TENTEGO

TENTEGO

czwartek, 26 stycznia 2012

Howard się uczy


Lata 90-te, pomijając hegemonie Chigago Bulls i Jordana, to lata wielkich centrów: Patricka Ewinga, Dawida Robinsona, młodego Shaqa, czy przede wszystkim Hakeema Olajuwona.
Ten ostatni wniósł na tą pozycje finezje, którą rozwinął potem do rangi sztuki. Gracz kompletny, który jako jedyny w historii znajduję się w pierwszej dziesiątce wszech czasów jeśli chodzi o punkty, zbiórki, bloki i przechwyty. Jest też pierwszy w historii jeśli chodzi o liczbę bloków.

Nie mówię tu jednak o jego statystycznych osiągnięciach, mistrzostwach czy nagrodach MVP. Mówię o jego stylu gry. Wyobraźcie sobie Kobiego gdyby zachował swoją finezje, spryt i motorykę przy 213 cm wzrostu i grał na pozycji centra. Grałby prawdopodobnie podobnie jak Olajuwon. Zresztą nie jest to przypadek, że Bryant miał prywatne lekcje u byłego centra Rockets. Hakeem miał świetną prace nóg, co pozwalało mu na ten jego ,,dream shake”. Jedyna w swoim rodzaju zagrywka, która polegała w dużym uproszczeniu na zasugerowaniu obrońcy ruchu w jednym kierunku, po czym zrobieniu czegoś zupełnie innego.
W przypadku Shaqa gra była prosta i łatwa do przewidzenia, dopchać się jak najbliżej kosza po czym obrót, zrobić wsad albo rzucić hakiem. Mimo wszystko było to niezwykle skuteczne i miłe dla oka.

W przypadku Olajuwona nigdy nie było wiadomo co zrobi. To nie jest moja opinia, to opinia samego ,, Diesla” który przeciwko niemu musiał się męczyć w obronie. Podobnie wyraził się David Robinson: ,, Hakeem? Jego zagrań nie da się przewidzieć.” Jego seria zwodów, obrotów i zmian kierunku najlepszych obrońców potrafiła doprowadzić do rozpaczy.


Po odejściu Olajuwona dominującym centrem w lidze stał się Shaq, z tą swoja brutalną siłą i roześmianą twarzą.. Elegancja i taneczny styl Nigeryjczyka odeszły w zapomnienie.
Olajuwon okazał się nie tylko jednym z najwybitniejszych środkowych, ale również wziętym trenerem indywidualnym. Chętnych do nauczenia się ,,dream shaków”, ,, jump hooków” czy innych zagrań jest bowiem wielu. Uczył się u niego m.in. Dwight Howard, obecnie najlepszy środkowy ligi, który widocznie wziął sobie do serca uwagi krytyków twierdzących, że jego repertuar ofensywny jest mocno ograniczony i opiera się głównie na atletyźmie, natomiast brakuje mu wyszkolenia technicznego.


Swoją drogą nie ma się co dziwić, Howard przyszedł do ligi prosto po szkole średniej, nie szlifował swoich umiejętności na uczelni, ale od razu przeszedł na zawodowstwo. Czym skorupka za młodu nie nasiąknęła, tego na starość musi się uczyć i to od najlepszych.
Na szczęście okazał się pojętnym uczniem, jego repertuar zagrań powiększył się i ciągle rozwija. Jednak wciąż bliżej mu jednak do Shaqa niż Olajuwona. Skojarzeń z byłym centrem Magic jest jednak więcej, ten sam klub, efektowne alley upy, złamane tablice, fatalna skuteczność osobistych, uroczy uśmiech, osobowość. Obaj mają coś z dziecka i obaj zdominowali pole 3 sekund.

Podumowując. Dwight Howard, choć robi postępy, to nigdy następnym Olajuwanem nie będzie, nie będzie tez kolejnym Shaqiem. Nawet nie będzie połączeniem ich obu. Nie o to jedna k chodzi. On powinien się przede wszystkim stać pierwszym Dwightem Howardem, porównywanie go z kimkolwiek nie ma większego sensu, ponieważ tworzy on zupełnie nowa jakość. I dowodem na wielkość jego kariery będzie nie tylko liczba potencjalnych tytułów i statystyki, ale również to czy będzie on swojego rodzaju punktem odniesienia dla następnych pokoleń środkowych,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz