To
jest bardzo proste i skomplikowane zarazem. Po prostu pewnego dnia
otworzyłem laptopa i zobaczyłem na monitorze napis: ,, Nie mamy
przywódców. Imię nasze Legion. Nigdy nie przebaczamy. Nigdy nie
zapominamy. Oczekuj nas”.
A to, jeżeli jeszcze nie zdałeś sobie z tego
sprawy oznacza, że nie chciałbyś być na moim miejscu. Wpadłem w
gówno po uszy. A ja przecież nic złego nie zrobiłem. Wykonywałem
tylko swój zawód. No bo kurde, jestem raperem. A co robi raper?
Rapuje. I to najczęściej o tym co u niego słychać.
Ja zrobiłem tylko to, co do mnie należało. I co
prawda nagrałem zajebista płytę, ale nie spodobało się to pewnym
ludziom. Potężnym ludziom. W sumie mogłem się tego spodziewać,
ale hip – hop jest muzyką prawdy. A ja musiałem powiedzieć
prawdę, a poza tym to był świetny materiał na płytę i szkoda by
było, żeby się zmarnował.
Interesuje cię pewnie o czym jest płyta. Mógłbym
oczywiście nagrać kawałek wyjaśniający o czym jest ta płyta,
ale obawiam się, że musiałbym wtedy nagrać kolejny kawałek w
którym bym tłumaczył, o co chodzi w kawałku wyjaśniającym, więc
chyba będzie lepiej jak o tym po prostu powiem.
Nie każdy przecież rozumie rap. Ale ta płyta nie
jest adresowana do nich. Ta płyta jest adresowana do ludzi, którzy
ją kumają. Ale jej przekaz jest właściwie dla każdego, więc
pokrótce omówię swoją historie.
Starzy zawsze chcieli, żebym studiował w jakiejś
kurewsko elitarnej uczelni, posłali mnie na Yale. Nie miałem
większych problemów z dostaniem się. Zawsze się dobrze uczyłem.
Nawet nie chodzi o to, że jakoś szczególnie mnie interesowały te
rzeczy. Czyniłem to raczej z poczucia obowiązku. Dość wcześnie
się nauczyłem, że żeby nauczyciele uważali cię za dobrego,
musisz po prostu mówić, to co chcą usłyszeć. Tylko tyle. Jakby
mnie ktoś zapytał, jaka jest tajemnica mojego sukcesu w szkole to
odpowiedziałbym: mów to, co belfer chce usłyszeć.
Dostaniesz wysokie noty, będą cie doceniać. Przedtem naucz się na
pamięć wszystkich wariantów odpowiedzi, możesz je znaleźć w
podręcznikach. Przyda się jeszcze umiejętność obserwacji, daje
ona możliwość przewidzenia tego jak zachowa się dana osoba, lub
co się wydarzy. W tym zawsze byłem dobry. W czytaniu ludzi. A
umiejętność mówienia tego, co trzeba, komu trzeba i kiedy trzeba,
powodowała, że byłem zauważany w różnych kręgach.
Niekoniecznie w tych w których chciałem być. Lgnęli do mnie
ludzie, nazwijmy to ambitni. W przyszłości pewnie będą
politykami i będą zajmować ważne stanowiska w gospodarce.
Interesowali się finansami, ekonomią, historią, a
zwłaszcza polityką. Te tematy rządziły w tamtym środowisku. A
ja, na swoje szczęście, potrafiłem co nieco powiedzieć na każdy
z tych tematów. Dlatego, że wymagali tego ode mnie na uczelni, nie
dlatego, żeby mnie to jakoś interesowało.
Tak naprawdę miałem to gdzieś. Chciałem być
raperem, ale nikomu się z tego nie zwierzałem. Moi starzy chcieli
żebym był prawnikiem; tradycje rodzinne. Muzyka niewiele ich
obchodziła. Spalili by mnie na stosie gdyby się dowiedzieli.
Udawałem natomiast, że interesują mnie rzeczy typowe dla tych
ludzi. Pewnie dlatego byłem powszechnie lubiany. To, jak się potem
okazało przysporzyło mi trochę kłopotów w życiu.
Zaproponowano mi przystąpienie do jakiegoś super
hiper tajnego stowarzyszenia o nazwie Skull & Bones. Obowiązuje
mnie przysięga, dlatego nie wolno mi o nim mówić, nie wolno mi
nawet wspominać, że ono istnieje. A powstało ono w 1832 właśnie
na uniwersytecie Yale. Gromadzi ono awangardę ludzkości, elitę.
Ludzi, którzy będą mieli w tym świecie coś do powiedzenia.
Niestety zrzesza kiepskich artystów. Dlatego dość szybko
zauważyłem, że to miejsce nie jest dla mnie. Nie widziałem dla
siebie miejsca obok takich ludzi jak George Bush, czy jego syn.
Powszechnie wiadomo, że są oni chyba najsłynniejszymi członkami
grupy Czaszka i Kości, ale żaden się do tego nie przyznaje, a już
na pewno nie mówi nic więcej ponadto, że faktycznie będąc na
ostatnim roku studiów wstąpił do jakiejś grupy studenckiej.
To nie jest przypadek, że ta organizacja miała w
swoich szeregach kilku prezydentów. Od dziesięcioleci Skull &
Bones tworzy skomplikowaną i tajną sieć wymieniając się
informacjami, które są nieznane większości ludzkości. Przyjmuje
ona do swoich szeregów ludzi z wpływowych rodzin gospodarki,
polityki, czy wywiadu i obstawia nimi najważniejsze stanowiska w
państwie. W rezultacie to ta organizacja ma realną władze w kraju
i być może na świecie. Choć krążą pogłoski, ze cała władza
świata jest w rekach zakonu Jezuitów. Ponieważ to oni kontrolują
większość tajnych organizacji świata kontrolujących światową
politykę. Zatem nie możesz zajmować najważniejszych stanowisk
państwowych jeśli nie masz poparcia tych kolesi. Najfajniejsze jest
to, że dany polityk nie musi sobie wcale zdawać sprawy z ich
istnienia, natomiast oni na pewno zdają sobie sprawę z istnienia
jego. A jeśli sobie nie zdają, to znaczy, że ten ktoś nie jest
nikim ważnym. I jeśli dany polityk jest kłopotliwy, to wcześniej
czy później straci swoją posadę w mniej lub bardziej bezwzględny
sposób jak np. Kennedy. Stal się kłopotliwy, więc musiał odjeść.
Skrytykował i potępiał tajne organizacje, dwa lata później już
nie żył. Można oczywiście powiedzieć, że to przypadek, ale
Skull & Bones tylko o to chodzi.
Struktura grupy jest trochę podobna do struktury
mafii, interes wspólny jest ważniejszy niż interes jednostki. W
2004 wybory wygrał George W. Bush, ale jego głównym rywalem był
John Kerry, również należący do Skull & Bones. Tak więc
prawdopodobnie nie miało większego znaczenia, kto wtedy wygra.
Polityka państwa i tak byłaby zgodna z zamiarami organizacji.
Zgodziłem się do nich przystąpić. Pokomplikowało
mi to życie, ale nie żałuje tej decyzji. Dzięki temu powstał
świetny materiał na płytę ,, The True”. Producentem jest
Stereofonix, trochę bitów zrobił też DJ KSJ. Także mamy tu kawał
solidnej muzy...
Mówisz, żeby wrócić do Skull & Bones.. Z wami
dziennikarzami tak zawsze, zapraszacie artystów na wywiad, a potem
pytacie ich o wszystko inne, tylko nie o muzykę.
Jak się pewnie domyślasz do tego typu organizacji
nie możesz sobie wejść od tak. Prawdopodobnie niewielu chce, bo
niewielu wie o ich istnieniu. To oni Cie znajdują i to oni ci
proponują przystąpienie. Nie wiem co się dzieje jeśli ktoś
odmówi, ale wiadomo, że jak już wejdziesz to nie tak łatwo wyjść.
Podobno posiadają oryginalną czaszka wodza Apaczów Geronimo,
wykopali ją bezpośrednio z jego grobu. Oni rozkopali grób, pomyśl
do czego jeszcze mogą być zdolni, a potem próbuj im odmówić Za
sprowadzenie tej czaszki był odpowiedzialny nijaki Prescot Bush,
Ojciec czterdziestego pierwszego prezydenta stanów zjednoczonych
George'a W. Busha.
A wiesz jak wygląda rytuał przejścia? Leżysz w
sarkofagu przed i musisz członkom zgromadzenia powierzyć jakiś
swój największy sekret. Tak wiesz, żeby jakby co mieli na ciebie
jakiegoś haka. Z niezrozumiałych dla mnie względów większość
ludzi mówi o jakiś swoich seksualnych niepowodzeniach. Wielkie mi
rzeczy, że komuś nie stanął, albo że ma małego. Ja mogę
każdemu powiedzieć o swoim rozmiarze.. Dlatego dla mnie problemem
było, nie tyle podzielenie się swoim sekretem, tylko w ogóle
wymyślenie go. Bo widzisz mało jest rzeczy, których się wstydzę.
Mogłem im co prawda powiedzieć, ze zawsze chciałem być raperem, a
nie politykiem, ale z jakiegoś względu uznałem, ze nie warto im
tym zawracać głowy.
Chciałem im powiedzieć, że boje się guzików.
Ale nie chciałem robić obciachu Billowi, bo to on mnie wprowadził.
Zaprzyjaźniłem się z nim na pierwszym roku, okazał
się on potem być członkiem tej szacownej paczki. Wymyśliłem więc
sobie, że mam arachnofobie. Powiedzieli mi, ze to za mało, że to
musi być coś bardziej osobistego i wstydliwego. Powiedziałem więc,
że kiedy miałem 5 lat zobaczyłem jak mój wujek z ciocią
uprawiają seks analny, a potem wujek mnie zgwałcił, a ja nikomu o
tym nie mówiłem, wujek już nie żyje. Uznali, że to się nada.
Wymyśliłem tą historyjkę, tak naprawdę moje życie nie było
bogate w podobne ekscesy. Jak się wiedzie w miarę przyzwoite
życie, to potem ma się problem, kiedy trzeba się czymś
pochwalić.
Następny rzecz była jeszcze bardziej dziwaczna,
ale i symboliczna. Musiałem upić łyk krwi z dość nietypowego
naczynia – z czaszki wodza Geronimo. Miała ona dość praktyczne
zastosowanie i nie używali jej tylko jako ozdoby, jak na początku
mi się wydawało.
Zostałem przyjęty, ale nie było to dla mnie czymś
szczególnym. Niewiele to na początku zmieniło w moim postrzeganiu
świata, ani nie czułem się jak elita, ani nie czułem się jakbym
strzegł jakiegoś wielkiego sekretu. Organizacja dążyła do jak
najszerszej władzy nad światem i prawdę mówiąc niewiele mnie to
obchodziło. Udawałem, jednak, ze interesuje mnie to, i to bardzo.
Dzięki temu dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Członkowie
klubu, a poznałem ich piętnastu z jakiś ośmiuset, często
rozmawiali między sobą o dokonaniach stowarzyszenia na przestrzeni
lat.
I ci powiem, że to są kolesie z innej bajki. Każdy
z nich chuja wie o hip-hopie , nie pogadasz. Stado baranów.
Wyjątkiem był Billi. On miał niewielką kolekcje płyt Jay –Z
i Tupaca. Dlatego on był jednym z niewielu, który miał trochę
oleju w głowie. Tak, Bill był całkiem kumatym gościem, wiedział
sporo o rapie ale nigdy nie mówił o nim wśród grupy. Tam królował
jeden temat – dokonania Skull & Bones i innych pokrewnych
organizacji..
Założycielem stowarzyszenia był William
Huntington Russel, miał on kontakty z tajnymi stowarzyszeniami,
zwłaszcza na terenie Niemiec. Pielęgnowanie tradycji niemieckich
jest ciągle widoczne wśród członków grupy, sam fakt, że jedną
z pieśni śpiewa się do melodii hymnu niemieckiego, mówi sam za
siebie. Jak na mój gust to taki sobie kawałek.
W Skull & Bones odprawia się różne dziwne
obrzędy, z których część jest zbyt obrzydliwa, by o tym mówić.
Ale przykład już podałem, chociażby ten z tą czaszką.
Russel z pewnością miał wiedzę na temat
światowych spisków, której nie posiadała większość ludzi.
Widocznie chciał on sobie założyć swój własny klub. Nie widzę
innego sensu zakładania tajnego stowarzyszenia, jeśli takowe już
istnieje. Chyba, że cel takiej grupy jest zupełnie inny. Ale pewnie
we wszystkich tego typu organizacjach chodzi o to samo, czyli o
władze. A w Czaszka i Kości dodatkowo o dominacje rasy białej.
Zresztą w tego typu organizacjach raczej nie ma przedstawicieli
innych ras, więc to się rozumie samo przez się.
Jak to w takim razie jest, że obecny prezydent USA
jest czarny. Mówią, że pozycja organizacji jest już tak silna, że
nie potrzebują obstawiać tego stanowiska swoimi ludźmi. Prezydent
to i tak marionetka. To oni decydują czy ma on pełnie władzy jak
Bushowie, czy jest prawie bezsilny jak Obama.
Czy dominacja rasy białej nie kojarzy ci się
trzecia rzesza? Skojarzenie nie jest przypadkowe, trochę podobna
ideologia. Z tego co mówili Skull & Bones wspierało pana
Hitlera na drodze do władzy
Tu muszę znowu wspomnieć Prescota Busha, .był on
prezesem banku UBC i prowadził interesy z hitlerowcami. Nie zerwał
ich nawet, gdy USA było już w stanie wojny. Członkowie
stowarzyszenia stwierdzili, że Niemcy mogą być również przydatni
jako wróg. W jaki sposób?
A no w taki, że wojna jest źródłem rozwoju.
Wyścig zbrojeń, inwestowanie w nowe technologie, handel bronią. Na
tym wszystkim można zarobić. W czasie pokoju rozwój technologiczny
na ogól nie postępuje tak szybko jak podczas wojny. A nawet porażki
można wykorzystać do wzmocnienia swojej władzy. Właśnie w taki
sposób patrzy na to Skull & Bones.
Ameryka zbudowała swa potęgę właśnie na
wojnach. I wojna światowa, II wojna światowa, zimna wojna, wojna w
Wietnamie, wojna w Iraku, wojna z terroryzmem. Jakby na to nie
spojrzeć, ten kraj właściwie cały czas z kimś wojuje.
Myślisz. że atak na World Trade Center był dla
rządu amerykańskiego jakąś tragedią? Patrząc na jego zachowanie
można odnieść wrażenie, że był im na rękę.
Biały Dom oczywiście mówił, ze dokona wszelkich
starań, żeby wyjaśnić sprawę i ukarać sprawców. Dokonano
faktycznie wielu starań, żeby ukarać sprawców, ale nie zrobiono
wiele, żeby tragedii zapobiec.. Ludzie chcieli jednak wiedzieć jak
do niej doszło. Na te pytania nie było odpowiedzi. Rząd niewiele
robił w tej sprawie. Kiedy zadawano pytania, pojawiały się
problemy. Rodziny zaginionych prowadziły własne śledztwa. Pod
naporem opinii publicznej Biały Dom musiał coś w końcu zrobić.
Powołano komisje, która miała rzucić na nieco światła na
sprawe.
Prezydent przemówił do narodu.
- Zarządziłęm współprace na tym szczeblu gdyż
uważam to za konieczne, by uzyskać pełny obraz sytuacji.
Prezydent wraz wiceprezydentem zgodzili się stanąć
przed komisją, ale pod dwoma warunkami. Po pierwsze mieli zeznawać
razem i to za zamkniętymi drzwiami, po drugie nie zgodzili się
zeznawać pod przysięgą.
Na konferencji prasowej zadano mu pytanie.
- Dlaczego nalega pan, by zeznawać pod przysięgą
wspólnie z wiceprezydentem?
- Ponieważ członkowie komisji chcą nam zadać
pytania, dlatego mamy się spotkać. Jestem gotowy na spotkanie z
nimi i udzielenie odpowiedzi. - brzmiała odpowiedź.
- Pytałem dlaczego razem, a nie osobno jak chciała
komisja
- Ponieważ to doskonała okazja dla nas obu, abyśmy
odpowiedzieli na pytania, które chce nam zadać komisja. Jestem
gotowy by im udzielić odpowiedzi.
Prezydent był zadowolony. Twierdził, ze
pożytecznie spędził ten czas z komisja,ale gdy zadano mu pytanie,
o to co szczególnie interesowało komisje odmówił odpowiedzi.
Odmówił też, żeby ktokolwiek zobaczył zapis z przesłuchania.
Raport komisji odnośnie 11 września, który
ukazał się w lipcu 2004 nie wniósł nic nowego do sprawy. Ciągle
70% pytań pozostało bez odpowiedzi. Konkluzja była taka, że atak
terrorystyczny był wynikiem braku wyobraźni.
Wyglądało to tak jakby Waszyngton nie chciał
dopuścić do dochodzenia, a kiedy już pod przymusem na nie
zezwolił, to przynajmniej je opóźnić jak tylko się da. To już
samo w sobie było dość podejrzane.
Jak by an to nie spojrzeć 11 września przynosi
wiele pytań nad, którymi się głowią eksperci. Na przykład jak
to możliwe, żeby stalowy wieżowiec zawalił się na wskutek
pożaru? Według obliczeń takie prawdopodobieństwo jest równe
zeru. A jak to możliwe, że zawaliły się trzy; i to w tak krótkim
czasie?
Samolot uderza, niszczy część budynku, wybucha
pożar, budynek się zawala. Przecież to niemożliwe. Coś mu
musiało jeszcze ,,pomóc”.
Najpierw Biały Dom utrzymywał, że nie było
żadnych ostrzeżeń. Były, chociażby raport z 6 sierpnia. Na rok
wcześniej wywiad przesłuchał człowieka szkolonego przez Al Kaide,
do tego by ten porwał samolot i uczynił z niego pocisk. Uwierzono
mu. Ostrzegał on, że ataki nastąpią. Ponadto 14 państw ostrzegło
USA, ze są plany, by zaatakować Amerykę z użyciem porwanych
samolotów. Waszyngton nie zrobił jednak nic, by temu zapobiec.
Wręcz przeciwnie, robił wiele, żeby zamachowcom pomóc. Nie mieli
oni żadnych problemów z kontrola na lotnisku, pomimo że byli
uzbrojeni w noże.
Robert Marr, facet odpowiedzialny za ochronę
wschodniego wybrzeża, mógł wysłać myśliwce jeszcze przed
pierwszym atakiem, ale z jakiegoś powodu opóźniał ich start.
Wpierw nie wydał zezwolenia, potem postanowił pogadać sobie przez
telefon, w rezultacie wydał rozkaz startu dopiero po 15 minutach..
Myśliwce przechwytujące nie zostały wysłane
bezpośrednio do Nowego Yorku, lecz wykonały one pętle na odcinku
185 km. nad Atlantykiem, a potem leciały w stronę miasta ze
,,spacerkową” prędkością. W rezultacie przybyły na miejsce z
dwudziestominutowym opóźnieniem.
Ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo kraju, w
najważniejszych momentach byli nieosiągalni. Sam prezydent mający
wtedy spotkanie z dziećmi ruszył się z klasy dopiero po kilku
minutach od usłyszenia wiadomości o ataku.
Po uderzeniu pierwszego samolotu w wieże północną
, nikt nie zarządził ewakuacji. Polecono wręcz ludziom, by
spokojnie wrócili do pracy. Po kilku minutach następny samolot
uderzył w wieże południową.
Teraz powstaje pytanie - po co to wszystko? Dlaczego
rząd uznał, że bardziej opłaca się by doszło do zamachu z jak
największa ilością ofiar? Przypominam, ze nie zalecono ewakuacji,
a służby wywiadowcze wiedziały ,ze dojdzie do ataku. Władze
uznały, ze widocznie tak będzie spoko , bo świat będzie bardziej
oburzony.
W dwutysięcznym roku sytuacja USA wyglądała
mniej więcej tak: zapasy ropy naftowej były na wyczerpaniu,
przemysł zbrojeniowy podupadł, a inne mocarstwa jak Chiny powoli
rosły w siłę. Innymi słowy był kryzys. Spece od obrony narodowej
z jakiegoś powodu uznali, że to czego Ameryka potrzebuje to jakieś
katastrofalne w skutkach wydarzenie w rodzaju Pearl Harbor. Rok
później ich marzenie się spełniło. Doszło do ataku jedenastego
września. Prezydent już kilka godzin po zamachu mówił, ze to
jest wielka szansa, bo będzie można wraz z Chinami i Rosją podjąć
walkę z terroryzmem, a w rezultacie wyciągnie to Amerykę, ze
stanu politycznej izolacji. Nie chodziło jednak o samą walkę z
terroryzmem, ale też o dominacje na tamtym terenie. Zresztą zawsze
to jakaś dodatkową wojna, a jak już mówiłem wojny są wporzo dla
Skull & Bones.
Dla nich każdy sposób jest dobry, jeśli prowadzi
do celu. Na moje szczęście nie chcieli mnie wepchnąć do polityki.
Prawdę mówiąc mam gdzieś polityków. Nie mam za co ich szanować.
Czy którykolwiek z nich wydał w życiu jakąś płytę? Czy
którykolwiek nagrał jakiś fajny rapowy kawałek? Może ktoś z
kleił chociaż jakiś fajny bit? Nikt jakoś nie przychodzi mi do
głowy. Sam widzisz, totalne beztalencia. Niby dlaczego miałbym ich
szanować?
Moi ,, bracia” wiązali ze mną nadzieje związane
raczej z przemysłem, Za kilka lat byłbym pewnie w zarządzie
jakiejś wielkiej korporacji.
Po studiach dostałem prace w pewnej firmie, ale nie
mogę o tym mówić, bo to ściśle tajne. Poznałem tam takiego
gościa, co tez nie miał pojęcia o rapie. Cóż, widać takie mam
szczęście. Na moje nieszczęście zawsze jakoś się potrafiłem z
takimi ludźmi dogadać. Mowie nieszczęście, bo jeśli się czegoś
nauczyłem, to tego, że lepiej przebywać z kolesiami ze swojej
bajki. Owy kolo był informatykiem, a nieoficjalnie był całkiem
uznanym hakerem. Pracował dla CIA a jeszcze bardziej nieoficjalnie
był członkiem Anonymous, kolejnej tajnej organizacji, która działa
właściwie tylko w internecie. Ktoś ich kiedyś nazwał iluminatami
internetu. I nazwa ta jest jak najbardziej trafna.
Iluminaci to zakon, który powstał w XVII w. Jago
nazwa znaczy tyle co oświeceni. Taka też była jego misja -
oświecenie ludzkości, zwalczanie konserwatyzmu kościoła. Watykan
nie pozostał dłużny i zaczął zwalczać iluminatów. Przez prawie
200 lat uważał, że cel swój osiągnął, ale iluminaci istnieją
do dziś, tyle, że pod inną nazwą. Świat się zmienił, zmienili
się tez oni.
Czy muszę mówić, ze nawet dzisiaj oświecanie
ludzkości to nie jest coś na czym szczególnie zależałoby rządom.
Rozwój portali społecznościowych jak chociażby
facebooka, twittera sprawił, że w odpowiednich rekach jest to
bardzo skuteczna broń. Wystarczy kilka sekund by z skądkolwiek
przesłać informacje dokądkolwiek. Włamując się na czyjąś
stronę, można całkowicie przejąć kontrole nad daną instytucja.
I to w ogóle bez użycia siły.
!2 marca 2012 Anonymous zablokowali stronę Watykanu,
pomimo, ze był on ostrzeżony o ataku. Współcześni iluminaci
uzbrojeni jedynie w komputer z podłączeniem do internetu mogą
śmiać się w twarz każdej sile świata. Mogą wejść na dowolną
stronę, wydobyć informacje, a potem ją ujawnić. Informacja to
władza. Szkody finansowe jakie wyrządzili w samym 2011 ocenia się
na 200 miliardów dolarów.
Miałem przyjemność również działać w tej
grupie. Chciałem, żeby pewna wytwórnia wydała mi płytę Jak
wiesz, jak jesteś początkującym raperem to mogą być z tym
problemy.. Włamałem się na stronę tej wytwórni w oparciu o
wskazówki kumpla. Co prawda on mi mówił, żebym tego nie robił
sam, ale nie moglem się powstrzymać. Popełniłem przy tym kilka
błędów i FBI nie miało większych problemów, żeby mnie
wytropić, ale nie mieli wystarczająco dowodów, żeby mnie skazać.
Jednak na przesłuchaniu trochę nakablowałem. Wystarczająco dużo,
by mogli dotrzeć do kilku innych członków grupy i ich skazać.
Domyślasz się oczywiście, ze to nie spodobało się reszcie.
Dostałem blokady komputera z pogróżkami: ,, Nie mamy
przywódców. Imię nasze Legion. Nigdy nie przebaczamy. Nigdy nie
zapominamy. Oczekuj nas”. To ich hasło . Dali mi do
zrozumienia, ze mogę się spodziewać kary. Pomyślałem sobie, ze
ie mam już nic do stracenia. I najlepsze co mogę zrobić, to
powiedzieć co mam do powiedzenia, a najlepiej to zrobić poprzez
muzykę.
Nie wiem jaki będzie następny krok tajnych
organizacji. Prawdopodobnie uciszenie mnie na dobre. Może mnie
zabiją, może zrujnują, a może zaszantażują. Tak naprawdę nie
wiem, czy dożyje następnego dnia. Chciałbym status świadka
koronnego, ale boje się, że wszędzie mają swoje wtyki. Każdego
dnia jak wracam do domu obserwuje dokładnie otoczenie na mojej
klatce schodowej czy nic się nie zmieniło, bo może w moim
mieszkaniu za zamkniętymi drzwiami czeka już zabójca. Zasłaniam
okna żaluzjami w obawie przed snajperem, czającym się gdzieś na
dachu sąsiedniego budynku. Jeżdżę środkami komunikacji
miejskiej, zrezygnowałem z samochodu w obawie, że gdy zapale silnik
uruchomi to wcześniej zamontowaną bombę, albo że przydarzy mi się
,,wypadek” samochodowy. Codziennie zmieniam ciuchy, żeby utrudnić
potencjalnym szpiegom moją identyfikacje. Żyje wiecznym napięciu.
Ale to nie wszystko. Mam też kłopoty z wydaniem płyty, działam
głównie w podziemiu, a stacje radiowe nie chcą puszczać moich
kawałków, a już zwłaszcza z płyty ,, The True”. To ich
sprawka. Widzisz, to spisek. To cena jaką muszę zapłacić za
prawdę, której oni są gotowi strzec za wszelką cenę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz