TENTEGO

TENTEGO

niedziela, 29 stycznia 2012

Święta w Akyrfie ( odc. 7)


Rozdział 6

- Świeże, bardzo dobre mięsko – zachwalał Ted.
Pani Baba nie była jednak przekonana. Toczyła wewnętrzna walkę pomiędzy chęcią zjedzenia i zrobienia tego co zawsze chciała, a tym, że to co leżało przed nią na stole nie wydawało jej się tak wspaniałe jak to sobie wcześniej wyobrażała. Z jednej strony chciała spróbować, z drugiej nie miała na to zupełnie ochoty.
- Czy to na pewno jest mięso?
- Tak. Coś nie tak? - zdziwił się Ted.
- Nie wygląda smacznie, a jak nie wygląda to nie może być smaczne. To jest brzydkie i na pewno niedobre.
- Czy to na pewno ta słynna Pani Baba, której się wszyscy boją. Zachowuje się jak jakiś rozkapryszony cielak. - szepnął sep do geparda.
- A czy jak by ładnie wyglądało to byłoby dobre? - spytał głośno Gerard.
- Prawdopodobnie tak, rzeczy są ładne lub brzydkie przecież z jakiegoś powodu. I ja wam powiem, ze to dlatego, żeby się wiedziało czy coś jest dobre czy złe – oznajmiła krowa, wyraźnie dumna ze swojego wywodu.
- Cóż, nasza rola skończona. My mieliśmy tylko dostarczyć mięso. Powiedz nam teraz kim jest Mikołaj – oznajmił sęp.
- Nic wam nie powiem, to jest nie dobre i brzydkie, a miało być dobre i ładne! Czuje się oszukana!
- Spokojnie, tylko spokojnie. An pewno jest jakieś wyjście. Czyli gdyby to było ładne to byś zjadła?
- No raczej tak, spróbowałabym.
- A co by się musiało stać,żeby ten kawałek mięsa uczynić ładniejszym. Może go jakoś udekorować, przyozdobić, doprawić – zasugerował gepard.
-Chmm, może jakby podać to na talerzu, dodać trochę brokułów, jakiejś innej sałatki, położyć obrus na stole i zapalić świece, to było by smaczne.
Tak zrobiła. Po kilku minutach stół był nakryty jasno zielonym obrusem, na którym stało 5 zapalonych świec, a na drewnianym talerzu leżało mięso przyozdobione dwoma plasterkami pomidorów, które imitowały oczy, w połowie ucięta marchewka, która była nosem, rozciętym wzdłuż ogórkiem, który był ustami, oraz szpinakiem, który imitował włosy. Wszystko to w połączeniu z owalnym kształtem potrawy powodowało, ze wyglądała ona jak śmiejąca się twarz.
Sęp z gepardem pomagali we wszystkim.
- To teraz wygląda o wiele lepiej – stwierdziła Pani Baba.
- Tyle zachodu z tym upiększaniem tylko po to, żeby wepchnąć do pyska żarcie, co za strata czasu – szepnął Ted do swojego kompana.
- Ale ważne, że działa – odpowiedział tamten.
- Uwaga, będę jeść!
- Poczekaj, wpierw nam powiedz to co chcieliśmy się dowiedzieć, potem możesz się do woli delektować – poprosił gepard.
- Święty Mikołaj zajmuje się rozłożeniem prezentów, raz do roku organizuje święta. To właściwie jest jedyna okazja kiedy to robi, dlatego to dla niego takie ważne. Lubi oglądać swoja twarz, dlatego cała ta propaganda z widokówkami, plakatami itd. Dotychczas działał w krajach północy, tam gdzie jest zimno i śnieg. W tym roku postanowił poszerzyć obszar swojej działalności, ale tak się przyjęło, ze jak są święta to musi być śnieg, a tego w Akyrfie nie było. Namówił więc Thorri, Boga zimna żeby zesłał śnieg w te rejony. Dlatego tak nagle zmienił się klimat
- A co ten Thorri z tego wszystkiego ma? - zapytał Ted.
- Po pierwsze mógł się pokazać, a raczej co potrafi. Po drugie w wigilie, w orędziu do mieszkańców Akyrfy Mikołaj wspomni, że to wszystko nie byłoby możliwe bez pomocy Thorii, a to dla niego świetna promocja. Jak każdy Bóg jest bardzo próżny i lubi mieć wyznawców. Natomiast całe to zamieszanie wokół świąt jakie nastało, te nauki jak trzeba je przeżywać, jak ubierać choinkę i kiedy otwierać prezenty to robota skrzatów. Skrzaty to sługi Świętego Mikołaja, pracują dla niego cały rok i tylko w święta mają wolne. Okres najcięższej pracy to okres przedświąteczny.
- A co można zrobić, żeby go powstrzymać?
- Niewiele. Co do Thorri to wystarczy mu zaproponować lepsza ofertę. A co do Mikołaja to nie wiem, mogę wam tylko dać adres, a sami musicie wymyśleć jak go przekonać by zrezygnował ze świat, ale to raczej niemożliwe.
- Jaki jest więc ten adres? - spytał Ted.
- Laponia, chata Mikołaja. Do Laponii traficie kierując się na północ,a kiedy już tam traficie do drogę do Mikołaja na pewno znajdziecie. A teraz chce w końcu spróbować tego mięsa.
- To my w takim razie nie będziemy przeszkadzać, pójdziemy już, dziękujemy i życzymy smacznego.
- Co to było za mięso? – spytał Gerard kiedy już wyszli od Pani Baby.
- Bawole, nie uwierzysz skąd je mam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz