ale również z najlepszymi zawodnikami footbolu amerykańskiego nieustannie zadając to samo pytanie ,, Co jest potrzebne, aby wygrywać w play-of?”
Thomas doszedł do wniosku, że wcale nie chodzi o to, żeby mięć w zespole same gwiazdy, ale o to, by stworzyć wzajemnie uzupełniająca się mieszankę, gdzie każdy zna swoje miejsce. Gdzie zawodnicy mają wspólną wizje dążenia do zwycięstwa i omie tego potrafią zapomnieć o swoich indywidualnych zdobyczach poświęcając się dla zespołu. Zauważył też, że zespoły zwycięskie walczą często jakby same przeciwko całemu światu, czują się wyobcowane. A jeśli nie mają obecnie wrogów, na których mogłyby skupić swoją złość to same ich sobie tworzą. Idealnie oddawało to charakter przyszłych ,, złych chłopców”.
Nastepnym ważnym pozyskanym zawodnikiem był Bil Laimbeer z Cleveland Cavaliers. Nikt jednak nie uważał wtedy tego za rewolucyjne posuniecie. Był on na dobrej drodze, żeby zniknąć  gdzieś wśród wielu rezerwowych środkowych ligi. Można było odnieść wrażenie, ze w Pistons chce on się wyżyć i udowodnić wszystkim innym, że nie jest tylko kolejnym białym, wysokim i powolnym  zawodnikiem, ale ważną częścią zespołu. I był nią faktycznie. To on w głównej mierze tworzył wizerunek Detoit jako najbardziej brutalnej drużyny. Mówiono o nim: ,, Nikt go nie lubi, chyba, że gra w twoim zespole.” Poza tym świetnie rzucał trójki jak na tak wysokiego gracza.
W połowie lat 80 – tych Pistons zaczęli dopełniać swój skład. Pozyskali Joego Dumarsa, rzucającego obrońce który był świetnym uzupełnieniem dla Thomasa. Dobrze rzucał i bronił. Micheal Jordan wyraził się kiedyś, że jednym z graczy przeciwko, którym najtrudniej mu się grało był właśnie Dumars. Zawsze, też wyrażał się o nim z szacunkiem.
Dumars był chyba najbardziej nietypowym graczem Detroit, który  - rzecz absolutnie nie do pomyślenia  w czasach Bad boys – w latach 90 – tych zdobył nagrodę fair play. Mimo tego Dumars świetnie się tam zaaklimatyzował i był nawet MVP finałów w 89.
Do zespołu doszli również Rick Mahorn i Dennis Rodman, który jeszcze nie był tym ,, Robakiem” jakiego znamy z Chigago Bulls, ale już potrafił wkurzyć. I był o wiele lepszym graczem w ataku.  W czasach Bulls był tak kiepskim graczem ofensywnym, że publiczność wiwatowała za każdym razem kiedy udało mu się zdobyć kosza, tak  w czasach Pistons miał sezon w którym zdobywał prawie 12 punktów na mecz. W defensywie był świetny jednak zawsze.

To oczywiście ci najbardziej znani i kojarzeni z tą drużyna, na jej sukces mieli również wielki wpływ gracze, których tu nie wymieniłem.
Ich klucz do sukcesu? Obrona, obrona i jeszcze raz obrona plus wyprowadzanie przeciwników  z równowagi. W samym 89 roku Laimbeer i Rodman i Mahorn zapłacili łącznie 11 tys. kary na 29 100  drużyny za przewinienia techniczne. Dla porównania drudzy na liście byli Portland, którzy zapłacili 10 500.
Wystarczyło to na Lakers, Blazers  czy Bulls. Wystarczyło to na każda inna drużynę NBA. Detroit dwukrotnie zdobywało mistrzostwo w 89 i 90 roku. W 88 byli w finale, który przegrali z Lakers. Doprowadzili do tego, że sfrustrowany Jordan uroczyście przysięgał, że Bulls już nigdy więcej nie da się wyeliminować drużynie Pistons,
Dla mnie ,,The Bad Boys” to drużyna, która zmieniła oblicze całej koszykówki. Dotąd mecze kończące się wynikiem poniżej 110 punktów były rzadkością, preferowano bardziej ofensywną koszykówkę. Detroit Pistons niejako wprowadzili modę na silną defensywę, która trwa do dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz