TENTEGO

TENTEGO

poniedziałek, 20 lutego 2012

81 punktów Kobego


5 lat już mineło. Ani Jordan, ani James ani nikt inny poza Wiltem Chamberlainem nie dokonał tego co Kobe Bryant 22 stycznia 2006 roku. Oto jak określił to po latach bohater tamtego wieczoru:
Pamiętam jedynie, że przegrywaliśmy szesnastoma punktami ze słabymi Raptors, a na dodatek byliśmy już po dwóch porażkach z rzędu. Mieliśmy pecha i byliśmy w ponurych nastrojach… Po prostu potrzebowaliśmy tej wygranej, a ja byłem akurat "w gazie”.”

Podsumujmy to co się wtedy wydarzyło. Kobe był w złym nastroju. Jego zespól przegrał dwa poprzednie mecze i wszystko wskazywało na to, że przegrają kolejny. Raptors od początku narzucili tempo. Po pierwszej połowie prowadzili 14 punktami, a momentami ich przewaga dochodziła do 18 punktów. I właśnie wtedy miarka się przebrała. Kobe postanowił zrobić to co przed nim przez wiele lat świetnie wykonywał Michael Jordan, mianowicie wygrać mecz w pojedynkę.

Już pierwsza połowa wskazywała na to, ze ma dobry dzień. Zdobył w niej 26 punktów. Nieźle, ale nie rewelacyjnie, potrafił zdobywać zdobywać 40 punktów przez pierwsze dwie kwarty więc 26 nie było niczym szczególnym. W drugiej połowie dołożyłby ze 20 - kończąc mecz z czterdziestoma paroma punktami. Dzień jak codzień. To w tym samym miesiącu Kobe został pierwszym od ponad 40 lat zawodnikiem, który zdobył co najmniej 45 punktów w czterech kolejnych meczach. Na końcu sezonu miał ich 27.
W trzeciej kwarcie Kobe wziął się jednak na poważnie do roboty i niemal zdobył te 27 punktów pod rząd, jeden serial punktowy za drugim. Raptors nie mogli nic na to poradzić. Po trzeciej ćwiartce miał ich już 53, a Lakers wyszli na prowadzenie 91 – 85.

W ostatniej odsłonie spektakl trwał. Raptors nie mogli już zagrozić, a Bryant podwyższał swoje osiągnięcia. Na 5 minut przed końcem miał 67 punktów. Kiedy zdobył 70 oddając zachwiany rzut za 3 komentator oszalał, gdy chwilę później dołożył 2 - oszalała publiczność. Niestety w tym momencie skuteczność mu trochę opadła, oddał kilka niecelnych rzutów. Oddawał już je na siłę i to nie było to samo, niemniej mecz zakończył z wynikiem 81 oczek, z czego 55 w drugiej połowie,
Drugi mecz w historii w którym została przekroczona bariera 80 punktów przez jednego zawodnika.. Oddał w nim 46 rzutów z czego 28 było celnych, trafił 7 na 13 trójek i 18 na 20 osobistych. Miał tez dwie asysty, ale podać po których partnerzy oddawali niecelne rzuty do kosza miał znacznie więcej. Mecz zakończył się wynikiem 122 – 104 dla Los Angeles.

Nie był to najlepszy sezon dla Lakers, zakończyli go wynikiem 45 – 37 i odpadli w pierwszej rundzie play -of przeciwko Suns. Ale Kobe w tamtym sezonie błyszczał jak nigdy przedtem. Został królem strzelców ze średnia 35.4 – najwyższa od 87 roku kiedy Jordan zdobywał 37.1 punktu na mecz.

Swoja drogą Jordan odniósł się do wyczynu Bryanta porównując go z 100 punktami Chamberlaina. Stwierdził, że o wiele trudniej jest graczowi grającemu na obwodzie zbliżyć się do rekordu ,,Szczudła”, ponieważ ci muszą o wiele więcej tracić energii na rozgrywanie piłki niż gracze środkowi. A wiedział co mówi, posiada najwięcej tytułów króla strzelców i najwyższa średnią zdobywanych w historii, ale sam nigdy nie przekroczył bariery 70 punktów. W swoim rekordowym występie zdobył ,,marne” 69 i potrzebował do tego dogrywki. Kobe dokonał wszystkiego w regulaminowym czasie gry.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz